„Po czym
Pan Bóg z żebra, które wyjął z mężczyzny, zbudował niewiastę. A gdy ją
przyprowadził do mężczyzny, mężczyzna powiedział: «Ta dopiero
jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała! Ta będzie się zwała niewiastą,
bo ta z mężczyzny została wzięta». Dlatego
to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak
ściśle, że stają się jednym ciałem. Chociaż
mężczyzna i jego żona byli nadzy, nie odczuwali wobec siebie wstydu.”** [Rdz 2,
22-25] Pominę drobną nieścisłość tego przekazu, bo ani Adam, ani Ewa rodziców
nie mieli, więc nikogo opuszczać nie musieli. Nie można Boga uznać za rodzica,
gdyż wtedy, według słów tego fragmentu Biblii, mieliby pełne prawo Go opuścić.
Po co? Aby stać się jednym ciałem.
Ja wiem, taka interpretacja jest szokująca i na pewno nie o takie wnioski chodziło
autorom tworzącym ten fragment Starego Testamentu. Załóżmy, że do takich
wniosków może dojść tylko ten, kto nigdy wcześniej nie miał do czynienia z
religią, a ten fragment trafił mu się całkiem przypadkiem. Mój chemik w szkole
średniej miał dziwne powiedzonka, jednym z nich było: „Ciało w ciało daje
jeszcze jedno ciało”. I chyba o to w relacji mężczyzna – kobieta chodzi, i
pewnie to mieli na myśli autorzy Księgi Rodzaju, pisząc, że „(...) byli nadzy,
nie odczuwali wobec siebie wstydu”. Nie wiem, ja się mogę na tym nie znać, ale
zawsze mi się wydawało, że nagość dwojga, szczególnie młodych osób płci
przeciwnej, musi wzbudzać pożądanie. Niemniej nawet bez nagości i tak często z pożądaniem mamy do czynienia. I jakby na to nie patrzeć, tym pożądaniem obdarzył nas, wg Biblii, sam Bóg.
To On nakazał pierwszym rodzicom się rozmnażać. Gdy ich wygnał z Raju, nie
pozbawił ich pożądliwości, jedynie skazał kobietę na rodzenie w bólach, po
wieki wieków. Taka boża, pokoleniowa (zbiorowa) odpowiedzialność.
Ale
zlitował się On i posłał na ziemię Swojego Syna, aby odkupił te nasze grzechy,
wszystkie, nawet te przyszłe a jeszcze niedokonane, z wyjątkiem tego
pierworodnego. Do tego potrzebny jest chrzest. Nie będę się nad tym rozwodził,
dla mnie, grzesznika, jest istotny grzech pożądliwości. Ów boży Syn podobno nie
przyszedł po to by zmieniać Prawo [Mt 5, 17-18] jedynie po to, aby je – zaostrzyć!
Oto bowiem od czasów Jego objawienia, pożądliwość, w końcu dana nam od Boga
Ojca, staje się grzechem. „Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w
swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa" [Mt 5, 28]. Tu ciekawostka, bo
Biblia już ani słowem nie wspomina o pożądliwości kobiet, choć udowodniono, że
dotyczy ją tak samo jak mężczyzn. Taaak, ale według Biblii, kobieta jest jakby
drugoplanowa, takim dodatkiem: „(...) rzekł: «Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam, uczynię mu zatem
odpowiednią dla niego pomoc»” [Rdz 2, 18]), wyjaśniając prozaicznie – by się mężczyźnie nie
nudziło. Trochę przesadził, bo czasami tych kobiet jakby czasami za wiele i na
utrapienie dla rodzaju męskiego. Tak na marginesie, Jezus zaostrzył to Prawo również w
dwóch innych kwestiach, zarówno w odniesieniu do poligamii jak i do rozwodu, które Jego Ojciec tolerował, choć tylko w stosunku do mężczyzn.
Sorry za te
seksistowskie teksty, to nie są moje poglądy, to tylko moje wnioski po lekturze
Księgi Rodzaju i Nowego Testamentu. Jak
więc jest z tą pożądliwością? Ja się przyznaję, że jako grzesznik, choć już nie
młody, gdy zobaczę piękną i zgrabną kobietę przychodzą mi na myśl tzw. „kudłate
myśli”. Ale spokojnie, ja je starannie ukrywam, nawet przed samym sobą. Ot,
gdzieś tam się odzywa testosteron, wbrew mojemu pojęciu moralności, ale nad tym
w pełni panuję. Tak ma większość, bo inaczej świat stałby się jednym wielkim
burdelem. Niestety, według Nowego Testamentu, już samo działanie tego hormonu
jest grzechem, mimo, że działa nieraz wbrew naszej woli. Według Jezusa,
pożądliwość to grzech, nie tylko jako skutek, ale to również, nawet chwilowe i
tłumione pragnienie spełnienia. I zaleca nam: „I jeśli twoje oko jest dla
ciebie powodem grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie! Lepiej jest dla ciebie
jednookim wejść do życia, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła
ognistego” [Mt 18, 9]. Pewnie ci, którym seksizm jest obrzydły wyróżnialiby się
właśnie tym, że brak im jednego oka. Obawiam się, że nie tylko ja byłbym nawet
bez obu. Tylko bowiem ślepy nie pożąda. A co z takimi jak bohater filmu „Zapach
kobiety”?
W tym
miejscu powinienem coś wyjaśnić. Wbrew pozorom ten felieton nie ma zamiaru
drwić z Biblii. Próbuję obnażyć pewne nadużycia z Nią związane. Najczęściej jest
tak, że jakiś kaznodzieja usiłuje nam przekazać swoją „Prawdę” poprzez dowolne
manipulowaniem Jej fragmentami. Tak Biblia ma, tak się ją da wykorzystać. Niemniej
da się nią również udowodnić każdą, nawet najbardziej idiotyczną tezę, poprzez odpowiednią
interpretację, posługując się tymi samymi fragmentami, właśnie tak jak w tym
felietonie. Choć z drugiej strony nie sposób zaprzeczyć, że pożądliwość tkwi w
nas samych niezależnie od nas. Nie ma w niej nic złego, jeśli potrafimy nad nią
panować. Ale czynienie z niej grzechu to już świadome czynienie nas
grzesznymi, wpajanie nam poczucia winy, próba obrzydzenia nam własnej cielesności.
I to jest już podłe.
Przypisy:
* fomes peccati – podpałka do grzechu, pożądliwość
** - wszystkie cytaty z Biblii pochodzą z http://biblia.deon.pl/index.php
* fomes peccati – podpałka do grzechu, pożądliwość
** - wszystkie cytaty z Biblii pochodzą z http://biblia.deon.pl/index.php