środa, 27 kwietnia 2016

Apokalipsa wg św. Jana



  To pewnie jedna z najbardziej znanych Ksiąg Nowego Testamentu, choć tylko z nazwy i nielicznych jej fragmentów. Czasami z filmowych horrorów. Składa się na to kilka czynników. Po pierwsze, jest bardzo trudna w odbiorze, po drugie bardzo kontrowersyjna i przygnębiająca, i wreszcie po trzecie, enigmatyczna. Jeśli któraś z Ksiąg Biblii przyczyniła się u mnie do odejścia od wiary, to bez wątpienia, była nią właśnie Apokalipsa.

  Czytałem ją dwa razy. Za pierwszym razem niewiele z niej zrozumiałem. Jedyne, co do mnie dotarło, to groźba straszliwej zagłady świata, jeśli odwrócimy się już nie tyle od Boga, ale nawet od „właściwego” (judeochrześcijańskiego) Go rozumienia. I po raz pierwszy poczułem niechęć do Nieba, którym mnie do tej pory mamiono. Drugim razem, wbrew twierdzeniu, że do lektury Biblii należy nie być zbyt inteligentnym, byłem już przygotowany pod względem wiedzy historycznej. Otóż, aby zrozumieć jej treść, trzeba uzmysłowić sobie czasy, w których była napisana. Św. Jan nie znał innych, więc, aby zrozumieć alegorie, których używa, trzeba się w ten czas wczuć. Dopiero wtedy zrozumiemy, kim są trzy Bestie, czy kim jest Niewiasta. Jak już napisałem w eseju o Ewangelii wg św. Jana, język którym się posługuje jest bardzo ubogi, metafory się powtarzają, przez co nie zawsze można mieć pewność, o kogo w nich chodzi. Bez znajomości historii tworzenia się Kościołów we wczesnym chrześcijaństwie nie pojmiemy czym jest siedem Kościołów, do których Jan pisze listy, z ich oceną i wskazówkami na przyszłość.

  Znacznie więcej miejsca trzeba by poświęcić kontrowersyjności tekstu. Zacznę od opisu Nieba, do którego Jan zostaje zaproszony. Jeśli czytelnik nie zechce korzystać z objaśnień do opisów Jana, mało, że nie zrozumie metafor, to jeszcze mogą go, jak w moim przypadku, całkowicie zniechęcić do tej „krainy wiecznej szczęśliwości”. Nawet jeśli patrzeć na te opisy z perspektywy czasów, w jakich żył Jan. Jeśli by ktoś miał wątpliwości kim tam będzie, to Jan je rozwiewa. Jeśli marzysz, że tam będziesz młodym i pięknym – zapomnij. To niebo będzie pełne starców, bo tak też najczęściej umieramy, chyba że zmarł ktoś tragicznie za młodu. Jeśli nie jesteś świętym, będziesz tylko poddanym, ale bez obaw i zazdrości, świętym nie będzie nic lepiej. „Dokoła tronu - dwadzieścia cztery trony, a na tronach dwudziestu czterech siedzących Starców [Ap 4,4]”*. Jeśli marzyłeś o budzących zachwyt widokach – zapomnij. „(...) a w środku tronu i dokoła tronu cztery Zwierzęta pełne oczu z przodu i z tyłu: Zwierzę pierwsze podobne do lwa, Zwierzę drugie podobne do wołu, Zwierzę trzecie mające twarz jak gdyby ludzką i Zwierzę czwarte podobne do orła w locie. Cztery Zwierzęta - a każde z nich ma po sześć skrzydeł - dokoła i wewnątrz są pełne oczu (...) [Ap 6,6-8]”. Tu wyjaśnię, jest to wygładzony przez Jana opis aniołów rządzących światem materii, oparty na wizjach Izajasza i Ezechiela, a ci chyba uwielbiali straszydła. Ja jednak najbardziej współczuję tym starcom. Bo ilekroć owe Zwierzęta mówią: „Święty, Święty, Święty, Pan Bóg wszechmogący [Ap 4,8]”, a mówią to dniem i nocą, nie mając spoczynku, tyle razy „upada dwudziestu czterech Starców przed Zasiadającym na tronie i oddaje pokłon Żyjącemu na wieki wieków [Ap 4,10]”. Nie tylko tych dwudziestu czterech starców, ale również „I ujrzałem, i usłyszałem głos wielu aniołów dokoła tronu i Zwierząt, i Starców, a liczba ich była miriady miriad i tysiące tysięcy [Ap 5,11]”. Pozwolę sobie w tym miejscu na ironię – wieczność musi być straszna! O spełnieniu swoich marzeń i pragnień – zapomnij, nie będziesz miał na nie czasu, padając stale na kolana i bijąc pokłony.

