wtorek, 14 kwietnia 2020

O religijności słów kilka


  W jednej z ostatnich notek ledwie tylko napomknąłem o wersji, w której Bóg nie karze nas pandemią, Bóg chce nam coś pokazać. Dla mnie i ta wersja jest nie do przyjęcie, wynika z niej bowiem, że Bóg pielęgnuje pandemię do pisania horroru. Wykorzystuje ja, abyśmy się przekonali, że nie ma nic lepszego niż wielbić Go ponad wszystko, gdyż tego oczekuje i po to nas stworzył. Scenarzysta i reżyser makabrycznych sytuacji, w których jednakowo cierpią winni jak i niewinni. W filmowym spektaklu mamy do czynienia z fikcją, pandemia zaś jest faktem, za który wielu przyjdzie zapłacić życiem i tragediami – bankructwa, bezrobocie, bieda – wszystko rzekomo ku chwale Pana.

  Kochani (tak zwraca się do swoich słuchaczy i fanów, najpopularniejszy kaznodzieja youtuber, Adam Szustak), nie mogło nam się nic lepszego w życiu przytrafić. I to w najważniejszym dla katolika czasie, jakim jest okres świąt wielkanocnych1. Szustak wprawdzie zaklina się, że te wszystkie tragedie są również i dla niego straszne, na dodatek nie ma teraz tłumu słuchaczy, nie może jeździć po świecie głosić Słowa Bożego, ale w gruncie rzeczy, a może dzięki temu, wiele spraw związanych z wiara i religijnością w pełni wreszcie zrozumiał(?). W swym najnowszym wideoklipie najwięcej miejsca poświęca religijności i napiszę szczerze – w jakieś części z jego oceną się zgadzam, ba!, mam wrażenie, że mnie w niektórych ocenach splagiatował, ale mu daruję, wspaniałomyślnie, tak po ateistycznemu. Głównym motywem jego wynaturzeń jest stwierdzenie: religijność jest ważna, choć wiara bez religijności jest lepsza, niż religijność bez wiary. Chciałoby się rzec: nihil novi, ale powiedz to wierzącym gorliwie Polakom, szczególnie tym, dla których Eucharystia jest ważniejsza od zdrowia. Od zdrowia swojego, bliskich i tych nie bliskich. Tu pozwolę sobie na wtręt o innym artykule, który pokazuje dobitnie, jakie jest podejście do tego problemu ze strony ortodoksów. Już tytuł jest pełen wyrzutu w ironizującym tonie: „Za limit pięciu osób na Mszy Wielkanocnej podziękujmy premierowi i... prymasowi”2. Dwa znamienne cytaty: „Gdy Mateusz Morawiecki zostawał szefem polskiego rządu, deklarował, że chce chrystianizować Europę. A do historii przejdzie jako ten, który zabronił Polakom pójść do kościoła w Wielkanoc3 oraz „W kościołach nie ma kas, jest tylko pusta w ostatnich tygodniach taca, więc do supermarketu wciąż może wejść znacznie więcej osób (tam gdzie jest 25 kas może wejść naraz 75 osób) niż do kościołów4. Nie znam supermarketu z dwudziestu pięcioma kasami, najwięcej, bo dziesięć wydziałem w Ikei, ale arytmetyka jest poprawna.

  Wróćmy do kaznodziei youtubera. Słucham: Większość naszej wiary to nie jest wiara. Większość naszej wiary to jest religijność. To zwyczaje i praktyki, niejednokrotnie zabobony, gdzie oczywiście tli się jakiś zalążek wiary, nie mówię, że go tam nie ma w ogóle. Tli się tam chęć kochania Pana Boga i bycia z nim, ale ona się zatrzymuje, czuje się spokojna i bezpieczna, bo ma te praktyki i w związku z tym się nie rozwija. Przy pełnej zgodzie w temacie religijności na pokaz, która jest tylko niewiele znaczącym dodatkiem do wiary, Szustak dodaje dość kontrowersyjnie: W tej chwili Pan Bóg zabrał nam to [religijność - dopisek mój]. Dał nam okazję przez to, co się dzieje na świecie. Nie mówię, że Pan Bóg wysłał tę epidemię - nie, Pan Bóg jej nie wysłał, ale On dokładnie do tego chce ją wykorzystać [podkreślenie moje]” (sic!) Nie wiem, czy ten Szustak wie, że różnica między zesłaniem epidemii, a jej wykorzystaniem jest tak niewielka, że prawie żadna? W obu przypadkach: kary i nauki przez cierpienie, Bóg jawi się jako sadysta. Wątpię, czy Szustak chciał taki obraz swojego Boga przedstawić, ale tak mu niestety wyszło. A już prawdziwym kuriozum jest tytuł wideoklipu: „Dlaczego epidemia to wielkie błogosławieństwo?”, który sugeruje, że powinniśmy się z pandemii cieszyć, dziękować Bogu za nią, jak z każde błogosławieństwo. Czy Szustakowi należy się podziękowanie za takie nauki? Mam wątpliwości, wydaje mi się, że po prostu popłynął..., i to popłynął z prądem, który sugeruje, że Bóg w pandemii maczał palce.

