czwartek, 3 listopada 2016

Archeologia w służbie wiary



  Pewnie z powodu Wszystkich Świętych pojawiło się szereg artykułów, mających udowodnić istnienie duszy, duszy w ujęciu wiary chrześcijańskiej, czyli nieśmiertelnej. Czytałem w formie rozrywki i przecierałem oczy ze zdumienia. Czego to ludzie nie wymyślą...

  A wszystko przez stwierdzenie, że „Życie nasze byłoby bezcelowe, gdyby kończyło się śmiercią. Jaka korzyść byłaby wtedy z cnoty i dobrych uczynków?1 W tym już są dwie sprzeczności, których zdają się nie dostrzegać autorzy takich słów. Bo czy tego chcesz czy nie, każde życie kończy się śmiercią. Jeśli w dodatku uważasz, że czynienie dobra ma uzasadnienie tylko dlatego, że Twoja dusza jest nieśmiertelna, ta dobroć nie jest warta funta kłaków. Po prostu, może bezwiednie, ale
i tak tylko kupczysz cnotą i dobrocią, czyniąc z niej środek płatniczy do wiecznej szczęśliwości. I tu pojawia się problem duszy.

  W starożytnej filozofii wyróżnia się trzy rozumienia tego pojęcia. Według Sokratesa dusza to nic innego jak nasze własne „ja”, Platon uważa duszę za esencję naszej osoby, bezcielesną mieszkankę naszego ciała i wreszcie Arystoteles, który nie zgadzał się z Platonem, twierdząc, że dusza nie może istnieć niezależnie od ciała, czyli nie jest nieśmiertelna. To z oczywistych względów bardzo uproszone definicje. Chrześcijaństwo przyjęło pojęcie duszy od Platona. Św. Augustyn z Hippony uznaje, że dusza ma charakter rozumny (niezależny od rozumu człowieka), św. Tomasz z Akwinu dodaje, że każde żywe stworzenie ma duszę, choć jej charakter różni się od duszy człowieka. Kartezjusz widzi już duszę jako twór „obleczony” w ciało, co rozwinął Schopenhauer uznając, że ciało jest tylko narzędziem duszy. Dopiero materialiści doszli do wniosku, że ten dualizm postrzegania istoty ludzkiej jest wynikiem ewolucji, dzięki  której człowiek zyskał świadomość. Ponieważ każdy człowiek posiada życie wewnętrzne, które jest pozornie oderwane od naszej fizyczności, ulegamy złudzeniu, że umysł człowieka jest czymś odrębnym od ciała.

  Ta ostatnia teoria budzi ogólny, wręcz uzasadniony sprzeciw. Trudno bowiem pogodzić się z myślą, że wraz z ciałem dusza przestaje istnieć, zapominając jakby przy okazji, że gdy nas nie było, ta dusza też nie istniała. Ona może zaistnieć tylko wtedy, gdy powstaje życie, a co stworzone do życia – musi umrzeć. I choć bardzo to życie kochamy, choć mamy świadomość, że nadejdzie jego kres,  dobrze jest pomarzyć, że dusza jednak przetrwa. Tak jakby ogień mógł płonąć bez paliwa, ruch powietrza i bystrze wody bez różnic temperatur, a światło istnieć bez jego źródła. Tylko absolutna ciemność nie potrzebuje niczego. Teologia dwoi się i troi, aby wiarę w nieśmiertelność duszy podtrzymać. Ostatnio nawet ucieka się do fizyki kwantowej szukając w niej Boskiego Pierwiastka. To nawet udany zabieg, bo mało kto rozumie tę kwantową fizykę (mechanikę).
Trafiłem na artykuł2, gdzie autor sam sobie strzela w stopę. Dochodzi do wniosku (za dr Robertem Lanza), że po śmierci fizycznej nasza osobowość nie znika, tylko przechodzi do innego wszechświata, nie mylić z niebem i piekłem (sic!), a to już wręcz bezbożny pomysł rangi New Age czy Scjentologii. Inne tezy podpierają się autorytetami. Dusza jest nieśmiertelna bo tak twierdzi...,
i tu długa lista świętych3 (sic!), zapominając o tym, że to tylko ich pobożne życzenia. Trzecią grupą „pewnych w stu procentach” argumentów są wizje mistyków i mistyczek. Szczególnie te, określane mianem prywatnych objawień. A Pismo Święte wyraźnie mówi: „kto pyta duchy i widma, zwraca się do umarłych, jest obrzydliwy dla Pana.” [Pwt 18, 10] Znam trzy takie osoby: Maria Simma4, Faustyna Kowalska i o. Pio.

