Anioł to
jedna z duchowych postaci religii monoteistycznych, ulubiona postać dziecięcej
wiary, a modlitwa do niego była jedną z trzech pierwszych, obok Ojcze Nasz i
Zdrowaś Mario, którą nauczyłem się na pamięć. Dobry duch, wysłannik Boga i
stróż moich poczynań.
Oto fragmenty
z niemal pracy doktorskiej na temat aniołów: „Według nauki Kościoła aniołowie to
czyste duchy, nie posiadające ciała. Mogą przybierać ludzką postać i oznaczają
się cechami, które znamy. Są niebiańsko piękni, mają rozum, czyli myślą, wiedzą
i pamiętają. Mają wolną wolę, ale znacznie silniejszą od ludzkiej. Są ponadto
obdarzeni mocą i władzą, niedostępną człowiekowi, (...) Często przypisuje im
się nadprzyrodzoną moc, ale nie mogą jednak ingerować w ludzkie myśli czy
działania. Mogą jednak porozumiewać się z ludźmi czy z nimi współdziałać. Nie
można określać ich względem płci, choć najczęściej ukazują się nam jako młodzi
mężczyźni.”* Warto też zaznajomić się z jeszcze jednym fragmentem tej pracy: „Pierwsi
w hierarchii są Serafini, Cherubini i Trony. Śpiewają oni nieustannie hymn
uwielbienia Boga, trwając w wiecznym żarze miłości do Najwyższego. Posiadają
sześć par skrzydeł, zakrywających ich twarze i nagość swych nóg. (...) Kolejny
zastęp kontempluje Boga na niższym poziomie. Posiada on wiedzę o Bogu, jego
dokonaniach i tajemnicy wcielenia Chrystusa. Cieszą się oni wolnością,
niezależnością i męstwem w naśladowaniu boskich cech. Tworzą go Panowania, Moce
i Władze. Ostatni zastęp stanowią aniołowie niższego rzędu, pełniący rolę
specjalnych wysłanników, pośredników i zwiastunów. Zwierzchności, archaniołowie
i aniołowie otrzymują przywilej pierwotnego poznania Bożych planów i
oznajmiania Woli Boga społeczności ludzkiej.”
Ja naprawdę
podziwiam tę wiedzę, bo zastanawiałem się skąd jest czerpana. Owszem, aniołowie
występują w Piśmie Świętym, ale nie w takim ujęciu jak przedstawia to powyższy
opis. W końcu znalazłem autora tych rewelacji, który podobno widział naocznie
te zastępy, dzięki czemu mógł je dokładnie opisać. To niejaki Pseudo-Dionizy Areopagita,
prawdopodobnie mnich z przełomu V i VI wieku. Kościół długo nie chciał uznać
tych wizji, ale w końcu uległ pokusie i przyjął całą tę angelologię za
prawdziwą. Jest problem z chronologią, ale kto by się tym dziś przejmował.
Jak dla
mnie, anioły stały się pierwszymi postaciami, po Świętym Mikołaju, w których istnienie
zacząłem powątpiewać. Jaki tam z niego stróż, skoro stale przydarzały mi się
przykre wypadki? I jakoś nie spełniał się w roli posłańca, pośrednika między
mną a Bogiem. Widać leniwy był, albo mało przebojowy. Trochę tłumaczył go tłok
tych aniołów, bo przecież każdy ma podobno własnego, a przy tym kompletnie
anonimowego, bo jak się dowiedziałem, z imienia znamy tylko trzech. Z tym moim
musiało być źle, bo wśród nich istnieje kastowość, zwana dla zmyłki hierarchią,
i widać mnie trafił się ten najniżej w tej hierarchii stojący. Dowiedziałem się
też, że jego rolą jest zwiastowanie najpiękniejszych darów: uwolnienia od
śmierci, zbawienia i życia wiecznego. Trochę to dziwne, gdyż te najpiękniejsze dary
obwieszczał mi katecheta na lekcji religii. Widać te dary są szczególnej wagi,
skoro taką radosną nowinę trzeba dublować, przy czym warto zaznaczyć, że jeszcze
nigdy nie miałem szczęścia żadnego anioła spotkać.
