sobota, 26 listopada 2016

Serial



  Właściwie nie znoszę seriali. To ja mam decydować o tym, w którym momencie przerwać oglądanie filmu. Na domiar złego te zbyt długie, choć pozornie tylko tygodniowe przerwy, to nie moje tempo poznawania historii, którą chce mi przekazać autor. Swego czasu wykupiłem kanał HBO, choć nie z myślą o serialach. To tam zetknąłem się wbrew oczkiwaniom właśnie z serialem „Gra o tron”, niestety zbyt późno, chyba w połowie drugiego sezonu, niczego nie rozumiałem, więc mnie nie wciągnął. Dopiero Westworld z moimi klimatami science fiction. Aż żal tyłek ściska, że sam tego nie wymyśliłem. Czasami tak mam, gdy coś mnie wciąga. Po raz pierwszy od czasów Kunta Kinte z „Korzeni” i Blackthorme z „Shoguna”, czekam z niecierpliwością na kolejne odcinki.

  Ale ja o zupełnie innym serialu. Mimochodem natknąłem się na serial „Młody papież”. Oglądaliście? Jeśli tak, czekam na Wasze wrażenia. Jeśli nie, nie powiem czy żałować, czy też nie. Mam bardzo mieszane uczucia. Choć momentami nużący, wciąga i intryguje. Reżyser Paolo Sorrentino, to uznany twórca, choć nieprzewidywalny. Jude Law w roli Piusa XIII też niesamowity w pozytywnym tego słowa znaczeniu. A temat? Temat, nie boję się tego określenia – boski. Przez intrygi kardynałów na papieża zostaje wybrany młody Amerykanin, sierota porzucony przez rodziców w katolickim sierocińcu. Miał być marionetką a wywrócił majestat Watykanu do góry nogami. I od razu warto zaznaczyć, jest całkowitym przeciwieństwem papieża Franciszka. Konserwatysta do potęgi entej.  Upokarza na swój sposób cały „otwarty”, posoborowy Kościół.  W tym nowotworzonym nie ma miejsca na żadne ulgi, na blichtr, na pedofilię, na homoseksualizm, na sprzeciw, na ładne słówka czy jakiekolwiek pobłażanie. Nie ma też miejsca na intrygi kardynałów, które Pius XIII natychmiast obnaża, choć posługując się też nie do końca czystymi metodami, a które cechuje przede wszystkim moralny szantaż. Prawdziwie konserwatywne metody; albo jesteś ze mną albo przeciw mnie, innej alternatywy nie ma. Buta miesza się z niezdecydowaniem, wiara z niewiarą, pewność ze zwątpieniem a namiętność z ascezą. Ale młody papież jest świadomy swojej pozycji i władzy, i wykorzystuje to z pełną premedytacją. Namiętnie pali papierosy w komnatach i salach Watykanu, inny kategorycznie zabraniając. Mówi wiernym, że zapomnieli o Bogu, a mimo to sam siebie wręcz za takowego uważa. Jednym wybacza, nawet niewierność i  wcale niedrobne grzeszki, innych tępi nawet za wątpliwości.

  Najbardziej zdumiało mnie stwierdzenie: „Niech mi ktoś udowodni, że Boga nie ma!” Właśnie z wykrzyknikiem. Dla mnie osobiście absurdalne, bo aż ciśnie się riposta; udowodnij, że jest! Odwieczny spór, który nigdy nie zostanie rozstrzygnięty, bo pytanie jest źle postawione i skierowane do złego adresata. W serialu ma sens, bo usprawiedliwia konserwatyzm młodego papieża. Konserwatyzm mający być odpowiedzią na liberalne dążenia laickiego świata. Wolność ma być dla nas zbyteczna, do niczego nie jest potrzebna, co najwyżej skutkuje osieroceniem, z którym Pius XIII nie potrafi sobie poradzić. To osierocenie jest fatum, które ciąży na jego decyzjach, które jest sprzeciwem wobec wolności, bo też hippisowska wolność jego rodziców uczyniła jego życie na długie lata, jeśli nie na zawsze, nieszczęśliwym.

  Wbrew pozorom, film nie jest atakiem na klerykalizm, ba! dążenie do pełnego konserwatyzmu jest momentami nawet zrozumiałe. Tylko jeden watek mocno mnie raził. To sugestia cudu Piusa XIII, dzięki któremu niepłodne małżeństwo doczekało się potomka. O tyle niestosowny, że Pius XIII jest niemal świadkiem poczęcia tego życia. To szyte zbyt grubymi nićmi. Trudno też uwierzyć, że kardynałowie tak łatwo złożyli broń, co uwidacznia się w całowaniu czerwonego buta papieża. Rys ich postaci wydaje się być autentyczny tylko do tego mementu. Nawet postać kardynała Angelo Cardinala Voiello, choć dwuznaczna, wydaje się sympatyczna. Zatroskany o spadek popularności Kościoła, nie stroniący od intryg skierowanych przeciw młodemu papieżowi, w końcu, poprzez troskę i opiekę nad nierozumnym kaleką, czyni wszystkie jego poczynania zrozumiałymi, by nie uciec się do określenia – ludzkimi. Ale on też poddaje się całkowicie papieżowi.

  Trudno dziś orzec, czy będzie nowy sezon tego serialu, bo właściwie powiedziane zostało wszystko, choć twórcy serialu nie odpowiadają na podstawowe pytanie, czy taka przemiana Kościoła wyjdzie Mu na dobre. Nie o to chyba w tym serialu chodzi. W tym miejscu pokuszę się o jeszcze jedną dygresję. Na portalu wPolityce.pl znalazłem recenzję* autorstwa Łukasza Adamskiego. To pewnie profesjonalista, więc trudno tej recenzji coś zarzucić. A jednak przeraziły mnie wnioski, jakie z tego serialu wyciągnął. W jego opinii ten serial powinien być drogowskazem dla dzisiejszego Kościoła i... nie tylko. Skrajny konserwatyzm ma być źródłem inspiracji dla obecnych pokoleń. Już ja widzę jak polski, wprawdzie konserwatywny ale w znaczeniu ludowości Kościół poddaje się ascezie, choć marzy Mu się władza absolutna.



5 komentarzy:

  1. Recenzja powinna być obiektywna i nie powinna zawierać wniosków.Do tego widz powinien dojść sam.I jak widać każdy widzi to co chce.Tak samo jest z czytaniem;)
    A pierwszy sezon "Gry o tron" możesz sobie poszukać w necie.
    Pozdrawiam Anastazja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam dostęp do HBO GO, gdzie tez mogę obejrzeć, ale jakoś mnie nie ciągnie...
      Odwzajemniam pozdrowienia.

      Usuń
    2. Mnie ciągnie do czegoś innego;)
      A.

      Usuń
  2. Serialu nie widziałam, ale przyznam, że Twój wpis zachęcił mnie do obejrzenia...Zobaczymy jakie zrobi wrażenie na mojej skromnej osobie... Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proponuję podejść do tematyki z dużą rezerwą, w końcu to tylko film :)

      Usuń