  Uwieńczeniem artykułów w tym temacie jest tytuł, który jako parafraza posłużył mojej notce: „Jest życie po śmierci! Archeologia to potwierdza.5 Wprawdzie nic o tych archeologicznych odkryciach w tekście nie ma (ani jednego krótkiego zdania), za to jest odkrywczy tekst: „Historie nawróconych ateistów świadczą o tym, że w momencie nawrócenia uświadamiali oni sobie, że w chwili śmierci będzie sąd i że wtedy zadecyduje się ich wieczność, zbawienie albo potępienie. Nikt z ludzi nie ucieknie od odpowiedzialności za całe swoje ziemskie życie, które jest niepowtarzalne i nieodwracalne. Nawróceni z ateizmu zrozumieli, że czas życia na ziemi jest okresem dojrzewania do wieczności. W momencie śmierci będzie sąd i wtedy otrzymamy zapłatę.” Wprawdzie powiedzenie mówi, nigdy nie mów nigdy, ale ten argument powalił mnie zupełnie. Ileż trzeba było włożyć intelektu by stworzyć te kilka zdań, mające być koronnym argumentem na nieśmiertelność duszy?! Ich autor powinien być wdzięczny ateistom za to, że w ogóle pojawili się na świecie...

PS. Wybór tekstów w pełni subiektywny

23 komentarze:

  1. Generalnie nareszcie muszę Cię pochwalić za fajnie napisany esej. Bardzo zgrabnie to ujęte.

    Mam natomiast ciekawostkę, w sumie nawet nie polemikę ale refleksję:

    "Trudno bowiem pogodzić się z myślą, że wraz z ciałem dusza przestaje istnieć, zapominając jakby przy okazji, że gdy nas nie było, ta dusza też nie istniała."

    Primo, skąd wiadomo, że nie istniała? Bo ciało nie ma świadomości jej istnienia sprzed narodzin? To żaden argument.

    Secundo,
    jeżeli zakładamy że ten dualizm ciała i duszy istnieje, dlaczego świadomość i pamięć doczesnego życia związanego z konkretnym ciałem przypinać do tej drugiej? I dlaczego zakładać, że odradzamy się wciąż w takiej samej formie, która tak samo magazynuje bodźce związane z pamięcią - bo świadomość, pamięć, uczucia - to w końcu rzeczy magazynowane dzięki procesom chemicznym w mózgu. Można oczywiście zaraz wysnuć kontragument, na co komu dusza, która nie pamięta, ale tu znów pojawia się kwestia, co dusza powinna pamiętać i czy nie jest tworem doskonalącym się wraz z przybieraniem kolejnych powłok cielesnych i przeżywaniem kolejnych wcieleń.
    Spróbuj polemiki z hinduizmem odnośnie duszy, tam według mnie ciężko jest obalić jej istnienie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli primo, to skąd wiadomo o jej istnieniu przed narodzinami? Też brak jakiegokolwiek argumentu za takim rozwiązaniem. Religie monoteistyczne zakładają, że dusza rodzi się wraz z nowym życiem. Przynajmniej z tym się zgodzę ;)

      Sekundo dotyczy reinkarnacji? Jeśli zakładamy dualizm... Kto zakłada? Ja nie. Nie mogę zrozumieć żadnego dualizmu ciała i duszy. Takie założenie, jest założeniem a priori, jako pewnik bez konieczności udowodnienia. Pojęcie duszy, własnego „ja” wynika ewidentnie z istnienia naszej świadomości, którą tworzy nasz mózg. Zauważ, że dla człowieka dotkniętego niektórymi chorobami psychicznymi (mowa o zaburzeniach własnej osobowości), zrozumienie własnej świadomości jest poza ich zasięgiem, co komplikuje nawet życie w społeczności. Gdyby dusza była czymś oderwanym od ciała pewnie do takich komplikacji by nie dochodziło.

      Swego czasu czytałem de Mello, Osho, i Dalejlamę, gdzie dość wyraźnie podkreśla się taki dualizm. O samym hinduizmie wiem niewiele, bo mnie ten temat w ogóle nie pociągał. Mnie ten dualizm nie przekonał. Wszystkie te dywagacje mają charakter gdybania, choć przyznaję, dzisiejsza psychiatria też gdyba, ale podpiera się przynajmniej badaniami, bardziej lub mniej wiarygodnymi.

      Usuń
  2. Asmodeuszu,a Ty masz duszę?

    I tak sobie myślę,że mógłbyś zmienić lekturę...Zmierz się z czymś mądrzejszym;)
    Anastazja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy uważasz, że mądrzejszym byłoby się odnieść do jednego z artykułów na poważnym portalu katolickim pt. „Dlaczego masturbacja to nie najlepszy pomysł na spędzanie wolnego czasu?”