W ikonografii
to postać bezpłciowa, ubrana w białą suknię, często ze skrzydłami, też białymi.
Ten kolor nie jest bez znaczenia, gdyż po pierwsze, odróżnia te dobre anioły od
czarnych złych aniołów, po drugie, symbolicznie utarło się kojarzyć biel z
dobrem a czerń ze złem. Trochę to złudne i... zalatujące rasizmem, ale nie będę
wnikał. Bardziej zastanawia mnie ta bezpłciowość. No bo gdy słyszę, że ktoś pokochał
dziewczynę cudną jak anioł, to od razu mi się to dziwnie kojarzy. Rozumiem,
można kochać heteroseksualnie, homoseksualnie, ale jak nazwać miłość do
bezpłciowej postaci? Podobnie, gdy ktoś określa żonę: „Anioł, nie kobieta” to
nie jestem pewien czy ją chwali czy gani? W dodatku we wspomnianej ikonografii anioły
mają z reguły rysy męskie...
Wróćmy
jednak do tych niematerialnych aniołów. Chyba jestem upośledzony, bo jak
wspomniałem, jeszcze żaden mi się nie ukazał, ani nawet nie próbował ze mną
porozmawiać. Zresztą szczerze, to nawet gdy wierzyłem, nie bardzo mogłem
zrozumieć po co? Modliłem się bezpośrednio do Boga, a podobno Bóg i tak
wszystko o mnie wiedział, bez potrzeby pośrednictwa aniołów. W dodatku ta
hierarchia i wynikająca z niej powinność skutecznie zniechęciły mnie do wiecznej
szczęśliwości w Niebie. Bo gdybym tak i ja musiał nieustannie śpiewać „hymny uwielbienia
Boga, trwając w wiecznym żarze miłości do Najwyższego”, to naprawdę nie wiem,
czy to nie byłoby to samo, co wieczne smażenie się w ogniu piekielnym. Tym
bardziej, że wrzaski i jęki wychodzą mi zdecydowanie lepiej niż śpiew.
Już
bardziej poważnie. Od zarania dziejów ludzkości, towarzyszyła nam pogańska wiara
w różne duchy, duszki, skrzaty, strzygi, gnomy itp., itd. Religie
monoteistyczne siłą rzeczy te postacie odrzucały, ale widać powstała luka,
którą trzeba było czymś wypełnić, więc powołano, i te dobre anioły, i te upadłe.
Szczególnie te drugie miały niebagatelne znaczenie, bo czymś trzeba było
usprawiedliwić wszechobecne zło (nie tylko wśród ludzi), a którego twórcą nie
mógł być przecież dobry Bóg. Stąd pewnie bardziej rozbudowana jest pokrewna
nauka, zwana demonologią...
Jeżeli chodzi o anioły typowo biblijne to tak nie do końca jestem przekonana.Chociaż wiem,że angelologia bardzo jest rozbudowana.Anioły w naszych czasach nie są już tak popularne jak kiedyś.
OdpowiedzUsuńJa wierzę,że obok świata materialnego istnieje jakiś świat duchowy.Może anioł lub inaczej duch opiekuńczy jest z nami,jest przy nas.Ale nie po to,żeby nas ze złych decyzji zawczasu wyprowadzał.Może on ma być taką świadomością,że nawet jeżeli sięgniemy dna to nie jesteśmy sami.Za nasze wszystkie popełnione życiowe złe decyzję anioła winą obarczać się nie powinno.
Może masz i rację, ale ja w żaden sposób w ich istnienie nie mogę uwierzyć, tym samym, chcąc być w pełni konsekwentny, nie mam prawo za nic winą ich obarczać. Jeśli coś mi się złego dzieje, to tylko mea culpa :))) No, czasami współbliźniego...
