piątek, 22 kwietnia 2016

Ewangelia wg św. Jana



  O ile pierwsze trzy Ewangelie można interpretować jako relację z życia Jezusa, o tyle Ewangelia wg św. Jana jest jakby pierwszym dziełem filozoficzno-teologicznym.  Dość kontrowersyjnym. Aby tą kontrowersyjność potwierdzić, posłużę się epilogiem tej Ewangelii: „Ten właśnie uczeń daje świadectwo o tych sprawach i on je opisał. A wiemy, że świadectwo jego jest prawdziwe.
[J  21, 24]
1 Jan pisze sam o sobie i ja bym w tym cytacie położył nacisk na ostatnie zdanie. Otóż nie wiemy czy prawdziwe. Przyjmuje się, że tę Ewangelię napisał Jan Apostoł, ale w żaden sposób nie da się jednoznacznie odrzucić tezy, że był nim inny Jan, Jan Starszy. Ja te dywagację pominę. Nie mają dla mojego tekstu istotnego znaczenia.

  I już na wstępie muszę przyznać, że jak dla mnie , środki ekspresji i przekazu, którymi dysponuje Jan Ewangelista, są skromne, zbyt skromne, aby stać się prawdziwie filozoficznym dziełem. Słownictwo ubogie, przez co Jan musi się uciekać do powtórzeń, które mnie raziły i zniechęcały. Już sam początek to potwierdza: „Na początku było Słowo, A Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. [J 1, 1]” Zdecydowanie lepiej pod tym względem prezentuje się Ewangelia św. Łukasza, ale Łukasz był nie tylko lekarzem, ale i w jakimś sensie erudytą, literatem. Mamy więc w pierwszej części Ewangelii Jana opisy cudów Jezusa, mające udowodnić Jego boskość. Paradoksem jest jednak to, że Jan jakby w ogóle ignorował teksty swoich poprzedników. To jest w jakimś sensie wytłumaczalne. Ich, wszystkich Ewangelistów, pamięć o tamtych wydarzeniach jest pamięcią mglistą, u Jana czasami ma się wrażenie, że zmyśloną. Ileż to razy kłócę się z siostrą o wydarzenia, których niby oboje byliśmy świadkami, a które jedno z nas uznaje, za niebyłe, lub zupełnie inne w swej wymowie. Takie są prawa przemijającego czasu. By nie być gołosłownym: Marek, Mateusz i Łukasz twierdzą, że Jezus, już jako Nauczyciel, udał się do Jerozolimy tylko raz, na samym końcu, by tam umrzeć. Jan udowadnia, że oni się mylą, że Jezus właściwie był w niej cały czas z krótkimi przerwami i tam czynił większość swych cudów. Ci pierwsi twierdzą, że Jezus ustanowił obrzęd dzielenia się chlebem i winem podczas ostatniej wieczerzy. Jan twierdzi, że robił to cały czas, a ostatnią wieczerzę wyróżnia tylko mycie wszystkim ich nóg. Podczas gdy pierwsi twierdzą, że Jezus umierał na krzyżu w samotności, Jan twierdzi, że stał pod krzyżem. Do tego dochodzi odmienny opis aktu Zmartwychwstania.

  Zdumiewa mnie jeszcze coś. Łukasz jeszcze się zastanawia, kto był bardziej winien męczeńskiej śmierci Zbawiciela, Żydzi czy Rzymianie, dla Jana wina leży już wyłącznie po stronie Żydów. Choć sam jest Żydem, on może służyć za pierwowzór antysemityzmu, jest jakby inicjatorem tej postawy. To najbardziej ilustruje fragment ze słowami Jezusa: „Nie mniemajcie jednak, że to Ja was oskarżę przed Ojcem. Waszym oskarżycielem jest Mojżesz, w którym wy [Żydzi – dopisek mój] pokładacie nadzieję [J 5, 45].” O tyle ta postawa jest niezrozumiała, gdyż Jan, autor „Apokalipsy”, napisanej wcześniej jest raczej żydowskim dżihadystą, pałającym nienawiścią do gojów i Żydów z nimi paktującymi. Żydowskie Prawo w Ewangelii Jana, jest już nazywane „waszym prawem”, a cała historia Jezusa jest opisem walki światła z ciemnością. Ciemnością są Żydzi.