  Już pisałem, katolicyzm stanął przed poważnymi problemami natury teologicznej w związku z pandemią. Przedstawiłem dwa skrajne różne spojrzenia na to zdarzenie i konsekwencje z niego wynikające, i żadne, bez względu na intencje, niczego nie wyjaśnia. Ani Krystian Kratiuk swym sarkazmem nie obroni fałszywie przesadnej religijności, ani zakonnik Adam Szustak nie przywróci tej religijności właściwego wymiaru. Przez ostatnie trzy dekady Kościół katolicki z religijności uczynił bożka ważniejszego niż sama wiara, że wymienię obrazę uczuć religijnych, klauzulę sumienia, obrzędowość nacechowaną patetycznością, czy wreszcie klerykalizm w sensie mieszania się w życie polityczne i społeczne. To wszystko może się dziś zawalić niczym domek z kart za sprawą mikroskopijnego wirusa. Może tak być, że ten wirus to metaforycznie pierwiastek boga, takiego prawdziwego, materialnego boga, choć jako ateista i jemu nie będę się kłaniał.





24 komentarze:

  1. Nie przekonales mnie Asmodeo. Na zakonczenie swojego felietonu, bardzo bym sie cieszyla, gdybys napisal, ze to tylko Twoje rozumienie sprawy, ze inni moga inaczej odbierac to, co np. wyrazil w swoim filmiku ksiadz Adam i ze nie kazdy moze sie, czy musi, z Toba zgadzac. Wypowiedz Adama odbierasz po swojemu, ja po swojemu i dlatego przedstawiajac na swoim blogu jego wypowiedz, nie sugerowalam odbiorcy zadnych swoich mysli. Kazdy niechaj sam, bez niczyjej pomocy zastanowi sie nad sensem tej wypowiedzi i mysli w niej zawartych.
    Sle serdecznosci :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A powinienem Cię przekonać? ;) Już drugie zdanie notki zaczyna się od słów: „Dla mnie” i to „mnie”, „mój”, „mam” występują dość często. Czasami wydaje, że za często, ale nie potrafię od tego uciec. Innymi słowy, ktoś kto czyta, nie może mieć żadnych wątpliwości, że wyrażam swoją, i tylko swoją opinię. Od nikogo nie wymuszam aprobaty. Na moich blogach często dochodzi do ostrych sporów, w których muszę tej swojej opinii bronić, ale nie narzekam, mnie taka forma odpowiada. A to, że Ty nie chcesz przekazać swoich opinii, cóż, Twoja wola, Twój styl ;)

      Nasuwa mi się jednak pewne zastrzeżenie do tego Twojego stylu, choć go nie oceniam w kategoriach dobry-zły. Piszesz: „Każdy niechaj sam, bez niczyjej pomocy zastanowi się nad sensem tej wypowiedzi i myśli w niej zawartych”. To nie jest zachęta do dyskusji. Ale nie znam motywacji, jakimi się kierujesz przy prowadzenia blogu, gdzie lepiej nie wyjawiać swoich opinii.

      Tu Cię sprowokuję. Potrafisz uzasadnić tytuł wideoklipu Szustaka „Dlaczego epidemia to wielkie błogosławieństwo?”?

