piątek, 11 września 2015

Zabobony



  Mieliście w swoim życiu do czynienia z zabobonami lub przesądami? Śmiem twierdzić, że każdy miał. Nawet ja, człowiek starający się być ze wszech miar racjonalny, czasami się łapię na czymś, co wywołuje po chwili poczucie żenady za własne zachowanie. Oglądam sobie np. Vueltę (wyścig kolarski w Hiszpanii) i nagle z przerażeniem stwierdzam, że mam zaciśnięte kciuki za Majkę. Tak mocno, że aż boli...

  By jakoś siebie usprawiedliwić, tłumaczę sobie, że to odruch bezwarunkowy, czyniony nieświadomi i mimo woli. Gadka szmatka – zabobonny jestem i tyle, choć nie chcę. Na swoje usprawiedliwienie w przytoczonym przykładzie mam tylko tyle, że moich dwóch ulubionych spikerów, relacjonujących ten wyścig, czyli Krzysztof Wyrzykowski i Tomasz Jaroński, mnie do tych zabobonów namawiają i to nie tylko na antenie Eurosportu, ale nawet w książce „Pchamy, pchamy”. Ten słynny ich slogan narodził się gdy Rafał Majka wygrywał swój pierwszy etap z metą na olbrzymiej górze, a ten okrzyk wszystkich widzów i ich samych, miał Majce pomóc dojechać do mety jako pierwszy. I pomógł – Majka wygrał! Czy trzeba lepszego przykładu zabobonu? Majka wygrał, bo był w doskonałej formie. Wygrałby bez tych okrzyków widzów (mojego też). 

  Nie, nie będę wybrzydzał. Takie zabobony czy  przesądy w gruncie rzeczy nie są szkodliwe. Tak jak łapanie się za guzik na widok kominiarza, czy odwracanie głowy na widok przebiegającego ci drogę czarnego kota. Nawet stukanie w niemalowane drewno nic złego za sobą nie niesie, no może tylko w chwili rozczarowania, gdy nie poskutkowało. Bo możesz człowieku zaklinać rzeczywistość jak chcesz i ile chcesz, ona i tak rządzi się własnymi prawami. Wszystko jest dobrze do czasu, dopóki nie uczynisz z tego religii.

  Przez te zabobony kiedyś omal nie zginąłem śmiercią tragiczną. To było dwa lata wstecz. Pomagałem przy zakładaniu krokwi na dachu budynku. Jak to przy robocie, gadka szmatka. I jeden z młodych nagle opowiada historię z dnia poprzedniego. Jego niemowlak wrzeszczy jak obdzierany ze skóry i nie chce przestać, choć właściwie nic mu nie dolega. Zapytał żonę czy była na spacerze i czy przypadkiem jakaś stara baba nie zaglądała do wózka? Żona potwierdziła. Widać urok, nawet niechcący, na małego rzuciła. Stanął więc ten młody tata na środku pokoju, po jednej zdrowaśce do każdej ściany odmówił, w każdy kąt pokoju spluną i... mały przestał wrzeszczeć. W tym momencie dopadł mnie taki rechot z trzęsawką, że ta jeszcze niepowiązana dobrze konstrukcja dachu zaczęła się na mienie walić. Na szczęście szybko jedną ręką odpukałem w to niemalowane drewno trzy razy, a drugą złapałem się za guzik, bo za Chiny Ludowe nie mogłem sobie przypomnieć jakiego zabobonu na tę okoliczność użyć... 

10 komentarzy:

  1. Zabobon to coś co zostało nam po dawnych wierzeniach ludowych.Warte zapamiętania.Tylko bez przesady.Nie można utwierdzić się w tym,że czyjeś "złe oko" może nam krzywdę zrobić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, że nigdy bym nie przypuszczał młody, dwudziestokilkuletni chłopak może wierzyć w takie „cuda”. On był zdziwiony, by nie rzec oburzony, moim śmiechem. A mnie się wydawało, że mamy XXI wiek. Znasz jakieś dziwne zabobony? Chętnie zacznę tworzyć kolekcję...

      Usuń
  2. gdybym w czasie ciąży pofarbowała włosy - moja córka byłaby ruda.
    nosiłam w czasie ciąży łańcuszek na szyi i właśnie dlatego podczas porodu pępowina mojej córki zawinęła się na jej ramię.
    moja "ex" teściowa była skarbnicą zabobonów i różnych dziwnych stwierdzeń oraz poglądów, niestety nic więcej mi do głowy nie przychodzi. a może raczej na szczęście.

    a przecież jakiś czas temu była głośna sprawa, że młode wykształcone małżeństwo zagłodziło na śmierć swoją córkę.... chodzili do znachora i ten kazał karmić dziecko tylko rozrzedzonym kozim mlekiem.... no i tak karmili....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo podoba mi się ten z farbowanymi włosami :) Kurcze, gdybym wiedział, bardzo chciałem mieć rudzielca, choćby na spaniu pofarbowałbym żonie włosy :)
      Ostatni przykład to z gatunku bardzo czarnych, i chyba bardziej pod znachorstwo podchodzi, choć jednemu blisko do drugiego.

      Usuń
  3. Byłem zabobonny do czasu aż się zacząłem uczyć biologii do matury w wieku 18 lat :-P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie wyleczyło coś innego, ale każdy sposób jest dobry, o ile skuteczny.
      Dzięki z wizytę :)

      Usuń
  4. Po spotkaniu niektórych osób pozostaje nie tylko niesmak, ale i ból głowy i wymioty, u dorosłych.
    ( No ja tak mam) .:)))) I co tu się dziecku dziwić? Ojciec odmawiając zdrowaśki zabawił dziecko, odwracając jego uwagę, od powodu płaczu.
    Ale poważnie są ludzie o bardzo złej energii, która na nas działa. Nie możemy tu mówić o zabobonach,
    bo to, że nauka tego jeszcze nie zgłębiła dostatecznie , nie znaczy, że to zabobon. Każdy z nas emanuje jakąś energię... nie zawsze pozytywną.:)
    Pozdrawiam z uśmiechem .:)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, gdyby mój ojciec wyczyniał takie cuda, też zwijałbym się ze śmiechu :))))
      Z tą energią ma straszny problem. Kilka razy próbowałem się poddać tej energii innych (w tym kwalifikowanych znawców reiki) i... zero, kompletnie nic, nawet mrowia nie poczułem. Tylko mi nie mów, że dysponują jakąś nadnaturalną odpornością, albo że jestem gruboskórny :))))
      Pozdrawiam pięknie

      Usuń
  5. Ja tam wierzę ,że gdy czarny kot przebiegnie drogę.....wszystko może się zdarzyć.A szczególnie jeśli jest to kot Behemot.

    OdpowiedzUsuń
  6. Liiviio, ja też wierzę, że jeśli czarny kot przebiegnie mi drogę, wszystko może się zdarzyć. Takie samo wszystko jak i wtedy, kiedy mi tej drogi nie przebiegnie :)
    Smutna historyjka. Mój czarny jak smoła ale piękny kot Tasman też przebiegał drogę. Do czasu aż go samochód przejechał :(
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń