piątek, 11 grudnia 2015

Obżarstwo



  Był taki mnich Ewagriusz z Pontu, Anachoreta, jeden z pierwszych teologów chrześcijańskich, który zajmował się ośmioma rodzajami pokus, którego to przemyślenia stały się podstawą katechetycznego spisu grzechów głównych. Nie mam ochoty zajmować się wszystkimi, a to, by poświęcić czas temu jednemu, wynikło z lektury pewnego artykułu na Fronda.pl. Lojalnie uprzedzam, mam zamiar sobie dworować.

  W tymże artykule bliżej nieznany autor raczy nas dywagacjami na temat prawdziwej modlitwy. Wprawdzie kładzie nacisk na modlitwę duchownego, ale jednocześnie uogólnia owe wskazówki do wszystkich pragnących gorliwej i czystej modlitwy. Swoją opinię na temat samej modlitwy już kiedyś wyraziłem, więc pominę ten aspekt, skupiając się na grzechu obżarstwa. Tak się akurat składa, że zdecydowana większość z nas lubi jeść, ba, jest to jeden z podstawowych i koniecznych elementów naszej egzystencji tu na ziemi. Pewnie dlatego martwi mnie życie po życiu, bo tam tego ulubionego zajęcia już nie zaznam.  Jak pomyślę o przysmakach i delicjach, wspaniałym poczuciu sytości, czy rozkoszy zaspakajania pragnienia (nawet napojami wskazującymi na spożycie) i uzmysłowię sobie, że przez całą wieczność już nie będę mógł się tym rozkoszować... Ech…

  Ale, ale..., miało być o obżarstwie. Na szczęście ja sam mam pewien umiar w jedzeniu, jednak statystyki wykazują, że niestety nie wszyscy. Podobno znacznie więcej niż połowa moich rodaków cierpi na otyłość właśnie z powodu obżarstwa. Ja wprawdzie preferuję szczupłe sylwetki (nie mylić z anorektykami), ale nawet tych bardziej otyłych rozumiem, akceptuję i nie potępiam.  W końcu sam do szczupłych się nie zaliczając, wielu pokusom nie byłbym się w stanie oprzeć i zazwyczaj się nie opieram. Szczególnie ładnym kobietom, ale też nigdy nie twierdziłem, że jestem ideałem. Uwielbiam też łakocie, które w pewnych momentach mojego życia zawładnęły mną zupełnie. A z łakoci najbardziej smakuje mi schabowy, pieczyste dobrze podlane sosem i kiełbasa jałowcowa. Mówię Wam, niebo w gębie i niech tak pozostanie.

  Ok, wrócić muszę do tego Ewagriusza, choć jak na złość, mimo że on obżarstwo potępia, we mnie akurat nawet czytanie i pisemne na ten temat wywołuje wzmożone łaknienie. Ten święty człowiek doszedł do wniosku, że naszym celem życia jest kontemplacja Boga. Ba, mógłbym się z nim nawet i zgodzić, gdyby nie fakt, że podobno tej kontemplacji nic tak bardzo nie przeszkadza jak właśnie jedzenie. Coś w tym musi być na rzeczy, skoro większość mistyków jest strasznie wychudzona, rzekłbym anorektyczna. Ewagriusz to nawet pięknie wytłumaczył. Jeśli się modlisz na czczo i wygłodzony, Twoja modlitwa jest lekka i szybko zmierza do góry, do nieba. Jeśli modlisz się najedzony, syty, Twoja modlitwa jest ciężka i snuje się po ziemi, nie docierając tam, gdzie trzeba. Nic więc dziwnego, że demony usilnie namawiają nas do obżarstwa, w końcu im właśnie zależy na tym, aby nasze modły do nieba nie dotarły. Bo umysł ociężały nie może się modlić tak jak trzeba. Teraz już rozumiem ideę Wielkiego Postu. Tylko w takim razie zagwozdka: co z Wielkanocą, kiedy to obżeramy się na potęgę a powinniśmy się szczególnie gorliwie modlić?

  Nie bardzo zrozumiałem dlaczego demonom zależy tak bardzo, byśmy się nieprawidłowo modlili, skoro w tej materii ich wpływ jest podobno nikły. Ewagriusz i to wyjaśnia. To przez zazdrość! Wprawdzie nie tłumaczy o jaką zazdrość chodzi, ale ja już wiem. One nam zazdroszczą tego obżarstwa, bo dla niech, jako duchów, żadne jedzenie nie ma sensu. Więc nas kuszą. To dość pokrętne wytłumaczenie, ale da się zrozumieć. Moja żona, gdy była na mnie zła, podając mi obiad, zwykła mówić: masz pijany wieprzu i żryj! Nawet gdy byłem tylko po jednym piwku. Udowodnione jest przecież, że gdzie diabeł nie może, tam kobietę pośle. To się wszystko idealnie zgadza, to do siebie w takim kontekście doskonale pasuje. I ja faktycznie żarłem, bo po piwku mam nieziemski apetyt. Tenże Anachoreta proponuje więc, jako skuteczne narzędzie do walki z demonami, post i czuwanie. To czuwanie konieczne jest również nocą, co bez wątpienia straszliwie komplikuje sprawę. Mówi się, że jak człowiek śpi, to nie grzeszy. A jak nie śpi, to mu się chce jeść. Trudna sprawa, bo koło się zamyka. A Ewagriusz ostrzega, że obżarstwo jest bramą otwierającą drogę wszystkim pozostałym namiętnościom. Problem w tym, że jakoś sobie życia bez namiętności nie wyobrażam. Więc, bramo, otwórz się!
 
  W tym miejscu przychodzą mi na myśl opaśli hierarchowie, proboszczowie i księża. Takich przecież nie brak, choć nie mówię, że wszyscy do opasłych należą. Mam tylko przeświadczenie, że nie byli zbyt pilnymi uczniami, gdy zaznajamiano ich z naukami Ewagriusza. W końcu są przecież ważniejsze sprawy, trzeba ostrzegać wiernych przed... obżarstwem, o innych grzechach nie wspomnę. Najzabawniejsze jest to, że państwo Terlikowscy, niekonorowani przywódcy ortodoksyjnego katolicyzmu, niekwestionowani liderzy Frondy.pl, gdzie ów artykuł o obżarstwie się ukazał, mający często za złe Watykanowi, że nie jest dostatecznie katolicki..., też do szczupłych nie należą. Wręcz określiłbym ich mianem – pączusie.

15 komentarzy:

  1. Temat bardzo na czasie :) ponieważ święta blisko . I nadchodzi wielkie obżarstwo :)A człowiek przejedzony to bardzo leniwy i nic mu się nie chce . Więc dla własnego dobra jedzmy z umiarem i miejmy wyrozumiałość dla tych gości, którzy dziękują za dokładki i następny kawałek serniczka . Jest noc , a ja się śmieję jak wariatka :)Czytając coś wychwyciłam i mam taki nocny ubaw :) Osobiście wolę niedosyt, jak przesyt w jedzeniu oczywiście :) Pozdrawiam nocą :))) niekontrolowanymi atakami śmiechu :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo dobrze, że udało mi się u kogoś wywołać „niekontrolowane ataki śmiechu” nawet jeśli tylko na zasadzie skojarzeń:) Mam tylko nadzieję, że odeśpisz tę nieprzespany, nocny czas :) Tak mi jeszcze przyszło na myśl, a propos obżarstwa, Polak jak głodny to zły. Kojarzy mi się to z niedosytem dobrego nastroju.
      Zatem dobrego nastroju na weekend życzę :)

      Usuń
    2. Już odespałam :) Pozwoliłam sobie u Ciebie na małą prywatę . Przepraszam !:) Pięknej soboty życzę :))) jeszcze mnie ta nocna głupawka łapie :)

      Usuń
  2. Zastanawiam się- jak ugryźć ten temat? Powiadasz grzech "obżarstwa" inaczej "nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu". Chodzi o ten umiar, bo co za dużo to niezdrowo. Stąd w święta z braku tego umiarkowania lekarze i szpitale mają gorący dyżur.A świadome szkodzenie sobie na zdrowiu jest grzechem. Uzupełnię Twoje powiedzenie; Polak głodny to zły, a syty to leniwy. To oczywista oczywistość, której doświadczyłam osobiście. Obżarstwo nigdy mi się nie zdarzyło i czasami oczy wyłażą mi z orbit jak obserwuję - ile ludzie potrafią zjeść? skąd mają aż taki apetyt i taką pojemność żołądka. Chociaż oni sami uważają, że mało jedzą. Zatem istotny jest punkt odniesienia [przyrównania], a przy takim apetycie [obżarstwie] wcale nie wyglądają jak pączusie. Otyłość zaś nie zawsze jest wynikiem obżarstwa. U wielu kaznodziejów jest to efekt braku pracy fizycznej.
    U nas był kiedyś kleryk tak chudy, że wierni zaczęli się martwić, że go proboszcz głodzi, ale chłop był tak ruchliwy i tak energiczny, że jego organizm przetwarzał na energię pożywienie. Dla mnie osobiście temat obżarstwa jest bardzo przykry. Kiedyś gdy mogłam dużo zjeść i potrzebowałam pożywienia to miałam przymusowe odchudzanie - z biedy; a teraz gdy mnie już stać na rozkoszowanie się jedzeniem, to mam zakaz -obowiązkowo ścisła dieta, bo układ pokarmowy zaraz strajkuje. Biednemu zawsze wiatr w oczy; pozdrawiam tylko lekko najedzona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podkreślę jeszcze raz, ten wpis miał mieć charakter felietoniku, stąd pewne przejaskrawienia. Moim prywatnym zdaniem otyłość jest ściśle związana z przemianą materii i tu się z Tobą zgadzam, że wiele zależy od tego jaki preferujemy tryb życia, choć bez wątpienia pewne ograniczenia w żywieniu zgrabnej, szczupłej sylwetce tylko mogą się przysłużyć. Ale jak mawia moja siostra, kochanego ciała nigdy nie za dużo, choć akurat tu się z nią zupełnie nie zgadzam :) Z drugiej strony nie jestem pewien czy okresy chrześcijańskich postów mają tu jakiekolwiek znaczenie, kiedy w okresach niepostnych z jedzeniem się przesadza. Umiar jest wskazany przez cały rok, co nie znaczy, że powinniśmy sobie odmawiać łakoci.
      Zupełnie inną kwestią jest przymusowa dieta, ale dziękuję za zwrócenie uwagi i na ten temat.
      Pozdrawiam wieczornie:)

      Usuń
    2. Moim zdaniem> chrześcijański post to ćwiczenie woli. Sztuka rezygnacji z tego, na co nam przychodzi "chcica". Ćwiczyłam to od dziecka [nie z nakazu postu lecz z biedy], dlatego teraz gdy zdrowie szwankuje potrafię sobie odmówić wielu przyjemności. Oprócz tego nauczyło mnie to także oszczędności. Zanim wówczas wydałam złotówkę, najpierw robiłam kalkulację - co najpotrzebniejsze, co niezbędne. Ta umiejętność bardzo przydała się później w małżeńskim życiu aby odbić się od dna biedy. Zatem na post można spojrzeć z różnych stron. Wtedy była to dla mnie wymówka i argument np. wzbraniając się przed libacją alkoholową. Dzięki temu dano mi spokój a gdybym otwarcie powiedziała że jestem abstynentką, to by mnie nagabywano [naciągano, bo zawsze to jedna osoba więcej do ściepy]/;
      pozdrawiam :)