UsuńI zrobiło się anielsko :)Pierwsza moja modlitwa ,jaką pamiętam , to była do Anioła Stróża .W moim życiu bywa różnie ... czasami się gubię i oddalam od mojego Anioła , ale skoro ,, On,, jest moim stróżem , to pewnie nie pozwoli mi się zgubić :)
OdpowiedzUsuńDziś czytałam ks. J Twardowskiego ,, Anioł poważny i niepoważne pytania,, lubię
czasami tam myśli zanurzyć . Co dziś mamy w bareczku ?:) Proponuję coś lżejszego , może szampan tak , za zdrowie nasze i wszystkich ziemskich Aniołów ... Pięknego wieczoru życzę :) nawet z Aniołami :)))
Ja dziś preferuję niezbyt anielski napój, rzekłbym nawet prostacki – piwo :) Poprawia działanie kubków smakowych, zmasakrowanych różnorodnością świątecznych potraw. Szampan już niedługo i to z wyjątkowej okazji.
UsuńZapraszam :)
Skąd u Ciebie ateisty świąteczne potrawy ?
UsuńNawet gdybym chciał, nie potrafię wymazać świątecznych dni z kalendarza, a skoro są w kalendarzu to tym samym są świąteczne potrawy :))) Oczywiście, inne niż w ciągu normalnych dni, ale żal by mi tyłek ściskał, gdybym musiał jeść np. placki ziemniaczane, gdy inni wtryniają specjały. W końcu jestem tylko człowiekiem i czasami coś mi się z życia należy. Zasłużyłem sobie :))) Inna sprawa, że gdy mam ochotę na schabowego w piątek, też sobie nie żałuję :)
UsuńA propos, uwielbiam placki ziemniaczane, polane kwaśną śmietaną :)
Widzę Świętoszku , że goście dopisują :) U mnie dalej szampański nastrój :) /choć szampan ...udaje szampana i przypomina go tylko kształtem butelki /:) Placki ziemniaczane polane śmietaną są super . Najlepiej smakują zawsze te ,jak ktoś usmaży :) Dalej pięknego wieczorku :)))
OdpowiedzUsuńNie wiem za jaką przyczyną tak się dzieje, ale stale rośnie liczba czytelników, mimo że bloga nigdzie nie reklamuję, a co widzę w statystykach.
UsuńZazdroszczę szampańskiego nastroju, mnie rozleniwiają koty skutecznie wprowadzając w senny nastrój, stąd częste wizyty na blogach. Ale wyraźnie ludzie świętują :)
Podkręcaj ten szampański nastrój, ale ostrożnie. Kac po bąbelkach bywa straszny :)))
Święta , Święta i po Świętach .Miałeś racje Świętoszku, że będzie bąbelkowy kac :) Ale jeszcze mamy jeden dzień , aby dojść do formy :) Dobrej nocy :)))
OdpowiedzUsuńNie mam kaca / dwie lampki szampana , to zbyt mało , aby był kac / Ale Zrzęda to poszedł na całość :) Miłej niedzieli życzę :))) może spacerek ?:)
OdpowiedzUsuńBył dziś krótki spacerek po lesie z moją wilczycą :) Aura, prawie wiosenna, sprzyjała. Teraz znów koty mnie usypiają, ale się nie dam :))) Jeszcze długi i ciekawy czas wieczoru przede mną.
UsuńWłaśnie takiego i Tobie życzę:)
ciekawe jakie grzybki spożywał ten mnich ;)
OdpowiedzUsuń:))) W tamtych czasach mnisi zajmowali się raczej ziołami :)
UsuńHmm… Skąd u Ciebie Asmodeuszu te anielskie zainteresowania ? ( I don’t know ) Pismo Święte niejednokrotnie mówi o tych własnie duchowych istotach (zwłaszcza Nowy Testament, bo w ST jest jedynie mowa o posłańcach Bożych, hebrajskiego sformułowania “anioł” tam nie znajdziemy, chociaż w grece anioł oznacza własnie posłańca. Stąd to całe zamieszanie) Jednak nie przypisuje się im roli pośrednika miedzy człowiekiem i Bogiem. Dlaczego? Ano dlatego, że my ludzie od czasu ukrzyżowania Jezusa mamy do Boga bezpośredni dostęp i jakiekolwiek pośrednictwo nie jest nam potrzebne. Ponadto w Biblii nie ma ani jednej modlitwy, którą jakikolwiek sługa Boży kierowałby do anioła. Ostatnio wczytywałam się w kodeks prawa kanonicznego Jana Pawła II z 1983r. I dowiedziałam się, że odmawiając modlitwę “Aniele Boży” uzyskujemy odpust zupełny. O zgrozo!!! To ciekawa jestem w jakim celu Jezus został ukrzyżowany? Według Biblii, to On przez swoją śmierć wybawił nas ludzi od grzechów. Więc od czego ten odpust? Przysięgam, że zupełnie nie rozumiem katolickich nauk. I to byłoby na tyle, ponieważ obecnie jestem na etapie zgłębiania tej anielskiej wiedzy. Pozdrowienia ślę :)
OdpowiedzUsuńSkąd zainteresowanie? Mnie zawsze interesowały sprawy dziwne, dziś nazwałbym je kontrowersyjne. W końcu o tym te moje blogi. Oba działy pseudoteologii; angelologia i demonologia, uważam za kuriozum myśli ludzkiej. Chorej myśli, i jeśli ktoś próbuje tą chorą myślą zarazić innych, niby na poważnym portalu, to we mnie, nomen omen, „budzą się demony” (patrz link pod notką). Jest jeszcze trzeci dział tej pseudoteologii, równie chory jak dwa wymienione, ale o tym może innym razem.
