wtorek, 8 września 2015

Porażka



  Mam na myśli moralną porażkę polskiego Kościoła w walce z pedofilią. Jeszcze nie tak dawno chwalono się publicznie, jak bardzo ów Kościół problem się przejął, szczególnie w naszym kraju, ile się robi by zapobiegać i walczyć z tym haniebnym procederem. I jak zwykle wyszło żałośnie...

  I nie chodzi tu o kolejną aferę z zdemaskowaniem pedofila w sutannie. Ci pewnie nie zniknęli, a zeszli tylko głębiej do podziemia, choć i tam nie powinni się czuć bezpiecznie. W moim odczuciu porażką stał się pogrzeb byłego nuncjusza papieskiego Józefa Wesołowskiego. Nawet dwa pogrzeby. Ten pierwszy w Watykanie, gdzie przecież odprawiono mszę nad zmarłym, ubierając go w strój dostojnika i przyozdabiając należnymi ozdobami. Nie wnikam w procedury z tym związane, w moim odczuciu ta ceremonia to był policzek wobec ofiar tego zwyrodnialca, którego nie usprawiedliwia fakt, że proces się nie odbył i wyrok nie zapadł. Gdyby był niewinny, nie wyznaczono by procesu, bo dowody były bezsporne. Wyrok nie zapadł gdyż oskarżony ciężko zachorował i zmarł.

  Jeszcze gorzej wyszło na naszym, rodzimym podwórku. Nie było mnie na miejscu, więc muszę polegać na doniesieniach prasowych, ale jakoś nikt przeciw tym doniesieniom nie protestuje i ich nie dementuje. Z tych relacji wynika, że pochowano go w Czorsztynie z honorami należnymi wysokiemu dostojnikowi Kościoła. Był biskup, księżą, odświętnie ubrani górale i kilkuset wiernych. Były czytane listy Wesołowskiego, w których zaprzecza oskarżeniom. Zero skruchy, ani słowa prośby o przebaczenie. I nikt nawet się nie zająknął o ofiarach, nikt nie wspomniał o ohydzie zbrodni, za to pewnie były kwiaty i wieńce.
 
  Ja już pominę postawę wiernych obecnych na tym pogrzebie. Ci pewnie posłuchali swego proboszcza i licznie uczcili pogrzeb dostojnika Polaka. Nie zdali egzaminu hierarchowie krakowskiego Kościoła, godząc się na taką manifestację poparcia. Wiem, powiedziane jest „nie sądźcie, abyście sami nie byli sądzeni”, rzecz w tym, że skoro tak bardzo wierzą w bożą sprawiedliwość, niech ją Jemu zostawią. W oczach normalnych ludzi jego życie zasługuje na napiętnowanie, a nie czynienie mu honorów. Wprawdzie nikt nie krzyczał santo subito, ale ta ceremonia pogrzebowa wiele z takiej wymowy miała.

2 komentarze:

  1. Skąd ta pewność,że santo subito ktoś cicho nie pomyślał.Wesołowski miał być niby wydalony ze stanu kapłańskiego,a jako arcybiskup pochowany został.Ten pogrzeb jeszcze jedną plamą na wizerunku Kościoła się stał

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie tego nie wiem, czy ktoś jednak o subito nie pomyślał, choć wątpię czy z owym santo :) Może potrzeba trochę czasu, aby wmówić wszystkim, że jednak on świętym męczennikiem był?

    OdpowiedzUsuń