      Odwzajemniam serdeczności ;)

      Usuń
    2. I tu masz racje Asmodeo; jestem sklonna do rozmow na sprawy mnie interesujace i ktore rozumiem, ale /wczoraj mialam urodziny ;)/ mam lat "ilestam" i znam Polakow tzw. dyskusje. Rozmawiac potrafia, zwlaszcza przy stole z zakaska, lecz dyskusje nie sa ich najmocniejsza strona. Moze wlasnie dlatego czytam, lecz nie biore sie za dysputy? Wiem z gory, ze niezbyt mi wychodzi obrona moich argumentow. Ale ...
      Czytam m.in. ksiazki pozytywnego myslenia, a posrod nich ksiazki Louise L.Hay. Jej dziecinstwo bylo koszmarem, prawdziwy dramat. Gdy dorosla dowiedziala sie, ze nie przezyje raka. Zapadl wyrok. A jednak... W swojej ksiazce napisala, ze kazde, najciezsze nawet zyciowe doswiadczenie moze stac sie blogoslawienstwem, bo uczy zycia. Nadmienila, ze nie bylaby dzis tak doswiadczona zyciowo, gdyby nie to, co dotychczas przeszla. Nie oznacza to, ze kto ma dobre zycie nie jest madrym czlowiekiem, lecz jesli zycie to nie kopnelo go choc raz, to nie zawsze musi docenic dobro, jakie go spotyka.
      Na moim blogu lepiej nie wyjawiac swoich opinii? Zle mnie oceniasz Asmodeo. Szanuje kazda wypowiedz, kazdy komentarz, jaki sie tam pojawia. Nie mam ich wiele, nie mam tez postow zachecajacych do dyskusji. Bloga zalozylam dla przyjemnosci raczej, niz dla zagorzalych dysput. Poza tym jestem juz zmeczona tematami, jakie wciaz sie porusza wszem i wobec. Mam dwa inne blogi, na ktorych wylaczone jest zamieszczanie komentarzy, bo sa one bardzo osobiste. Moglabym prowadzic tzw. pamietnik pisany piorem, lecz wole siedziec przy komputerze. Nad pamietnikiem piorem pisanym jeszcze sie zastanowie :)
      Asmodeo, w moim zyciu rowniez doswiadczylam wielu bolesnych chwil i moze dlatego dzis raczej unikam stresogennych okolicznosci, choc nie zawsze mi to wychodzi. Dzieki tym zlym chwilom jestem dzis psychicznie bardzo silna i jest to w pewnym sensie odpowiedz na Twoje pytanie o blogoslawienstwach zlego. Zgadzam sie z Adamem :)
      Pozdrawiam i zycze Zdrowia :)

      Usuń
    3. To blisko nam do rocznicy urodzin, które ja obchodziłem w Wielki Piątek ;)

      Skoro nie bardzo lubisz polemikę, nie będę Cię nią męczył. Wspomnę tylko, że nazywanie tragicznych przeżyć błogosławieństwem jest dużym nadużyciem. Gdyby w miejsce „błogosławieństwem” Szustak wpisał np. „trudne doświadczenie” nie miałbym się czego czepiać.

      Ja Cię nie oceniam, źle mnie zrozumiałaś. Pisząc „To nie jest zachęta do dyskusji” miałem na myśli to, co dosłownie tym zdaniem chciałem powiedzieć. Przecież nie potępiam Cię za formę, ani za motywację. Po prostu mocno się tu różnimy;)

      Odwzajemniam pozdrowienia i życzenia ;)

      Usuń
  2. Asmo jak zwykle przewrotny. Tak, jak jak mu pasuje:))

    "Mieć skłonności do konserwatyzmu, a być konserwatystą to jednak duża różnica."
    Tutaj dostrzegasz duze roznice.

    W tym ukladzie:
    "Nie wiem, czy ten Szustak wie, że różnica między zesłaniem epidemii, a jej wykorzystaniem jest tak niewielka, że prawie żadna?!

    Roznicy nie ma orawie zadnej:))
    Asmo wez, bo manipulujesz tak, jak ci odpowiada:)) Takimi niuansikami probujesz powkrecac te swoje tezy. Powykrecac to i owo. Ja wysiadam.
    Wieksza roznica jest w tym co mowi Szustak o pandemii i jej wykorzystaniu, niz ty o sklonnosciach konserwatywnych a byciu konserwatysta:))

    JA widze tez pewien pozytyw tego co sie wydarzylo, ale tez chcialabym byc przez ciebie dobrze zrozumiana. Nigdy bym sobie pandemii nie zyczyla, ani dla siebie ani dla swiata, ale my ostatnio sporo gadamy miedzy soba przy stole. Zatrzymalismy sie w tym codziennym pedzeniu w sumie za niczym, za tym aby wyrobic sie z codziennymi sprawami. teraz wiele tych spraw odpadlo i zostalo bycie ze soba. I nawet jest fajnie:)) No ale do tego bycia fajnie jestesmy tez zdrowi:))

    Ubawilam sie tym twoim ateistycznym wybaczeniem plagiatu Szustaka. No coz widze, ze masz kaznodziejskie zapedy skoro nawet w pewnych sprawch zgadzasz sie z kazaniem tego ksiedza:)) Nie pozwol sie nastepnym razem wyprzedzic w myslach. Glos swe slowo w pore i nie w pore:)) Jak glos wolajacy na pustyni:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a tam w opinii na każdy opisywany temat przewrotności nie widzę. Powiedzmy, że bywam do bólu szczery ;)

      Aniu, przecież mnie o to właśnie chodzi. Szustak zaklina się, że nie podziela opinii o zesłaniu pandemii, on optuje za tezą, że Bóg pandemie wykorzystuje. To tak jakby twierdzić, że pedofil nie gwałci swojej ofiary, on ją tylko wykorzystuje. Niby nie to samo, a jednak to samo.

      Wiesz, prawie z każdego nieszczęścia da się wyciągnąć jakieś pozytywne wnioski. Nikt tu Ameryki nie odkrywa, tylko po jakie licho mieszać w to Boga? Mam dość negatywny stosunek do powiedzenia: „codzienne pędzenie w sumie za niczym”. Wyświechtana formułka mająca usprawiedliwić lenistwo czynne i umysłowe. Taka cicha gloryfikacja „jak mnie Boże stworzyłeś, tak mnie masz”, innymi słowy – stagnacja. Jeśli po to miałbym się urodzić, to lepiej żebym się wcale nie urodził. Dziś żyję na zwolnionych obrotach, i to nie tylko z powodu pandemii. Jest czas na naukę, jest czas na spełnianie pragnień i marzeń, jest i czas na luz, którego właśnie doświadczam. Ale wszystko we właściwym czasie ;)

      To zdanie o plagiacie miało ubawić i cieszę się, ze spełnił się mój zamiar ;)

      Usuń
  3. Musiałabym całości na YouTubiw wysłuchać

    "Czas absolutnie specjalnego błogosławieństwa bożego"
    Czas pandemii jaki teraz mamy,ludzie chorują,umierają ,tracą pracę
    może być co najwyżej sposobnością do jakiś przemyśleń.Czy coś w tym stylu.Nie dostrzegam błogosławieństwa.
    Z pięciu minut obejrzanego filmu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tam gdzie dziękują premierowi to ja raczej nie zajrzę ;)

      Usuń
    2. Szustak traktuje jako błogosławieństwo zamiar Boga, który każe mu się zastanowić nad sensem religijności, jako obrządku i rytuały. Ja bym się wnet pod tym podpisał, gdyby w to jednak Boga nie mieszał. Do takich wniosków można dojść bez pandemii – wystarczy otworzyć oczy.

      Ironicznie „dziękują”, bo w tych podziękowaniach widać nerw ;)

      Usuń
  4. Nic mnie tak nie irytuje, jak oskarżanie Boga za całe zło. Bóg nie ingeruje w życie ludzi tu na ziemi w taki sposób. Nie obwiniajmy Boga o to wszystko, co jest naszym udziałem i naszym działaniem. Ważymy to piwo sami, a potem szukamy winnych i przeważnie tym winnym jest Bóg. (jakież to proste) On nie zsyła na nas chorób i nieszczęść. Człowiek sam włazi w gówno, a potem obwinia Boga o to, że cuchnie. Tak wierzę ! Kropka!
    Co do Szustaka, kilka razy słuchałam, tego wszystkiego, co ma do powiedzenia. Wniosek jest jeden - Katolik, który od czasu do czasu mówi z sensem, ale częściej wygaduje głupoty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, Olimpio, ja nie mam z tym problemu. Nie ma Boga, nie ma kogo obwiniać, ale też komu dziękować ;)
      Natomiast ci, co wierzą mają jednak problem. Właśnie z czymś takim jak pandemia. Jeśli Bóg ma być stworzycielem wszystkiego, musi być też stwórcą wirusa. Gorzej, również jest stwórcą zła i od tego nie da się uciec. Stąd takie „wygibasy”, aby móc to jakoś wytłumaczyć.

      Usuń
    2. Asmo,
      podążając za Twoim tokiem myślenia bombę jądrową też stworzył Bóg?...Czyli Hiroszima, Nagasaki czy Czarnobyl, to też dzieła Boże???

      Usuń
    3. Jeżeli uważamy Boga za stworzyciela to Szatan jest głównym jego "dziełem".
      Zło czynione przez ludzi ,tylko na konto ludzi może być zaliczone

      Usuń
    4. Olimpio:

      Przy odrobinie złej woli i wybuch bomby atomowej mógłbym udowodnić jako „dzieło” Boga.

      Podzielam zdanie Asenaty, zło czynione przez ludzi, tylko na konto może być zaliczone. Ale trzeba to poszerzyć o dwa aspekty.
      Raz, istnieje zło niezawinione przez ludzi, poza tym że sami istnieją i ich ono dotyka – właśnie pandemie, ale i choroby niepandemiczne (np. onkologiczne).
      Dwa, jeśli uznać, że zło wynika z istnienia człowieka, trzeba się jednocześnie i bezwarunkowo zgodzić z tym, że dobro ma też tylko jedno, takie samo źródło (bez pierwiastka boskości).
      Pozostaje jeszcze zło „czynione” przez kataklizmy, na które człowiek nie ma żadnego wpływu.

      Usuń
    5. Wszelkiego rodzaju żywioły,pandemie,choroby rządzą się własnymi prawami.Nawet Bóg jest tu też bezradny.
      Zło jest przeciwwagą dla dobra.Jedno bez drugiego nie może istnieć.

      Usuń
    6. Pełna zgoda, żeby jeszcze tylko wierzący przyjęli (zrozumieli) tę oczywistą oczywistość ;)

      Usuń
  5. Doprawdy, trudno jest mi w temacie napisać coś nowego. W samym założeniu, że Bóg stworzył wszystko i za wszystko należy mu dziękować, bo w przeciwieństwie do relacji rodzice-dziecko, my nigdy nie dorastamy i ciągle musimy się płaszczyć, jest coś z sado-maso. I niektórzy lubią sado-maso. Dlatego idą tą ścieżką. Taka jest moja opinia :)

    Co do oceny Szustaka, że religijność dominuje nad wiarą, też to zauważam. Teraz nawet bardziej, gdy od rodziny i typowego polskiego środowiska jestem daleko. Ludzie zachowuja automatyzmy i to te automatyzmy dominują nad ich życiem. Nie towarzyszy temu żadna głębsza refleksja. Gdyby było inaczej, święta musiałyby zaowocować jakąś zauważalną, duchową odnową. Nie widzę tej odnowy ani w blogerach religijnych, którzy zaraz wracają do użerania się, nie widzę tego zjawiska w społeczeństwie (rzekomo zdominowanym przez chrześcijańskie korzenie). Zastanawia mnie jak na społeczeństwo wpłynie niemożność bezmyślnego, zwyczajowego uczestniczenia w mszach. Czy obudzi jakieś refleksje, po kij mi to?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W mojej opinii owa religijność, szczególnie w sensie obrzędowości, wynika z potrzeby uzewnętrznienia, pokazania, że jest się wierzącym, co przy okazji umacnia w przekonaniu, że skoro jest ich tak dużo i wszyscy robią to samo, to nie mogą mieć żadnych wątpliwości.

      A jednak, wbrew temu, co mówi Szustak, coraz więcej wierzących odrzuca tę religijną otoczkę, dając miejsce wątpliwościom, co uwidacznia się w postępującej sekularyzacji. Jest jednak problem, który umknął Szustakowi. Wbrew jego pobożnym życzeniom, odrzucenie tej otoczki wcale nie musi skutkować pogłębieniem wiary. I tu koło się zamyka.

      Usuń
    2. To jest trochę jak z czytaniem Biblii - nie zawsze oznacza, że czytający jest osobą wierzącą lub zmierza w tym kierunku. Znam sporo ateistów z dobrą znajomością Pisma ;)

      Usuń
    3. Asmodeo: biorę w obronę Adasia, który, powołując sie na Pismo, pyta: co bedzie, jesli odebrana wam bedzie otoczka religijnych rytualow, nabozenstw, czy innych liturgii? Albo skierujecie swoje zycie na zeświecczenie, albo zastanowicie sie nad sensem swojej wiary. Adasiowi nic nie umknelo, jest niezwykle bystrym obserwatorem; nie powiedzial przeciez, ze odrzucenie otoczki religijnosci musi skutkowac poglebieniem wiary. Wrecz przeciwnie; wyrazil swoja obawe, ze gdyby odebrac ludziom mozliwosc udzialu w religijnych obrzedach, okazaloby sie, ze wiara wiekszosci to tylko wydmuszka, ktora dotychczas wypelniali religią, nie sercem. Powolal sie na Pismo, przywolal Izajasza. Adam to bystrzacha - zna doskonale nie tylko Slowo Boze, ale i ludzi, ktorzy uprawiaja "religię chodzoną" :)

      Usuń
    4. Świechna, masz przed sobą właśnie takiego ateistę ;)

      Usuń
    5. Przecież nie bronię Ci lubić Szustaka, ani tym bardziej nie mam zamiaru od niego odciągać. ;)

      Nie to miałem na myśli, pisząc o tym, co umknęło Szustakowi. Rzecz w tym, że i bez skutków pandemii, czyli doświadczenia braku rytuałów i obrzędów, sekularyzacja ma się dobrze. W mojej opinii przyczyn jest kilka, ale jedną z ważniejszych jest kler i wcale nie dlatego, że są wśród nich czarne owce. Widzisz, Szustak potrzebował pandemii, odseparowania od wielbicieli, aby zrozumieć, że coś z tą religijnością jest nie tak, niestety nie dostrzega do końca mierności przekazu, jaki oferują księża w roli katechetów (nie mam na myśli tylko nauki religii w szkołach). Niestety, Szustak w mojej opinii też nie potrafi uciec od tej maniery, choć próbuje czegoś innego.
      A teraz zastanów się jaką manierę mam na myśli? ;)

      Usuń
    6. To prawda Asmodeo, ze mierni, monotematyczni i nudni sa katecheci i kaznodzieje kk. Adam odstapil od innych nie tylko sposobem prowadzenia wykladu, lecz przede wszystkim poruszanymi w nim tematami. Sprowadza je na ziemie, nie, jak inni, krazy gdzies nad oblokami. Jednakze jest czlowiekiem kk z zawodu i nie moze calkowicie odstepowac od dogmatycznych kanonow tego kosciola. Prawdopodobnie chcialby to uczynic, lecz musialby wtedy zmienic zawod.
      Maniera? Jesli mamy to samo na mysli, co Ty, to ja lubie te maniere :) Dotyka ona ludzi stojacych na wysokim szczeblu intelektu /dlatego Ciebie chetnie czytam :)/ i wynika z checi, a wlasciwie z pragnienia skupienia uwagi czytelnika lub sluchacza na tym, co chca jemu przekazac, bo wazne to i powazne. Adam chce dotrzec do kazdego. Poniedzielski powiedzialby: "mowie tak, zeby byc zrozumialym przez wszystkie elektoraty" :)) Mowisz Asmodeo, ze Adam probuje czegos innego, a ja mam wrazenie, ze on juz od dawna wie, co w trawie piszczy i wie, jak ucho przylozyc, aby wszystko to uslyszec i zrozumiec. Mysle, ze dlatego wlasnie zna swoj "elektorat" i wie, jak do niego przemawiac. Ale sa to tylko moje przemyslenia i moj odbior. Powiedziales: "Po prostu mocno sie tu roznimy" i to jest piekne, bo jakze inaczej by sie krecil ten swiat czlowieczy ...

      Usuń
    7. Nie podlizuj mi się – to oczywiście w formie żartu i dotyczy lubienia czytania moich postów ;))) Niemniej dziękuję, i to bardzo.

      Nie wiem czy Szustak chciałby zmienić zawód? ;) Prawdą jest, że musi się trzymać dogmatów, i nie tylko. Ja by to nazwał ogólną linią partii. Ty twierdzisz, że „Sprowadza je na ziemie, nie, jak inni, krąży gdzieś nad obłokami”, ja, że też tam krąży. Tylko o ile inni katecheci grzmią piorunami, on zsyła palące promienie słońca – efekt jest właściwie ten sam.

      Drażnią mnie dwie maniery. Pierwsza, ta mniej istotna, to forma zwracania się do słuchaczy per „kochani”. Jakby na nią nie patrzeć, wyraża w sobie pewną wyższość nad innymi, takie pobłażliwe podejście do niezbyt rozgarniętych. Druga, poważniejsza to maniera stawiania siebie w roli „znawcy” w sprawach, które są mu całkowicie obce. Mam tu na myśli małżeństwo czy związki miłosne. Ja wiem, może on jest bystrym obserwatorem, może nasłuchał się żalów zdradzonych, ale to stanowczo za mało, aby w tych dziedzinach uchodzić za autorytet, w dodatku mając na oczach okulary nauk katechetycznych. To już prędzej przekonują mnie porady zawodowych psychologów (choć z wielką ostrożnością), których stać na obiektywizm bez ideologii.

      Usuń