UsuńOdwzajemniam pozdrowienia.
Olimpia Werol
UsuńCzy dobrze zrozumiałam,że do momentu ukrzyżowania ludzie nie mieli dostępu do Boga?To czymże jest w taki razie Stary Testament-jak dla mnie to
odwieczna rozmowa z Bogiem?
@Pani Baggins
UsuńSięgnę może do starotestamentowego ogrodu Eden, gdzie jak wiemy Adam i Ewa mieli wspaniałą społeczność i relację z Bogiem, chodzili w Duchu, a więc byli nierozerwalnie połączeni z Bogiem. Dopóki mu się nie przeciwstawili, a jak ten sprzeciw wyglądał, to raczej wszyscy doskonale wiemy. Od tego czasu relacja z Bogiem została zerwana. Grzech oddzielił człowieka od Boga. Odtąd człowiek już tylko upadał pod jego ciężarem. Cztery tysiące lat później, zjawił się Chrystus. W jakim celu się zjawił? Aby przywrócić nas do stanu sprzed upadku, aby umożliwić nam ludziom bezpośredni dostęp do Boga. W czasach ST dostęp do Stwórcy, pojednanie grzesznika z Nim, mogło się odbywać tylko za pośrednictwem kapłana. To on składał ofiarę za grzechy. Jezus zniósł takowe pośrednictwo, nie potrzebujemy kapłana – bo mamy Jezusa- mamy bezpośredni dostęp do Boga, Boga, który znajduje się w naszym Duchu, wewnątrz nas. ( Nie chcę się rozpisywać, ponieważ jest to blog Asmodeusza i nie chciałabym nadużywać Jego gościnności. Poczytaj sobie o świątyni jerozolimskiej, symbolice rozdartej zasłony w tamtejszym miejscu najświętszym,- to wiele wyjaśni) Istotnym elementem jest także nowe narodzenie (o czym możesz poczytać na moim blogu – zapraszam) Serdeczności przesyłam
Czytam dużo akurat w tych tematach (religijnych).Zapiszę Twojego bloga.
UsuńCzytam Twój komentarz, chyb mogę jako gospodarz(?), i mówiąc szczerze nie wierzę w to, co piszesz (nie mylić z niewiarą ateisty). Dziś już wszyscy teologowie, poza kreacjonistami, twierdzą, że przypowieść o Adamie i Ewie jest alegorią i w żaden sposób nie można jej brać za prawdziwy opis dziejów (nota bene – kto niby to widział i opisał?) Również dziś, wszyscy, oprócz kreacjonistów są zgodni, co do teorii ewolucji, z której wynika, że Homo sapiens ma za sobą minimum 50 tys. lat(!), a nie jak twierdzisz 4 tys. Wręcz błagam, nie rań moich oczu takimi rewelacjami, bo ja mogę zrozumieć, że ktoś czerpie z Biblii jakiś duchowy sens życia, ale nie wolno z niej czerpać wiedzy kronikarsko-historycznej. Biblia to nie podręcznik historii ziemi.
UsuńDo przemyśleń wraz z pozdrowieniami :)