niedziela, 1 marca 2020

Słodki smak Wielkiego Postu.


  Trzeba sobie od razu na wstępie wyjaśnić, że ten gloryfikowany Wielki Post ma charakter stricte religijny i mnie dziś nic do niego. Wierni wymyślili sobie kolejny rytuał i mają do tego pełne prawo. Tak jak każdy ma prawo być wegetarianinem, a nawet weganinem. To też forma postu na bazie ograniczeń kulinarnych, powiedziałbym, że nawet bardziej, bo nie tylko na okres przedświąteczny. Inną formą wyrzeczeń w czasie Postu jest unikanie zabaw i wszelkiego rodzaju rozrywek, choć tu granica jest bardzo płynna, bliżej niesprecyzowana. Nakazowo obowiązują trzy zasady: post kulinarny, jałmużna i modlitwa, a cechą dodatkową jest tak zwane nawracanie się i pokuta.

  Z tego wszystkiego najbardziej dla mnie niezrozumiałe jest pojęcie nawracania się wiernych z powrotem na właściwą wiarę(?). Oficjalnie ten termin znaczy tyle, że trzeba dokonać przemiany duchowej, tu: na odwróceniu się od grzechu, przyjęcie za podstawę akt wiary i skruchy, oraz jako stopień najwyższy, upodobnienie się do Jezusa, czyli gotowość poświęcenia życia dla wiary(?). I tak rok w rok na okrętkę, lekko ironicznie, bo prawdziwej wiary w wiernych nie ma(?) Pytajniki są w nawiasach, aby zaznaczyć te elementy, które są dla mnie zupełnie niezrozumiałe. Nie przypominam sobie, by Jezus nakazywał oddawać życie za wiarę, choć mówił, że niejednych to czeka. Nie rozumiem też, jak można tracić wiarę, skoro obowiązkiem wiernego jest stałe jej umacnianie. Można dojść do dziwnego wniosku, że przedświąteczny ascetyzm to może nie jedyna droga do zbawienia, ale bezwzględnie konieczna. Dlaczego tylko w dniach postu – oto wielka tajemnica wiary. Tyle teoria.

  Czy człowieka niewierzącego stać na jakąś formę ascetyzmu? Stwierdzę z pełnym przekonaniem, że nie tylko stać, ale czasami jest do niej przymuszony. Na przykład: przy wielu chorobach wskazana jest ścisła dieta. Raz w życiu przeżyłem taki półroczny okres i uchowaj Panie więcej. Z innej beczki: pracowałem na dole w kopalni, a ponieważ byłem nałogowym palaczem, czas tej pracy był wyjątkowym przykładem ascezy ze względu na kategoryczny zakaz palenia. Może dlatego dziś nie mam problemów z dłuższym przebywaniem w miejscach, gdzie nie wolno palić. Jeszcze jeden przykład ascezy: w zasadzie lubię alkohol, a jednak za sprawą „duchowej” potrzeby unikam opilstwa jak ognia, nie tylko w sierpniu, katolickim miesiącu trzeźwości. Nie będę przynudzał innymi przykładami, rzecz w tym, że nie traktuję tego jako drogi do zbawienia. I tu zaczynają się schody...

  Jeden z nawiedzonych po prostu mnie załamał. Czytam: „(...) choć chrześcijaństwo wiąże się z koniecznością wyrzeczeń, to podejmujący je człowiek może liczyć na nagrodę – i to niebagatelną, bo szczęście wieczne”. Cóż, moje liczne wyrzeczenia też skutkują nagrodą. Tu i teraz odcinam kupony. Z ekonomicznego punktu widzenia mogę spokojnie patrzeć w najbliższą przyszłość, co wydaje nie tylko konieczne, ale wręcz nadrzędne. Niestety, kolejny argument jest już nie do odparcia: „Różnica między chrześcijaninem a niewierzącym [w oryginale jest mowa o lewicowcu, a przecież nie każdy niewierzący jest lewakiem – dopisek mój] nie polega na tym, że ten drugi nie podejmuje wyrzeczeń, lecz na tym, że jego wyrzeczenia są bezcelowe” (sic!) Wynika z tego, że moja dieta lecznicza, czy abstynencja alkoholowa są bezcelowe bo..., bo nie poświeciłem ich Bogu. Brawo, większej głupoty w życiu nie czytałem, choć czasami trafiam na idiotyczne teksty Marcina Wolskiego. Aby było śmieszniej, autor tej bzdury przytacza kolejną: „(...) w stołówce pracowniczej czy szkolnej podają tylko mięso i nie ma wyboru? Katolik, także ortodoksyjny, w piątek może wówczas mięso „wsunąć” [podkreślenie moje] i odprawić pokutę w innej formie”. Z pełną ironią, ba!, sarkazmem: to taka ortodoksyjna odmiana powiedzenia: prawo jest po to, aby je łamać. Drobna pokuta, pięć minut na klęczkach podczas modlitwy, i już po bólu. Taki wegetarianin czy weganin, w takiej sytuacji po prostu nie tknie mięsa, a mimo to jest gorszy od chrześcijanina (wegetarianie i weganie są dziś w Kościele na cenzurowanym, innymi słowy, są traktowani jak heretycy). Bo oni rezygnują z posiłków mięsnych i głodują dla diabelskiej idei. Gdyby to samo robili w imię chwały Bożej, byłoby już ok.

  Marcin Jendrzejczak, bo o nim mowa, jeden z najbardziej ortodoksyjnych ortodoksów katolickich, ma dla niewierzących lewicowców [żeby trzymać się jego słownictwa] jedną, wręcz rewelacyjną dobrą radę: „Po cóż się katować, gdy wysiłek jest wielki, a korzyści żadne. Nie bójcie się, drodzy lewacy! Nie wyniszczajcie się na darmo! Cieszcie się życiem! Minus jest tylko taki, że musicie przestać być lewakami. Ale tego akurat wyrzeczenia nie pożałujecie”. Ja bym z tej dobrej rady wnet skorzystał, gdybym kiedyś nie był wierzącym, a dziś wierzących nie obserwował. Otóż śmiem twierdzić, że nie ma gorszego katowania siebie, niż wypełnianie wszystkich nakazanych rytuałów religijnych (które niczemu nie służą), niż stosowanie się do wszystkich zakazów wynikających z religii (a katolicy nagminnie się nie stosują), i wreszcie niż katowanie logiki normalnie myślącego człowieka. A najgorsze w tym to, że chcą narzucić to katowanie innym. Dodam w pełni ironicznym przekąsem: przecież tak naprawdę wierzącym ortodoksom nie chodzi o radość z życia doczesnego. Będą się radować dopiero w godzinie śmierci. Trochę jakby krótko...




39 komentarzy:

  1. "Będą się radować dopiero w godzinie śmierci. Trochę jakby krótko..."
    Jak zwykle Asmo trochę zmanipulowałeś. :) Pisząc "w" zamiast "od". To wystarczy, żeby powrócić na drogę prawdy. A więc: od godziny śmierci aż po wieki wieków. To jednak bardzo dłuuugo. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He, he, he... Jak zwykle zapytam retorycznie i to dwa razy: Zakładając hipotetycznie, że jest życie po życiu, jesteś pewna, że Ty to będziesz Ty? Nawet jeśli Ci się wydaje, bo tylko może Ci się wydawać, że będziesz tą samą osobą, potrafisz określić w jakim stopniu?

      To żadna manipulacja, ja się odnoszę do życia doczesnego, które po śmierci przestaje istnieć, choć wciąż nie odbieram Ci wiary w życie po życiu ;)

      I na koniec. „To jednak bardzo dłuuugo” jest błędem, wszak mówi się o wieczności, a skoro wieczność nie ma końca, „długość” przestaje mieć znaczenie. I to jest właśnie w tej wieczności straszne ;)))

      Usuń
    2. Ponieważ pytanie jest retoryczne, to i odpowiedź też będzie "retoryczna"... :))
      Nikt z nas nie wie czy jest życie wieczne, bo to jest tylko kwestia wiary. Zatem to czy i jaka będę w tym życiu, to też jest tylko kwestia wiary. Skoro tak, to wierzę, że w życiu wiecznym będę jeszcze ładniejsza niż jestem w życiu doczesnym, mądrzejsza niż jestem tutaj :))), itd.
      I to już na zawsze, skoro to "dłuuugo" wydało Ci się jednak zbyt krótkie i z końcem. Może być bez końca skoro tak wolisz …. :)

      Usuń
    3. Skoro wierzysz, że będziesz młoda i mądra, to znaczy, że nie będziesz tą, którą jesteś teraz, przy czym od razu zastrzegam, że nie wnoszę zastrzeżeń do Twojej mądrości dziś (jaki i Twojego wieku). Pomyśl: gdy byłaś młoda, na pewno nie miałaś tego bagażu doświadczeń, co dziś, a który kształtują naszą mądrość. Innymi słowy, Twoja młodość w życiu po życiu nie będzie tą samą młodością, którą pamiętasz. Będzie bogatsza o mądrość, która tej młodości nie przysługuje. Będziesz też tak młoda, jak to nie przysługuje Twojej mądrości. Którykolwiek przypadek rozpatrywać, to już nie będziesz Ty (również z innych powodów). Ale, co mi tam... Rzeczą ludzką jest marzyć o szczęściu, więc się mną nie przejmuj ;)))

      Ja w żadnym razie nie wolę wieczności ;)

      Usuń
    4. Kiedy widzisz ten wieczny świat wcale nie musi być taki, jaki jest ten nam znany tutaj. Ja wierzę, że będzie inny, oparty na innych prawach, innych wymiarach … Na przykład dzisiaj jestem młoda, a jutro jeszcze młodsza... :)
      Co więcej to zawsze będę "ja"!

      A Ty się tak "zatrzymałeś" na tym nam znanym. Że niby jak młoda to nie mądra, a jak już zmądrzeje to koniecznie dopiero na starość … :)

      Twoja "wola" może nie mieć nic do gadania, tam po drugiej stronie. I to może być Twój problem! ;)

      Usuń
  2. Ach, te porady, to zamartwianie się życiem wiecznym innych osób. A jak tak człowiek poczeka, przyjrzy się tym wszystkim złotoustym, umiłowanym w panu, to się okazuje, że albo żyjąc w związku mają kogoś na boku, albo ich własne dzieci ich nienawidzą, albo nerwica i zaburzenia lękowe. Pozostaję więc nieprzekonana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy mnie Twój powrót na mój blog. Smuci, że Ciebie zaniedbałem...

      Podzielam Twoje nieprzekonanie, choć ja jestem przekonany, że jest właśnie tak, jak to widzisz, a nie inaczej. Dodam od siebie, że tego (takiej hipokryzji) jest zdecydowanie więcej.

      Usuń
    2. Nie wiem nawet kiedy przestałam bywać, przypuszczam, że to zbiegło się ze stresami w pracy. Tym gorzej dla pracy, rzuciłam ;) Przyznam też, że poruszasz tematy ciężkie, które obgadujemy z mężem w realu. Jesteśmy takim małżeństwem, które ciągle do siebie gada. I czasem tak się nagadamy, że potem ja (Woland ma różnie) nie mam już ochoty o tym pisać. Więc bywa, że zajrzę tu, podrzucę mężowi o czym napisałeś, gadamy o tym trzy godziny zamiast robić obiad, a potem nie mam siły, żeby skomentować :D Czyli ... jesteś inspirujący.

      Usuń
  3. Z punktu widzenia osoby wierzącej autor ma rację, Ty w sumie masz rację z punktu osoby niewierzącej... Nie rozumiem tylko sensu wyśmiewania tego w co on sobie wierzy, ale to pewnie takie współczesne liberalne podejście. :)

    W pewnym sensie ma też rację, że neoliberalizm przynosi ze sobą całą masę reżimowych narzędzi, jak choćby polityczna poprawność, przymus akceptacji niektórych spraw - a wszystko posunięte rzecz jasna do absurdu.
    Kiedyś był taki prześmiewczy cykl w Uważam Rze a potem książka niejakiego Krakowskiego, "Lemingi. Młodzi, wykształceni z wielkich ośrodków..." nagrywający się z takich korpolewaków. Pomimo, że jest to parodia, autor oddał idealnie pewne zniewolenie mentalne takich ludzi, zakochanych często w bucikach, samochodzikach i tym podobnych. Myślących w swoim zamkniętym gronie jednakowo i wiecznie naigrawających się z "Wąsatych Januszów" z Podkarpacia", wszystko z pojęciem tolerancji na ustach.
    I jak mi małżonka czasem przynosi różne anegdoty z pracy, okazuje się, że wcale ta książka nie jest aż tak odległą od rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znów dostrzegam u Ciebie brak chronologii ;) To najpierw Jendrzejczak wyśmiewa lewicowców, choć nie rozumie tego pojęcia. Powinienem spuścić głowę w pokorze i pogodzić się z jego szyderstwami?

      Ależ manipulujesz, niczym prawnicy Ordo Iuris... A jakież to są te reżimowe narzędzia, poza tym, że to pustosłowie? Gdzie widzisz przymus akceptacji? W tolerancji, która z definicji jest przeciwieństwem przymusu? A już z tą polityczną poprawnością to (nie tylko Twoja) jazda po bandzie. Możesz mi wyjaśnić, tak prosto, co to jest polityczna poprawność, bo zdajesz się w ogóle tego pojęcia nie rozumieć.

      Przypomnieniem owego cyklu „Lemingi. Młodzi, wykształceni z wielkich ośrodków...” w Uwarzam Rze, dyskredytujesz się dwójnasób. Po pierwsze, uważasz, że z lemingów wolno, a wręcz należy się wyśmiewać, a jednocześnie twierdzisz, że „nie rozumiesz sensu [mojego] wyśmiewania tego w co on sobie wierzy”. Abyś się nie poczuł urażony, nie napiszę że to jest hipokryzja czystej wody... Tak gwoli ścisłości, ja nie wyśmiewam tego, w co on wierzy, ironizuję z jego argumentów przeciw niewierzącym. Po drugie, ze zdumieniem stwierdzam, że opierasz się na najbardziej skompromitowanym portalu, jakim jest „Uwarzam rze”. Wystarczy przyjrzeć się twórcom.

      Usuń
    2. Oczywiście że widzę przymus akceptacji. :) Na zasadzie wykluczenia osób o innych poglądach. Tolerancja była może kiedyś przeciwieństwem przymusu, kiedy oznaczała znoszenie czegoś - obecni wcale tego nie oznacza. A ten drukarz, który odmówił drukowania ulotek dla LGBTowców? Nie miał z tego powodu problemów prawnych?

      O nie mój drogi, to Ty się kompromitujesz - faktycznie w dwójnasób - po pierwsze zupełnym niezrozumieniem celu tego cyklu, po drugie porównując krytykę zachowań z krytyką konkretnych osób. On nie miał na celu wyśmiewania się z pracowników korporacji, tylko z pewnych nawyków i zachowań. TY walisz w konkretnego człowieka, posuwając się przy tym do manipulacji i kłamstwa - pisząc, że on się wyśmiewa z lewicowców. Jeśli już on krytykuje "lewaków", czyli osoby o skrajnych poglądach, natomiast wyraźnie pisze, że ni chodzi mu lewicowców:

      "Większość zwolenników lewicowych idei to normalni ludzie. Ba, niekiedy pełni dobrych intencji."

      Ale w tym miejscu jak zwykle nagle przestajesz umieć czytać. :)

      Nigdy nie uważałem, że Twoja krytyka dewocji jest zresztą zła - zawsze jednak przeszkadza mi uogólnienie.

      Ty się opierasz na skompromitowanej GW i jakoś Ci nie przeszkadza. I w czym ten" Uwarzam Rze" się tak strasznie skompromitował?

      Usuń
    3. Poprawność polityczna wyklucza akceptację tylko dwóch postaw: rasizmu i ksenofobii, przy czym i tak obie postawy mają się dobrze. Wiesz co to jest wykluczenie? Chyba pomyliłeś je z krytyką, przy czym zapominasz, że wszystkie poglądy krytykują się nawzajem, co jest dopuszczalne – jest przykładem tolerancji.
      Ty mi o jednym drukarzu, któremu w końcu i tak włos z głowy nie spadł, a zapominasz o formalnym wykluczeniu sędziów, tylko dlatego, że są sędziami. Przypomnę jeszcze o wykluczeniu grupy kobiet, którym odmawia się legalnej aborcji, jak również i antykoncepcji z powodu kuriozum zwanego „klauzula sumienia”. No więc, gdzie jest to wykluczenie?

      Tu już Cię zupełnie nie rozumiem. Zarzucasz mi uogólnienie, ale jednocześnie i to, że odnoszę do jednej konkretnej osoby (sic!) Jeśli mi coś cytujesz, to ja proszę nie zdaniami wyrwanymi z kontekstu. Cały fragment bowiem brzmi: „Większość zwolenników lewicowych idei to normalni ludzie. Ba, niekiedy pełni dobrych intencji. Nie chodzi tu o pokpiwanie z nich, lecz o skłonienie do myślenia. Po cóż się katować, gdy wysiłek jest wielki, a korzyści żadne. Nie bójcie się, drodzy lewacy! Nie wyniszczajcie się na darmo! Cieszcie się życiem! Minus jest tylko taki, że musicie przestać być lewakami”. Kapitalne znaczenie ma tu ostatnie zdanie. Dla niego nie ma różnicy między lewicowymi zwolennikami, a lewakami (o czym pisałem w komentarzu powyżej). Zresztą, czy większość to znaczy wszyscy? Większość podobno wybrała PiS, choć de facto są mniejszością.

      O kompromitacjach „Uwarzam rze” może innym razem. Tematyka daleko odbiega od treści notki. Napisz peon pochwalny, a ja Cię dokładnie wypunktuję ;) Pisałem nie raz o „Wyborczej”, i nie byłeś w stanie udowodnić, że jest skompromitowana.

      Usuń
    4. A co ma wspólnego z poruszonym tematem jakieś "wykluczenie" sędziów?

      W innych przypadkach jednak nie obyło się bez zdyscyplinowania karnego różnych osób, więc nie chrzań że nie spadł mu ostatecznie włos, skoro miał facet kupę nieprzyjemności.

      Nie rozumiesz? Uogólnienie dotyczy pisania o ludziach wierzących, ze są tacy a tacy, bo tak Ci się uroiło w głowie. Krytykujesz przy tym konkretne osoby - nie powiem czasem słusznie, czasem jednak manipulując czyimiś wypowiedziami po to tylko, żeby dało się go wrzucić do jednego worka z Twoją wizją - katolika wstecznika.

      Nie ma różnicy? Chyba dla kogoś, kto nie rozumie różnicy między lewicowcem a lewakiem - ja tam akurat widzę wyraźnie, że tekst dotyczy tych drugich - "radykalnej lewicy", co autor zaznacza kilkakrotnie ale i tak Ty będziesz to rozumiał po swojemu, żeby Ci pasowało do narracji Twojego "felietonu".

      Jest różnica między niemożnością udowodnienia czegoś, a faktem, że ktoś jest zaślepiony i nie docierają do niego żadne argumenty. Akurat tak się składa, że GW za badziewie uważają nawet ludzie o poglądach liberalnych i lewicowych - jest pewien warunek - samodzielne myślenie. Fascynaci Wyborczą, są tego waloru pozbawieni, więc nic w stanie nie jest ich przekonać że jest inaczej.

      Nie mam ochoty pisać żadnych "peanów pochwalnych", bo w przeciwieństwie do Ciebie nie wyróżniam jakoś tej gazety spośród innych - również jest ukierunkowana poglądowo, tylko w inną stronę, więc możesz sobie trwać nadal w swoim uwielbieniu "GW" :). Bardzo tylko byłem ciekaw, co według Ciebie tak kompromituje URZ. W końcu nawet taki Gmyz, nie bardzo różni się od takiego nomen omen Czuchnowskiego.

      Usuń
    5. Sędziowie nic nie mają do poruszonego tematu, ale to Ty piszesz o jakimś wykluczeniu, więc masz przykład, co jest prawdziwym wykluczeniem. Dalej będę się upierał przy włosie. Nieprzyjemności miał na własne życzenie. Właśnie z powodu ksenofobi. Ręce by mu powykręcało, gdyby wydrukował te plakaty? Nawet wyspowiadać by się nie musiał, bo żadnego grzechu by nie popełnił.

      Tu już szukasz dziury w całym, przypisując krytykę wobec z imienia i nazwiska wymienionego katolickiego ortodoksa, krytyce wszystkich katolików. Jeśli Ci się ta krytyka nie podoba, to albo podzielasz jego poglądy (o co raczej Cię nie posądzasz), albo masz w przysłowiowej dupie tych, do których jego obelgi są kierowane, nawet jeśli są lewakami. Z premedytacją starasz się ignorować dzisiejsze znaczenie słowa „lewak”. Dla ortodoksów, ale i konserwy, lewak to obelżywe określenie wszystkich tych, którzy tej ortodoksji i tej konserwy nie popierają. Mowa to o centrystach, liberałach jak i lewicy. Więc proszę, nie ściemniaj mi tu, że Jendrzejczak wyszczególnia jakąś marginalną grupę. Zresztą już pierwsze zdanie jego artykułu odnosi się do liberałów. A co to są lewackie ideologie (termin którym posługuje się w trzecim zdaniu)?

      I teraz już napiszę – jesteś hipokrytą. Ponownie zarzucasz mi uogólnienia, a jednocześnie stosujesz je w swoim komentarzu z pełną swobodą i bez zająknięci: „Fascynaci Wyborczą, są tego waloru pozbawieni, więc nic w stanie nie jest ich przekonać że jest inaczej”. Rozumiem, że znasz wszystkich fascynatów „Wyborczej” i wiesz na pewno, że to głąby, bez zdolności samokrytycznego myślenia. Nie chcę Ci dokuczyć, tym razem naprawdę zmilczę to, co pomyślałem. ;)

      Postaram Ci się opisać, co kompromituje ten portal, choć sam wskazałeś już na jednego: Gmyz ;) Natomiast nie bardzo rozumiem, co masz do zarzucenia Czuchnowskiemu? Że ujawnił przekręty KNF? A może to, że przybliżył postać Koti, żony Ziobry?

      Usuń
    6. Otóż mój drogi "wolnościowcu" - pewnie by mu nie powykręcało. Ale skoro nie miał ochoty ich drukować, to żadne zakichane "liberały" nie powinny go tego zmuszać.

      Nie wynika tekstu artykułu, żeby dla niego pojęcia "lewak" i lewicowiec były tożsame, więc może przetrzyj oczy i postaraj się przeczytać go po prostu jeszcze raz, ze zrozumieniem. Albo bez złej woli, co pewnie jest trudniejsze. A to pierwsze zdanie - "Jednym z zarzutów liberałów przeciw chrześcijaństwu jest jego nadmierny jakoby ascetyzm." to jakaś obelga, albo nieprawda? Prawdą jest też że liberalizm obecnie skręca z piskiem opon na lewo - tak bardzo, że pomimo iż nie powinny być te pojęcia tożsame, coraz trudniej odróżnić jednego od drugiego.

      A czy muszę znać wszystkich co do jednego płaskoziemców, żeby mieć wątpliwości, że to ignoranci? Specjalnie zresztą napisałem o fascynatach, a nie czytelnikach, co Ci umknęło. Czytać można, występują tam przecież ciekawe artykuły, ciekawych publicystów. ale jak ktoś mi się zachłystuje jaka to rzetelna gazeta - reakcja może być tylko jedna. Politowanie.

      Co mam? Że jest zwyczajnym łgarzem. Że manipuluje autoryzowanymi wypowiedziami, skracając je według swojego widzimisię. Starczy czy ktoś powinien mu w twarz napluć? I nie każ mi przykładów podawać, szkoda mi czasu na babranie się łajnie. Poszukaj sobie sam, nie powinieneś mieć trudności, żeby mieć materiał na kolejne dwa blogi. :) Chociaż nie, TY sobie kłamstwa wyborczej jakoś inaczej nazywasz...

      Usuń
    7. Nie liberały, a status firmy świadczącej usługi. Najpierw uzasadnienie wyroku: „niezależnie od tego, czy sprawa dotyczyłaby odmowy wydrukowania roll-upu dla organizacji LGBT, czy plakatów promocyjnych dla ruchów obrony życia, to należy ocenić ją dokładnie tak samo - w kategoriach błędnego pojmowania wolności sumienia” i to „błędnego pojmowania wolności sumienia” trzeba uwypuklić. A teraz reakcja Ziobry, który nie wyklucza też zmiany prawa w tej sprawie. Zapytaj więc siebie, po czyjej stronie jest prawo? Bo prawa w tej kwestii Ziobro do tej pory nie zmienił.

      Przeczytałem, na Twoją prośbę jeszcze raz i wniosek jest jeden: Jendrzejczak do jednego worka wrzuca liberałów, współczesnego wyzwolonego człowieka, lewacką ideologię, zwolenników radykalnej lewicy, radykalnych wegetarian, radykalnych zwolenników zdrowia, ekologistów, ideologów lewicowych oraz lewaków. Wszystkie te określenia pochodzą z tego jednego artykułu i są scharakteryzowane jako przeciwieństwo chrześcijaństwa. Wystarczy?

      Aaa, teraz się okazuje, że jednak nie wszyscy. Za SJP: fascynacja - silne zainteresowanie się czymś lub kimś. Fascynat (słowo nowotwór) to w takim razie, ktoś, kto ma silne zainteresowanie, tu: „Wyborczą”. Co w tym jest nagannego, że próbujesz tym słowem zdyskredytować czytelników tej gazety?

      Nie będę Cię zmuszał do podania przykładów łgarstw Czuchnowskiego. Ale może choć jeden wyrok, który mu te łgarstwa udowadnia? Tu od razu wyjaśnię. Jedyny wyrok dostała za słowa o państwie mafijnym. Wyrok został pod koniec ub. roku uchylony.
      Ja podobno oczerniam Jendrzejczaka, Ty oczywiście piszesz prawdę o Czuchnowskim ;)))

      Usuń
    8. Jeszcze odnośnie słowa fascynat. To słowo nie istnieje w słownikach, choć uznaje się, że jest synonimem słowa pasjonat w nowym, dzisiejszym znaczeniu: „ktoś, kto ma jakąś pasję, miłośnik, entuzjasta, zapaleniec” (za SJP PWN). W tym znaczeniu sam siebie uznam za miłośnika (fascynata) „Wyborczej” ;)

      Usuń
    9. A co komu do czyjegoś pojmowania wolności sumienia? Kto tą sprawę rozdmuchał?

      Podpowiem Ci - wszystkie te pojęcia polaryzują się w jednym miejscu. Dziwne, nie? Czego jednak nie rozumiesz? Clou tkwi tu w słowie ekstremizm. I tak - healthing nie ma tak naprawdę nic wspólnego ze zdrowiem, tak samo jak działania ekologiczne nie wszystkie mają coś wspólnego z ochroną środowiska.

      Ja mam propozycję - sprawdź sobie "fascinatio" podstawą tego słówka jest zauroczenie czymś - zresztą ktoś to napisał w komentarzu. Silne zainteresowanie nie określa czy jest to zainteresowanie pozytywne, czy negatywne - Ty interesujesz się silnie religią katolicką w Polsce, ale chyba byś zaoponował ostro, jakbym powiedział, że jesteś nią zafascynowany. Nieprawdaż?

      I to że niektórzy nie tykają gówna ma świadczyć o jego prawdomówności? Asmo, jest jeszcze wcześnie opowiedz jeszcze jakiś dobry kawał. :)

      Usuń
    10. Tym, którym ta wolność sumienia utrudnia życie. Ale bądźmy szczerzy, sprawę rozdmuchała do rangi wojny ideologicznej prawica, skoro oparła się o Ziobrę.

      Zaraz, zaraz. Jeśli coś się polaryzuje to tylko na linii chrześcijaństwo i te poszczególne określenia, zarówno razem wzięte i każde z osobna. Nie ma konfliktu między dbaniem o zdrowie a ekologią, tak jak nie ma go między liberalizmem a radykalnym wegetarianizmem. Ty mi tu teraz nie odwracaj kota ogonem jakimś ekstremizmem. Jeśli taki jest, to tylko u ortodoksyjnych radykałów, takich jak Jendrzejewski.

      Mam wierzyć wyjaśnieniom SJP PWN czy Twoim manipulacjom? Nie, nie miałbym żadnych oporów, gdyby ktoś określił moje zainteresowanie religią katolicką fascynacją, o ile fascynację rozumie się jak definicję przytoczoną w słownikach. Źródłosłów jest tu kompletnie bez znaczenia, tym bardziej, że łacińskie fascinatio znaczy: czar, zaklęcie, urok i... fascynacja.

      Masz rację, Twój dowcip o tym, że Czuchnowski jest łgarzem też uważam za dobry kawał ;)

      Usuń
    11. Jaasne, prawica chciała drukować ulotki i prawica zgłosiła sprawę do prokuratury bo ich wydrukować nie chciał. Wszystko ta straszna prawica... Co za smok ziejący ogniem ta prawica...

      Ależ nie moja wina, że nie masz pojęcia czym jest healthing i wydaje Ci się że to dbanie o zdrowie. :D Wiesz od braku wiedzy na ten temat jeszcze nikt nie umarł. Ba, może dla Ciebie nawet zdrowiej, że niektórych rzeczy nie rozumiesz, albo o nich nie wiesz.

      Możesz wierzyć w co chcesz, żyjemy w wolnym kraju. :) Etymolodzy też pewnie się z Tobą zgodzą, że źródłosłów nie ma znaczenia. :D Ten "urok" wprawdzie pasuje jak ulał do tego jak działa na Ciebie Wyborcza, ale uznajmy to za przypadek. :)

      Mówisz? Faktycznie, słyszałem legendy, że są tacy, co w XXI w. jeszcze wierzą, że kwiat polskiego dziennikarstwa rzetelnego i prawdomównego pracuje na Czerskiej. Awangarda niezłomnych, panteon taki, powiedziałbym. A tu okazuje się że jednak tacy Mohikanie istnieją.

      Usuń
    12. Ale mieszasz... ;) Pisałem kto rozdmuchał sprawę, a nie kto chciał wydrukować plakaty. Zleceniodawcy mieli pełne prawo zgłosić sprawę do prokuratury. Chyba, ze w tym kraju już prawo nie obowiązuje, to wtedy zwracam honor.

      No popatrz, Polak jak się patrzy, narodowiec, a po polsku nie potrafi się wypowiedzieć, i do angielszczyzny musi się uciekać. Tak ubogie jest Twoje słownictwo? Aż mi się wierzyć nie chce, bo podobno tłumaczysz coś tam. Gdzie ja coś napisałem, że to dbanie o zdrowie, bo ja tego w swoim komentarzu nie widzę? Wal pan śmiało, bo takimi zagrywkami mnie nie obrazisz.

      Taaa, jak będę pisał o kornie drzew też mi powiesz, że miałem na myśli czeską koronę ;) Radku, nie ze mną te numery. Tak to możesz ze swoim synkiem.

      Ewidentnie brak Ci argumentów, bo już do obelg się posuwasz. Oj cieniutko, cieniutko :D

      Usuń
    13. No mieli prawo i zgłosili. :) I sąd się tym zajmował. Fakt, że przepis był pomyślany o zupełnie innej sytuacji nie miał znaczenia.

      No przykro mi, że bycie Polakiem, czy tam nawet narodowcem jak mnie raczysz czasem nazywać, nie oznacza u mnie ignorancji - ciesz się, że zawsze jestem gotów Cię oświecić. Nie mniej jednak taka jest nazwa krytykowanej w tym artykule mody - co autor nazwał kultem zdrowia. I niestety to też wiąże się z drwinami, albo co najmniej uwagami pod adresem osób np. z nadwagą.

      Mój synek nie ma problemów z używaną przed siebie terminologią, więc i nie ma potrzeby.

      Obelg? A co tam dokładnie jest obelgą? Zresztą jakie można mieć argumenty na czyjąś niezachwianą wiarę w coś. Nawet jeśli wierzy w jakieś brednie. Ale cóż, zdarza się nawet ateistom...

      Usuń
    14. Nie o innej sytuacji, ale dlatego, że podobno ów przepis jest niekonstytucyjny, co stwierdził TK (jeśli można tak nazwać dziś ten organ) na polecenie ministra Ziobry.

      Aha, czyli da się to jednak powiedzieć po polsku. Tu wyłazi na wierzch cała Twoja manipulacja. Chcesz deprecjonować po kolei wszystkie elementy układanki Jendrzejewskiego, aby przyznać mu rację? Co jest złego w kulcie zdrowia? Inaczej: co jest gorszego w kulcie zdrowia niż np. w kulcie Matki Bożej?

      Gdy mi przedstawiłeś swoje metody wychowawcze, to on nie tylko nie ma problemów, on ich mieć nie może ;)

      Mam mówić do Ciebie Apacz? Przy czym wcale nie będę miał na myśli Indian Ameryki Północnej.

      Usuń
    15. Tak, ale mam na myśli że został też ustanowiony z innego powodu niż ochrona dajmy na to obrażonych gejów.

      A co Ci przeszkadza w niepolskim zwrocie, przecież taki z Ciebie pono kosmopolita.

      Co złego jest w kulcie zdrowia? A poczytaj sobie o Ortoreksji i bigoreksji. Trochę bardziej jednak szkodliwe od Kultu Maryjnego. W ogóle może warto trochę poczytać na ten temat przed udziale w dyskusji.

      A mów sobie Apacz, co byś tam przez to nie miał na myśli... "Ostatni Mohikanin" to przenośnia nie obelga. Chyba że jesteś rasistą i przyrównanie do członka rasy niebiałej jest dla Ciebie obraźliwe.

      Usuń
    16. Rzecz w tym, że ten ksenofob tylko gejom odmówił. Oni byli jego klientami, nie przyszli go namawiać na homoseksualizm.

      Mi radzisz, coś poczytać, więc też sobie poczytaj, co to jest kosmopolityzm. Było pisać po niemiecku albo rosyjsku, a najlepiej w gwarze śląskiej, tyle że ja nie rozumiem dlaczego dwóch Polaków musi rozmawiać w obcym języku. Wiem, że Polakom w ogóle się ciężko dogadać, ale obcy język tego nie zmieni.

      Każesz mi czytać o jakieś ortoreksji, bigoreksji, o których nawet ten Jendrzejewski nie wspomina. Przypisując mi nienawiść do wiary, kiedy krytykuję tylko jej pewne wynaturzenia, znów wyłazi z Ciebie hipokryzja. Może sam poczytaj o ruchach charyzmatycznych, o Legionach Chrystusa, modnym ostatnio ruchu Rycerzy Maryi, którzy raz w miesiącu robią procesję wokół krakowskiego Rynku – na kolanach! Może coś o sierocińcach prowadzonych przez zakonne siostrzyczki (celowo pomijam pedofilię). Jeśli bronisz takich wynaturzeń przez to, że krytykujesz moje opisywanie, co Ci przeszkadza ortoreksja i ta bigoreksja?

      Nie dodałeś tego „Ostatni” to raz, dwa na pewno nie jestem ostatnim, wreszcie trzy, mnie tak daleko do Mohikanina jak Tobie do Aborygena, co nie ma nic wspólnego z rasizmem.

      Usuń
    17. Nie widzę problemu. Poza tym ulotka jest formą propagowania czegoś - w związku czym daruj sobie banał, że nie przyszli go namawiać na homoseksualizm.

      Rozmawiamy po polsku, nazwa zjawiska pochodzi z języka angielskiego. Teraz raptem sobie przypomniałeś że jednak jesteś Polakiem... :D Kolejny raz się uśmiałem. Prawie do łez.

      Nadużywasz słowa hipokryzja. :) Ale to właściwe dla osób które mają coś za uszami, zawsze będą swoje cechy przerzucać na kogo innego. Zabrakło Ci argumentów - dajesz susa na jakichś Rycerzy Maryi. I co z tymi rycerzami? Troszczysz się o ich stawy? Walisz o siostrzyczkach prowadzących sierocińce, - pewnie we wszystkich kwitnie pedofilia i wynaturzenia, skoro znów uogólniasz. Kto tu jest hipokrytą?

      Mea Culpa, sądziłem że skojarzysz... Obiecuję już nie używać zbyt wyrafinowanych metafor, żebyś się nie obraził przypadkiem.

      Usuń
    18. W skrzynce na listy dziennie mam jakąś ulotkę a nawet i więcej. Wyobraź sobie, że nie biegnę do Lidla, Biedronki czy Żabki jak opętany.

      Bycie Polakiem nie wyklucza kosmopolityzmu. Nie odrobiłeś zadanej lekcji ;)

      Ha, ha, ha..., komu zabrakło argumentów? Odpłaciłem Ci tylko pięknym za nadobne. Ty mi o jakieś ortoreksji, ja Tobie o Rycerzach Maryi. Nie chodzi mi o ich stawy, te nie są moje, a o ośmieszanie Polski – robią z nas krainą zabobonów i ciemnoty. Zresztą masz już książkę w tym temacie i to o Krakowie ;)

      Zaczynamy się walić cepami, i to prawie dosłownie. Nie wiem po co, bo totalnie odeszliśmy od meritum notki. W ramach ugody nie będę wskazywał palcem, kto zaczął ;)))

      Usuń
  4. nazywanie "postem" deprywacji palenia papierosów na szychcie przez górnika pracującego na dole ma sens jedynie jako żart, ale tak na poważnie jest to nadużycie... aczkolwiek mogą się zdarzyć górnicy, którzy traktują tą deprywację jako ćwiczenie woli, albo jeśli ktoś jest uzależniony /bo nie każdy palący jest/ jako technikę kontroli nałogu i wtedy faktycznie można mówić o poście nieco bardziej serio...
    za to bycie wege /wegetarianinem, weganinem, frutarianinem/ na pewno nie jest żadnym postem, tak jak nie jest postem bzykanie się tylko z kobietami przez heteryka, ani nie jedanie kartofli przez kota...
    natomiast można nazwać "postem" dietę zaleconą przez lekarza lub aplikowaną sobie samemu z powodów zdrowotnych /kwestia ich skuteczności to już osobny temat, teraz o tym nie gadamy/...
    do pojęcia "post" chrześcijaństwo dorzuciło jeszcze aspekt pokutny, karania siebie za coś, także za sam fakt istnienia, ale dla mnie to jest już wypaczenie idei postu przez tą religię...
    ale...
    w pewnym micie o Jezusie bohater udaje się na pustynię w celu odbycia 40 dni postu... ja to pojmuję jako odosobnienie medytacyjne, które bywa praktykowane w różnych sytuacjach przed pewnymi zadaniami i zwykle wiążą się z tym pewne deprywacje /np. gastronomiczne/, ale de facto są one tylko pewnym narzędziem, elementem składowym takiego odosobnienia...
    co do omawianego artykułu, to napisał je wyznawca pewnej religii targetując do innych wyznawców w pewnym wewnętrznym żargonie owej religii... za słabo znam ten żargon, nie mój to krąg pojęciowy, w którym funkcjonuje, tedy niewiele z tego artykułu rozumiem, ergo nie ustosunkuję się doń...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piotrze, znów przypomnę, że notka ma formę felietonu, i pewne, gdzie indziej niedozwolone „chwyty”, są w tej formie dopuszczalne. Ja się z Tobą w pełni zgodzę, żadna forma ascezy u niewierzących nie spełnia wymogów postu wierzących. Skoro jednak autor szydzi z tych tematów, staram się „odwdzięczyć” pięknym za nadobne. Rzecz w tym, że dla mnie jego szyderstwa są w pełni zrozumiałe, w sensie zrozumienia, ale nie akceptacji.