  Wspomniałem w poprzedniej notce o porównaniu Jana, autora Apokalipsy, do „dżihadzisty”. Przypomnę tylko, że to nie mój wymysł, choć uważam, że trafny. Teraz to uzasadnię. Kim są dla Jana Niewiasta – nierządnica, która spłodzi Węża, ten Smoka, a Smok Bestię? Niewiastą jest pogański Rzym, który wydał trzech okrutnych cesarzy, prześladujących chrześcijan. To dla nich, ale również dla wszystkich innych pogan,  Jan w swych opisach przygotował najokrutniejsze męki i straszną śmierć, daleko okrutniejsze i przerażające w swej skali, od tego, co dla obecnych niewiernych szykują współcześni dżihadziści.

  Wizje Jana dotyczące Boga, Nieba i końca świata przerażają. Może nie tyle opisem, bo tego można się w końcu spodziewać po Janie, ile faktem, że coś takiego można w ogóle wymyślić, że ktoś uznał tę Księgę za natnatchnioną, że czymś takim próbuje się straszyć, by wzmocnić wiarę (patrz rozdział 6 Apokalipsy). Zdumiewa mnie taka „zachęta” do wiary i pragnienia Nieba jak: „Nie będą już łaknąć ani nie będą już pragnąć, i nie porazi ich słońce ani żaden upał [Ap 7,16]”. Jeśli nie będziemy mieć pragnień, kim będziemy? A z takich opisów jak te: „Idźcie, a wylejcie siedem czasz gniewu Boga na ziemię! [Ap 16,1]”, „oto koń trupio blady, a imię siedzącego na nim Śmierć, i Otchłań mu towarzyszyła. I dano im władzę nad czwartą częścią ziemi, by zabijali mieczem i głodem, i morem, i przez dzikie zwierzęta [Ap 6,8]”, czy „bo nadszedł Wielki Dzień Jego gniewu, a któż zdoła się ostać? [Ap 6,17]” wyłania się obraz Boga przepełnionego gniewem siedmiu czasz – nie miłosierdzia i przebaczenia. Jest gorzej: „I wyszedł inny koń barwy ognia, a siedzącemu na nim dano odebrać ziemi pokój, by się wzajemnie ludzie zabijali - i dano mu wielki miecz. [Ap 6,4]”. Tu aż się prosi o pytanie: gdzie ta wolna wolą, którą tak chętnie usprawiedliwiamy Boga? Wszystkie apele o miłość, pojednanie i pokój to tylko zasłona dymna, obietnica bez pokrycia. On i tak na koniec szykuje nam rzeź. Jeśli nawet kogoś ominie, to i tak będzie jej świadkiem, widzem, jak nie przymierzając ci, co obserwowali w Koloseum pogrom chrześcijan za czasów Nerona. Pewnie jak oni, będą ukontentowani, bo my lubimy igrzyska.

  Ja mam pełną świadomość tego, że w ocenie i zrozumieniu Apokalipsy mogę się mylić, ale póki co, jeszcze nikt mnie nie przekonał, że ta Księga jest Księgą miłości lub dającą nam powody do umiłowania Boga. My po jej lekturze, co najwyżej, możemy żywić do Jego gniewu strach graniczący z przerażeniem, do gniewu, którego wg wizji Jana..., i tak nie unikniemy.

Przypisy:
* - wszystkie cytaty pochodzą z Biblii Tysiąclecia - http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=406


8 komentarzy:

  1. Nie wierzę , że ktoś , kto nas tak bardzo umiłował , zgotuje nam potem ,albo później :) taki los . Słonecznego i dużo dobrego :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ktoś miałam na myśli mojego Boga oczywiście . Myślę , że mi wybaczy to określenie i małą literówkę :) Bo tylko ,, On ,, się nie wywyższa :) A ja jestem z nim w dobrej komitywie . Czasami o Świętoszku też prowadzimy dysputy / to taki rodzaj rozmów na każdy temat/:)Między życiem doczesnym a wiecznym ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie masz z Nim problem, choć nie ja jestem tego problemu przyczyną. Jeśli w Niego wierzysz, to musisz też uznać, że Księgi są natchnione (Słowem Bożym). Apokalipsa do tego kanonu się niestety zalicza.

      Aż mnie korci zapytać z kim Ty o mnie, Świętoszku, rozmawiasz? Jeśli z Bogiem, to mam prośbę. Zrelacjonuj mi choć jedną, tę najkrótszą :)

      Pozdrawiam słonecznym dniem, choć wciąż zimnym, ale bez obaw, ja nie marznę :)