      Usuń
    3. Nie zamierzam nikogo odwodzić od stosowania chrześcijańskich postów, tym bardziej, jeśli w taki sposób, jak opisałaś, kształtują charaktery. A jednak mam dwa zastrzeżenia. Pierwsze dotyczy sensu postu tych, którzy cierpią biedę i cały rok poszczą, nawet w święta. Namawianie ich do postu to jak drwina z ich biedy. Drugie, dotyczy właśnie tych, których opisuję w felietoniku, czyli poszczenie, gdy nakazuje to religia, i totalne obżarstwo, gdy czas postu mija. Bo chyba przyznasz, że nie wszyscy chrześcijanie mają taki charakter jak Twój?
      Pozdrawiam z uśmiechem :)

      Usuń
  3. Dobre!!!!!!!!!!!!!
    Muszę przyznać, że na brak apetytu nigdy nie narzekałam (no może wtedy, kiedy się w młodości zakochałam, ale kiedy odkochałam się, to wszystko nadrobiłam - no i oczywiście w czasie wielkich przeżyć traumatyzujących w sposób okrutny, nikt do jedzenie mnie nie namówi)
    Najbardziej ochoczo podjadałam po rzuceniu papierosów - zamieniłam jeden nałóg na drugi i oczywiście z tego okresu coś na stałe zostało...
    Wiele razy zastanawiałam się nad postami, wprowadzonymi do założeń religijnych i muszę przyznać, że to cudowne i mądre podejście do oczyszczania organizmu, przygotowania się do zimy i wiosny/lata... Kiedyś żyli bardzo mądrzy ludzie - nieraz myślę, że w wielu obszarach nawet dzisiaj do ich poziomu nie dorastamy.
    Obżarstwo jako grzech i wyrzut sumienia... Męczy mnie wczorajszy dzień i trzy naleśniki z serem w połączeniu z dżemem żurawinowym - rozbój w biały dzień - kolejny raz zrobię ze szpinakiem, a może po takim tekście całkiem odpuszczę zachcianki(?)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga ninelnsg5 masz rację z tymi postami , cudownie oczyszczają nasz organizm , nie szkodzą i wnoszą wiele korzyści . A zachcianki kulinarne wszyscy mamy :) Dziś zrobię naleśniki z serem ,też lubię z żurawiną . Ale z braku żurawiny , poleję je sokiem porzeczkowym z owocami / własnej roboty/ Tak przy okazji chciałam bardzo podziękować za miłe chwile , które spędzam na Twoim blogu . Trafiam do Ciebie od Asmodeusza . Pozdrawiam pięknie :)))

      Usuń
    2. ninelnsg5
      Mam wyrzuty sumienia za to, że chcesz odpuścić zachciankom. Nie takie były moje intencje :)
      A naleśniki... jutro będą u mnie, po prostu mnie skusiłyście obie Panie!!!

      Usuń
  4. Anonimowy
    Miło mi, że odwiedzasz moją stronę!
    Szkoda, że nie wiem, jak do Ciebie się zwracać (!?)
    Zapraszam do komentowania i wchodzenia bezpośrednio na mój adres
    - Asmodeusz pewnie się nie obrazi. Jeżeli prowadzisz własną stronę,
    proszę o jej podanie - z przyjemnością złożę rewizytę.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) Cały dzień na paluszkach i kawie – nic innego na turnieju nie było. Teraz sobie odbijam obiado-kolacją. Naleśnikom, z dżemem z czarnej porzeczki (własny wyrób)polane czekoladą, jutro nie odpuszczę.
      Nie, Asmodeusz na pewno się nie obrazi :)

      Usuń
  6. O mamusiu! Ide do kuchni; jajecznica z cebulka i ciemna buleczka z nasionami i maslem ziolowym. Do tego kawka. Kusisz do grzechu Asmodeo, dopiero siodma rano! ;)
    Pozdrawiam tuz przed przedwczesnym sniadaniem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój nick mnie zobowiązuje :)
      Pozdrowienia zza mgły:)

      Usuń