Mój blogowy
kolega Radek nie chciał, więc sam się odniosę do tego zagadnienia. Ściślej do
dwóch mitów na temat ateizmu – ateizm jest przygnębiający w zawiązku z czym
ateiści nie mają poczucia humoru. Sam przyznaję, że to banalne sprawy, choć
jednocześnie dość dosadnie określają stosunek części wierzących do ateistów.
Ateizm jest zły, niemal z samej nazwy, więc utarło się, że można mu przypisać
każdą głupotę!
Najpierw na
poważnie. Wielu religijnych myślicieli nie wyobraża sobie, aby nasza
egzystencja miała sens bez odniesienia do nieśmiertelności. Inaczej nasze życie
nie różniłoby się od życia zwierząt. I w tym miejscu już mi się chce śmiać, bo
skoro zwierzętom nie grozi życie wieczne, hulaj dusza, piekła nie ma. Na szczęście
nie ma tak dobrze. Skoro jest Bóg, nie ma zmiłuj się, człowieku jesteś skazany
na życie wieczne. Innymi słowy, z powodu istnienie Boga, nieśmiertelność jest
warunkiem koniecznym. I w tym miejscu szczęka mi opada. Oglądałem kiedyś film,
a może to był serial, pt. „Nieśmiertelny”. Tytułowy bohater wiódł nawet ciekawe
życie, bez przerwy z kimś się bił, a kobiety kochały się w nim na zabój. Tylko
jemu jakoś nigdy nie było do śmiechu. Też by chciał się zakochać, ale miał
świadomość, że obiekt jego uczuć się zestarzeje i... umrze – a on nie. Wiem,
wiem, nie o taką nieśmiertelność w religii chodzi. Ale nie mam dobrych wieści.
Tej chrześcijańskiej nieśmiertelności będą towarzyszyć wieczne pokłony i hymny
pochwalne (tak to wynika z Apokalipsy św. Jana), a w tym raczej też nic do śmiechu
nie ma. Tak na marginesie, teraz już wiem dlaczego, gdy szukałem odpowiedzi na
pytanie: jak czytać Biblię, odradzono mi lekturę Apokalipsy. Ta Księga jest
bardziej przygnębiająca niż cały ateizm zebrany do kupy...
Ten zarzut
o brak sensu życia ateistów można odrzucić prostym stwierdzeniem: „Życie jest tym, co każdy z nas potrafi z
niego zrobić. (...) To od nas zależy, jak żyjemy i czy nasze życie ma wartość
dla nas samych”1. A
tymczasem większość religii monoteistycznych oferuje nam sens życia oparty na
wierzeniach ludów sprzed kilku tysięcy lat. O ile w stosunku do nich jest to w
jakimś stopniu zrozumiałe, byli bezradni wobec otaczającego ich świata,
którego nie rozumieli, o tyle życie współczesnego człowieka nie ogranicza się
już tylko do przetrwania z dnia na dzień. Współczesny człowiek nie musi już
tylko marzyć o szczęściu w życiu po życiu, gdyż chwile szczęścia są mu dostępne
na tym ziemskim padole. Zwykło się mniemać, że Bóg miał nas stworzyć do
wiecznego szczęścia na ziemi i w tym celu stworzył Adamowi Raj, miejsce, w
którym nic złego nie mogło zagościć. I tu śmiem twierdzić, że coś Mu z tym
szczęściem nie wyszło, bo oto spostrzegł, że Adam nie do końca jest szczęśliwy.
Niby miał wszystko a jednak czegoś mu brakowało. I w Swej mądrości doszedł do
wniosku, że w tym szczęśliwym Raju Adam i tak jest nieszczęśliwy, gdyż jest
sam, więc w Swej miłości do człowieka stworzył Adamowi kobietę, Ewę – na jego,
Adama..., nieszczęście. I tu rodzą się dwa nierozwiązalne dylematy. Trudno
bowiem zrozumieć jaki cel przyświecał Bogu, że stworzył ten świat, a na koniec
ludzi. Miało być pięknie, a wyszło jak wyszło – padół zła, wojen, nieszczęścia
i cierpienia. Jeszcze trudniej zrozumieć jaki cel miał przyświecać stworzonemu
człowiekowi. Miał podobny być tylko szczęśliwy a i tak się wszystko
pokiełbasiło. Trzeba było, wg Biblii kilka tysięcy lat, by Bóg doszedł do kolejnego
wniosku, że na ziemi ten człowiek szczęścia nie znajdzie, a już na pewno nie w
powłoce cielesnej. Zesłał więc na ziemię Syna, który wyznaczył ludziom nowy, konkretny
cel. Będziecie nieśmiertelni, zbawieni i wiecznie szczęśliwi po śmierci, choć
pod jednym warunkiem, musicie uwierzyć. Nie sprecyzował jednak na czym to
szczęcie ma polegać. A problem w tym, że
nawet Bogu z tym szczęściem się jeszcze nigdy nie udało. Ile razy chciał
dobrze, zawsze źle się kończyło, podobno z winy człowieka, ale to przecież On
go takim stworzył.
Tu wkracza
ateizm, który, w odróżnieniu od Boga, niczego właściwie nie obiecuje, a już tym
bardziej wiecznej szczęśliwości. Nie daje nadziei, żadnego fałszywego komfortu,
ani na ziemi ani w mitycznym niebie. Siłą rzeczy można by sądzić, że trudniej o
bardziej nihilistyczną filozofię, a tym samym ateiści nie mogą mieć w takiej
sytuacji poczucie humoru. Niejaki Mike Huckabee publicznie oświadczył, że „skoro wszystkie religie świata mają swoje
święta, to ateistom też się należy. Zaproponował dzień pierwszego kwietnia,
prima aprilis, w Stanach zwany Fool’s Day – dzień glupców”2. Można się zapłakać ze śmiechu. Ciekawe jakby
zareagował ów Huckabee, gdyby na ten dzień przenieś Wielkanoc, aby nie trzeba
było stale zgadywać kiedy przypadnie w następnym roku? Ja pominę genezę,
najbardziej zdumiewający kawał prima
aprilis udało się chyba zrobić papieżowi Grzegorzowi XIII, który wprowadził
w 1582 nowy kalendarz, przenosząc święto Nowego Roku z 1 kwietnia na 1
stycznia. Strasznie wtedy namieszał.
Aby
zrozumieć jak to jest z tym poczuciem humoru u ateistów, warto się przyjrzeć
chrześcijanom. Z założenia religia jest już bardzo poważna i nie ma w niej nic
śmiesznego. Ba!, uciechy życia doczesnego w przeważającej większości są
uznawane za grzech, a wtedy nie ma zmiłuj się. W dodatku propaguje się różnej
maści posty i umartwiania, które mają wierzących przybliżyć do szczęśliwego
zbawienia. To mi się kojarzy dość makabrycznie. Torturowana tygodniami przez inkwizytorów niby czarownic pewnie czuła wyraźną ulgę, gdy posyłano ją na stos, bo kończyły się
jej straszne tortury. Pewnie niejednego to skojarzenie oburzy ale usprawiedliwię się wypowiedzią kaznodziei
Wendy Kaminera: „(...) ateizm potrzebuje
humoru, nawet jeśli to ma być czarny humor”3. Byłbym
niesprawiedliwy, gdybym nie widział poczucia humoru niektórych wierzących.
Wystarczy poczytać Frondę. Ileż oni tam mają radochy, gdy uda im się opisać
męki piekielne, jakie spotkają niewierzących po śmierci. Mnie tu zastanawia
jedno, gdyż dziwnym trafem gro prawdziwych satyryków, humorystów czy
stand-uperów to ateiści. Jedni śmieszą bardziej inni mniej ale to właśnie
wynika z poczucia humoru zarówno autorów jak i odbiorców Trudno tu bowiem mówić
o jakimkolwiek szablonie. Jedno też wydaje się oczywiste, ateiści rzadziej
drwią z islamu, niemniej to nie powinno dziwić. Fanatyczni wyznawcy tej religii
mają zdecydowanie mniej poczucia humoru niż najbardziej ponurzy ateiści razem wzięci.
Przydałoby
się małe podsumowanie. Jeśli miałbym ocenić, który z poglądów jest bardziej
przygnębiający – teizm, czy ateizm – nie mam żadnych wątpliwości. Cel życia
jako wieczne zbawienie nie ma w sobie żadnej realnej wartości, jest li tylko
domniemaniem, a jednocześnie w niczym nie poprawia komfortu życia w cielesnej
powłoce. Nie likwiduje cierpienia i nie przynosi żadnej mu ulgi, jakby chcieli
propagatorzy tej tezy. Ba! cierpiący wierzący chętnie korzystają ze zdobyczy
nauk medycznych, której to dziedziny nie interesują sprawy życia wiecznego. Ateizm ze swym dążeniem do
szukania szczęścia jeszcze na ziemi, zdaje się mieć w tym względzie
zdecydowanie większe sukcesy. Natomiast poczucie humoru w tym sporze odgrywa
trzeciorzędną rolę, która, co najwyżej może tylko odzwierciedla samopoczucie jednych i drugich. Niestety tego
poczucia humoru nie da się mierzyć żadną miarą.
Na
koniec dwa przykłady poczucia humoru przeznaczone dla wierzących:
1. „Po czym poznać dwie zakochane ośmiornice?
Na spacerze trzymają się za rączki ... i za rączki, i za rączki, i za rączki, i za rączki, i za rączki, i za rączki i jeszcze za rączki”;
2. „Na ślubie wczoraj byłem.
- No i co, jak było?
- Normalnie. Obrączkę dostałem”4.
1. „Po czym poznać dwie zakochane ośmiornice?
Na spacerze trzymają się za rączki ... i za rączki, i za rączki, i za rączki, i za rączki, i za rączki, i za rączki i jeszcze za rączki”;
2. „Na ślubie wczoraj byłem.
- No i co, jak było?
- Normalnie. Obrączkę dostałem”4.
Przypisy:
1 – „50 mitów o ateizmie”: R. Blackford, U. Schüklenk, str. 59
2 – ibidem str. 71
3 – ibidem str. 71
4 – za http://www.katolik.pl/humor,891.html
1 – „50 mitów o ateizmie”: R. Blackford, U. Schüklenk, str. 59
2 – ibidem str. 71
3 – ibidem str. 71
4 – za http://www.katolik.pl/humor,891.html
Wielu ludzi cechuje specyficzne poczucie humoru. Dla jednych jest się z czego śmiać, a innych ta sama sytuacja po prostu nie bawi.
OdpowiedzUsuńCzymże jest szczęście? Dla mnie tym co mam, choć jak słusznie napisałam czegoś mi brak, czegoś czego nie sposób nazwać. Jednak pojawia się myśl nienazwana.
Bóg wiedział co robi. I pozwolił nam ludziom podejmować decyzje obarczone konsekwencjami. My mamy decydujący głos. Każdy z nas wybiera to co mu pasuje. Znam tak wielu katolików, którzy są nimi tylko z nazwy, że nie dziwi mnie iż Świat wygląda jak wygląda. To człowiek człowiekowi potrafi zgotować piekło na Ziemi.
Moje szczęście nie jest uzależnione od daty. Ale miło mi iż to właśnie był 13 dzień miesiąca :)
Dzięki za wzmiankę o literówce... Ale wiesz co? Niech już tak zostanie.
naja może coś znaczy? Naja - nowa ja :)
Ja się z Tobą zgadzam. Człowiek podejmuje decyzje obarczone konsekwencjami, ba, nawet z tym, że potrafi zgotować innym (i sobie) piekło na ziemi. Tyle, że do tego nie jest potrzebny żaden Bóg, ani tym bardziej Jego przyzwolenie.
UsuńPozdrawiam.
PS. Decyzja o literówce należy do Ciebie. Czasami mm podobnie :)
No ja się nie chciałem zajmować brakiem poczucia humoru u ateistów bo to przecież absurd. I nawet nie wiem, gdzie takie pojęcie pokutuje, oprócz tej książki o mitach. :)
OdpowiedzUsuńJa też nie sądzę, aby ateizm był przygnębiający. To raczej jego wizja dla wierzących w życie wieczne jest przygnębiająca - to po prostu kwestia perspektywy.
Wystarczy poczytać naszych rodzimych kaznodziejów, produkujących się na portalach katolickich (szczególnie pch24.pl, deon.pl o frondzie nie wspomnę) Ich wizja ateizmu przerasta tę, jaką prezentują przykłady z książki o mitach.
UsuńAle wiesz, że frondy i deony to takie skrajności? Nikt (no prawie nikt, bo zdarzają się i im ciekawostki) poważny tam nie pisze żartownisiów też tam nie spotkałem.
UsuńWięcej mam zaufania do deon.pl niż takich pch24.pl lub malydziennik.pl (Terlikowskich). Tam to dopiero mają poczucie humoru ;)
UsuńNo popatrz,a ja myślałam że poczucie humoru to cecha charakteru człowieka,a nie teisty bądź ateisty.Bo jak widać to ma znaczenie...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko Anastazja :)
Na charakter człowieka ma duży wpływ jego światopogląd :)
UsuńPozdrawiam pięknie :)
Osobiście widzę powiązanie poczucia humoru z podejściem do samego życia. Jeżeli ktoś bierze wszystko na poważnie i nawet w błahych sytuacjach nie stać go na wyluzowanie, będzie uważany za osobę nie mającą poczucia humoru. Nie ma to związku z tym czy się jest wierzącym czy nie.
OdpowiedzUsuń