      Usuń
    2. Masturbacja w odniesieniu do duszy?Nooo to byłoby ciekawe;)
      Od masturbacji lepszy jest dobry kochanek/ka,to wiemy wszyscy:)
      A mogę prosić o linka,bo jakoś mi tak dzisiaj smutno.
      Anastazja

      Usuń
    3. Nie w stosunku do duszy, tylko ogólnie ;) Służę linkiem, ale Cię chyba nie rozbawi: spolecznosc/blogerzy-deonpl/art,50,dlaczego-masturbacja-to-nie-najlepszy-pomysl-na-spedzanie-wolnego-czasu.html
      Mnie tylko dziwi dlaczego na zdjęciu jest facet jak pisze kobieta?

      Usuń
    4. Stosunki są fajne:) Zanim przeczytam odpowiem - kobiety przecież tego nie robią;):D
      Anastazja

      Usuń
    5. Rozbawił mnie ten wpis,bo nic bardziej debilnego dawno już nie czytałam.To już wolę bajdurzenie z Frondy.Skąd ci ludzie czerpią swoją wiedzę?Szok.
      Anastazja

      Usuń
    6. Jak znajdę, podrzucę Ci link do tekstów niejakiego Salwowskiego z Frondy. To dopiero odlot ;)

      Usuń
    7. Proszę, trochę dłuższy tekst ale od połowy jest "bardzo ciekawy" ;)
      http://www.fronda.pl/a/salwowski-czas-na-kary-za-cudzolostwo-niekiedy-surowe,79224.html

      Usuń
    8. To jest przerażające,serio.Odlot to on chyba ma przed pisaniem;)
      Anastazja

      Usuń
  3. I proszę,niech mi ktoś pokaże gdzie to jest wytłumaczone jak to archeologia udowadnia,że istnieje życie po śmierci.Zawsze myślałam,że archeologia potrzebuje materialnych dowodów istnienia czegoś,a nie głosów...
    Anastazja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy co pod pojęciem duszy rozumieć. Tytuł mojej notki tak się ma do archeologii jak tytuł jednego z wymienionych artykułów ;)

      Usuń
    2. A tu się zgubiłam.Albo Ty;)
      Anastazja

      Usuń
    3. Przeczytaj tytuł ostatniego linku pod notką a później mój ostatni akapit. Może wtedy będzie jaśniej ;)

      Usuń
    4. No czytałam i dalej nic nie wiem...
      A pytałam Cię czy Ty masz duszę;)
      Anastazja

      Usuń
    5. Jeśli przez duszę rozumieć świadomość własnego istnienia – to mam duszę, choć śmiertelną. I całe szczęście ;)

      Usuń
  4. Dzięki za pozbieranie... zapiszę tę notkę w ulubionych :)

    Nikogo nie zamierzam przekonywać, ale... lubię myśleć, że mam duszę :)
    To dzięki niej doświadczam wzruszeń i czuję wszystko to, co nieuchwytne na poziomie fizycznym w (tym) życiu, które mam, w życiu... którego doświadczam.
    Lubię myśleć, że śmierci nie ma.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ja nie usiłuję twierdzić, że duszy nie ma. Bez niej nie byłoby naszej świadomości. Tyle, że różnimy się w ocenie konsekwencji (skutków) jaka ta świadomość ze sobą niesie. A ponieważ nikt jeszcze jej „nie złapał” w żadne sidła, mamy prawo przypuszczać, co komu wygodnie.
      Pozdrawiam i dziękuję (za ulubioną)

      Usuń
  5. No, tak... Ja wiem, że umrę, ale chcę wierzyć, że moja dusza - jako świadomość przetrwa w jakiejś postaci/formie i będzie czemuś służyć... Nie wierzę w reinkarncje, ale również i w to, że coś, co kiedyś istniało nie przechodzi na wyższy poziom rozwoju. Być może w coś, co ludzie odczuwają pozaprzemysłowo i czego nie potrafią wytłumaczyć... jakąś energię zbiorową(hm...)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie moja odpowiedź Twórczej pasuje i do Twojego komentarza, więc dodam tylko, że choć nigdy jeszcze nie słyszałem o jakieś zbiorowej energii, pewnie i to może być w jakimś sensie upoważnione.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  6. Hmm... a co w takim razie dzieje się z naszym duchem??? Wedle wiary chrześcijańskiej człowiek to ciało, dusza i duch... I o ile ciało i dusza to typowo ziemskie atrybuty człowieczeństwa, duch pochodzi od Ojca... Pochodzi nie z tego świata... I to jest najistotniejsze... (dla mnie oczywiście) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, nie będę prostował Twojej opinii daru od Boga, skoro w to wierzysz i sama musisz sobie odpowiedzieć, co później z tym darem. Dla mnie być może było by to istotne, gdyby istnienie tego daru dało się w jakikolwiek sposób potwierdzić, a póki co, n to się nie zanosi.
      Pozdrawiam.

      Usuń