      Usuń
  3. Każdy z nas, ma prawo myśleć i żyć a także wierzyć, jak uważa. Oby tylko, nikt nikogo nie krzywdził swoim światopoglądem. Bo gdzie zaczynają się waśnie, kończy się dialog. Szacun Asmodeuszu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może źle zrozumiałem Twój komentarz, ale czy chcesz mi powiedzieć, że ja kogoś krzywdzę swoim światopoglądem? Słusznie zauważyłeś, każdy wierzy w to, co chce, ma prawo też nie wierzyć. Ale czy to wymusza milczenie, bo kogoś obraża? Wiesz, zanim podjąłem decyzję o pisania na takie tematy, przejrzałem setki religijnych blogów, kilkanaście chrześcijańskich i katolickich portali. Tam nikomu na myśl nie przychodzi, że może krzywdzić innych swoim światopoglądem. A inaczej wierzących jest w sumie pewnie więcej niż chrześcijan. Niewierzących jest zdecydowana mniejszość, piszących jeszcze mniej, ale dlaczego akurat oni nie powinni obrażać światopoglądem? Nie wiem czy zauważyłeś, ale ja z nikim nie wszczynam waśni, czasami podejmuję grzeczną, merytoryczną dyskusję. Nie obrażam nikogo inwektywami czy obelgami. Zawsze jestem za dialogiem. Jeśli z czymś o czym piszę się nie zgadzasz, masz prawo się tu wyrazić, nikt tu Ci za to głowy nie urwie, nikt nie wyzwie Cię od najgorszych.
      Przesyłam pozdrowienia.

      Usuń
  4. Całkowicie zgadzam się z komentarzem Marka :)
    Dobrej nocy życzę :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytam ten oraz podobne Pana teksty i nasuwa mi się tylko jedno pytanie: PO CO? Po co tak tryskać żółcią na prawo i lewo, i na... oślep? Żeby oczy ludziom otworzyć? Tylko na co? Na zaślepienie samego szanownego Autora? Litości! Toż to egzegeza na poziomie sfrustrowanego gimnazjalisty, który chce popisać się na złość katechecie. Po zapoznaniu się z "recenzjami" czterech ewangelii aż się bałam, że weźmie się Pan za Apokalipsę św. Jana. No i, o zgrozo, stało się! Nie wiem, czego chce Pan udowodnić swoją analizą, ale, moim zdaniem, Pana argumenty dowodzą tylko jednego: kompletnej ignorancji ich autora. Ale, żeby nie było, że ja tez tylko "ad personam". Otóż popełnia Pan kardynalny błąd wszystkich, którzy bez odpowiedniego przygotowania, ufając jedynie własnym siłom intelektualnym, biorą się za interpretacje tekstów nie tylko biblijnych, ale antycznych w ogóle. Chodzi mi o błąd anachronizmu, czyli komentowanie starożytnych przekazów z perspektywy człowieka XXI wieku. Bez zanurzenia się w ich Sitz im Leben, uwzględnienia ich proweniencji i przeznaczenia. Ale do tego potrzeba długich studiów, albo przynajmniej zaufania do ludzi, którzy zgłębianiu tych kwestii poświęcili sporo swego czasu i rzetelnej wiedzy. Trzeba nie bać się szukać, pytać mądrzejszych. Trzeba pokory.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się zastanawiam, które z nas bardziej tryska żółcią?

      Odniosę się tylko do „kardynalnego błędu”, bo reszta wydaje się być tylko inwektywami. Otóż, skoro ja popełniłem „kardynalny błąd” dlatego, że patrzę na recenzowane teksty z perspektywy XXI wieku, to znaczy, że wszyscy współcześni, łącznie z teologami, popełniają dokładnie taki sam, usiłując nam wmówić ponadczasowość tekstów natchnionych. Jeśli bowiem tych nie sposób rozpatrywać z takiej perspektywy, to dlaczego się je rozpowszechnia bez odpowiednich dla obecnych czasów objaśnień? Wręcz przeciwnie, i tu proszę spojrzeć na portale katolickie w szczególności, nakazuje się w nich szukać czegoś uniwersalnego. Rzecz w tym, że kontrowersyjnych wersów wspomnianych Ksiąg, nawet teolog nie potrafi jednoznacznie objaśnić bez uciekania się do alegorii, metafor i przenośni. Dlaczego współczesny człowiek, a przecież nie wszyscy są teologami, ma dziś bez zastrzeżeń zaufać autorom tych Pism? Czy pokora to jedyny sposób na zrozumienie(?) czy na bezrefleksyjne przyjmowanie treści, z dzisiejszego punktu widzenia właśnie archaicznych, które mają, nie wiedzieć dlaczego, stanowić credo naszej moralności?

      Jeśli Pani przeczytała te recenzje, sorry za ból, jaki pewnie temu towarzyszył, choć nie czuję się za niego odpowiedzialny, gdyż nikogo do lektury nie zmuszam, pewnie Pani przeczytała również, że pisze przede wszystkim dla siebie. Pytanie „po co?” proszę w takim razie zadać również autorom Ewangelii i Apokalipsy, a może nawet wszystkim autorom wszystkich tekstów pisanych, nie wyłączają romansów. Nawet tym, którzy przez wieki próbują, najczęściej bezowocnie, sprzecznie ze sobą (choć podobno posiadających rzetelną wiedzę), przetłumaczyć i wyjaśnić teksty Biblii.

      Łączę pozdrowienia (bez sarkazmu).

      Usuń