      Wtręt o poście Jezusa jest jakby nie na miejscu. Jendrzejczak też do niego się nie odnosi. Nie mógł się odnieść, gdyż wtedy jego narracja legnie w gruzach. Jezus od nikogo nie wymagał umartwiania się, nawet jeśli tylko 40-sto dniowego. Owszem, zalecał umiarkowanie, ale to nie jest tożsame z postem rozumianym jako wyrzeczenie się wszystkiego, co dobre (kulinarnie). Dzisiejszy Wielki Post też tego nie wymaga i ma zupełnie inny charakter niż asceza. Jendrzejczak zaś pisze: „choć chrześcijaństwo wiąże się z koniecznością wyrzeczeń”, tym samym dowodzi, że nie rozumie idei Wielkiego Postu.

      Usuń
    2. wtręt o poście Jezusa jest na miejscu, gdyż tradycja tzw. "Wielkiego Postu" wśród chrześcijan /niestety nie wiem, czy u wszystkich odmian istniejąca/ oparta jest na tym mitycznym wydarzeniu właśnie, a ja użyłem tego jak przykładu wykoślawienia sensu wszelakich praktyk deprywacyjnych /ascetycznych/...
      za to osobną sprawą jest, jak różne kościoły próbują łagodzić pewne wymogi owych praktyk, czasem wręcz sprowadzając je do symbolicznych rozmiarów... mimo to nie zmienia to faktu wprowadzenia doń wspomnianego już elementu "pokuty", którego w innych religiach i tradycjach nie ma...

      Usuń
    3. Wielki Post nie jest próbą naśladowania pobytu Jezusa na pustyni. Może w jakimś stopniu w wymiarze duchowym, jako czas medytacji nad swoim grzesznym życiem, choć przecież Jezus nie o tym tam rozmyślał. Nie był grzesznikiem. To czas przygotowań, nomen omen, do radosnych Świąt Wielkiej Nocy. I tego nie potrafię zrozumieć ;)))

      Usuń
    4. ja też nie potrafię i nawet się nie staram, zresztą nie muszę, bo mnie to nie dotyczy :)

      Usuń
  5. Nie wiem, czy ktoś jeszcze gorliwie wypełnia te kościelne przykazania. One po prostu nie przystają do współczesnego życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też ne wiem ;) Przypuszczam jednak, że są tacy, co próbują.

      Usuń
    2. Ale o jakie przykazania w szczególności chodzi? O tę wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych w piątki i tylko trzy posiłki przez dwa dni w roku?
      O matko, ależ to są ciężkie wyrzeczenia w dzisiejszym czasie!
      Kiedy zamiast tego mięsa wolno jest jeść bez ograniczeń i wszelakie pieczywo, i nabiał, a nawet ryby. Także kasze i potrawy mączne, warzywa i owoce. No już bez przesady!
      Nie ma natomiast żadnych nakazów co do tej modlitwy i jałmużny - tu każdy sam decyduje co w tym zakresie robi. Poza jednym - w czasie wielkanocnym komunię św. powinien przyjąć. Bo już do spowiedzi może się udać w innym czasie, byle raz w roku!

      Usuń
    3. Wezmę w obronę Szarabajkę. ;) Fakt, ona nie sprecyzowała o jakie przykazania chodzi, ale wydaje mi się, że skoro mówi o przykazaniach, to nie o poście. Post nie wynika z przykazań.

      Niemniej, przyjmijmy, że jednak chodzi tylko o post. Tu przytoczę słowa Jendrzejczaka z notki: „Katolik, także ortodoksyjny, w piątek może wówczas mięso „wsunąć” i odprawić pokutę w innej formie”. Odpowiem Twoimi słowami: „O matko, ależ to są ciężkie wyrzeczenia w dzisiejszym czasie” dodając ironicznie: nie zjeść jednego obiadu w tygodniu. Mogę się mylić, ale chyba biskupi na taką okoliczność dyspensy nie dali?

      Usuń
    4. Post nie wynika wprost z przykazań dekalogu. Ale katolika obowiązują także tzw. przykazania kościelne, tak właśnie - przykazania! I jest m.in. takie - posty nakazane zachowywać. :)
      No i powinieneś się jednak na coś zdecydować - są nakazane posty, źle, jest dyspensa , też źle... :))

      Usuń
  6. Do you understand there's a 12 word sentence you can say to your crush... that will induce intense emotions of love and impulsive appeal to you deep within his heart?

    That's because deep inside these 12 words is a "secret signal" that triggers a man's instinct to love, worship and care for you with his entire heart...

    ====> 12 Words That Trigger A Man's Desire Response

    This instinct is so hardwired into a man's genetics that it will drive him to try better than before to to be the best lover he can be.

    In fact, fueling this dominant instinct is absolutely mandatory to achieving the best ever relationship with your man that as soon as you send your man a "Secret Signal"...

    ...You will instantly notice him open his mind and soul for you in such a way he's never experienced before and he'll see you as the one and only woman in the world who has ever truly fascinated him.

    OdpowiedzUsuń
  7. Do this hack to drop 2 lbs of fat in 8 hours

    Over 160k men and women are losing weight with a easy and secret "liquid hack" to drop 1-2lbs every night in their sleep.

    It is very easy and works every time.

    Here's how you can do it yourself:

    1) Grab a clear glass and fill it up half the way

    2) Now follow this crazy HACK

    and become 1-2lbs lighter the next day!

    OdpowiedzUsuń