  Czytając Ewangelię Jana odniosłem wrażenie, że choć on jej nie podpisuje, to jest w tej Ewangelii pierwszą postacią drugoplanową. Umiłowany uczeń Jezusa. To jemu Jezus zwierzał się ze swych radości i trosk. Więc to jemu trzeba wierzyć. Wesele w Kanie Galilejskiej, Samarytanka przy studni, wskrzeszenia Łazarza, piękne słowa „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem [J 8, 7]”  – tylko w jego Ewangelii znajdziemy opis tych wydarzeń. Do tego ta zupełnie odmienna relacja Zmartwychwstania. Emmanuel Carrѐre pisze: „Do IV wieku toczyły się spory, czy Ewangelia św. Jana jest wersją ostateczną, przekreślającą pozostałe, czy też falsyfikatem zabarwionym herezją. Relacja Jana omal nie podzieliła losu apokryfów. O wszystkim zadecydował kanon.”2 Nie mnie decydować ani oceniać. Powyższy tekst jest tylko moim spojrzeniem na tę dość kontrowersyjną Ewangelię.

Przypisy:
1 – wszystkie cytaty z Ewangelii za Biblią Tysiąclecia: http://biblia.deon.pl/index.php
2 – „Królestwo” Emmanuel Carrѐre, Wydawnictwo literackie, Warszawa 2016, str. 505


14 komentarzy:

  1. Odnosząc się, do Twojego wpisu powiem następująco: na przestrzeni czasu, wielu religijnych manipulatorów zmieniało tekst Słowa Bożego /Biblii/ pod swoje własne potrzeby. Dlatego, nie ma w co niektórych wersetach a niekiedy w rozdziałach, czy Ewangeliach spójności. Co niejednokrotnie w moich komentarzach podkreślałem, ale nie znaczy to, że Słowo Boga nie posiada mocy Bożego Ducha i że jest Księgą natchnioną, bo jest. Oczywiście, możesz się ze mną nie zgodzić i wcale, nie będę miał Ci tego za złe. Ponieważ, na ten temat jak i na każdy masz prawo mieć własne zdanie, które bez względu na mój światopogląd szanuję i doceniam, każdą Twoją wypowiedź czy publikowane przez Ciebie teksty, w których jest wiele z prawdy. Na temat której należy dyskutować, ale bez nadmiernych emocji. Dlatego też, nie będę się z Tobą ani nikim innym domawiał, o konkretną natchnioną część Biblii, ani o poszczególnych jej autorów. Ponieważ, tak na dobrą sprawę tekst tej niezwykłej Księgi istnieje od wieków, a my na obecny czas nie jesteśmy w stanie sprawdzić jakie jej fragmenty są autentyczne i przez kogo dokładnie spisane. Wiemy tylko, że jest Księgą natchnioną i że wielu manipulatorów przy niej grzebało /dlatego, są te niespójności/ które i ja również zauważyłem, w czasie jej czytania. W związku z czym, poniekąd zgadzam się z tym co w swoim tekście ująłeś, lecz nie do samego końca. Mam nadzieję, że mimo wszystko się rozumiemy. Dobrze, że analizujesz treść tej niezwykłej księgi i szczerze dzielisz się swoimi spostrzeżeniami, co też jest niezwykle ważne we wzajemnych relacjach. Szacun Asmodeuszu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważ, że mnie akurat tym razem nie interesują działania manipulatorów. Nawet gdyby bardzo się starali, różnic między Ewangeliami synoptycznym a Jana nie dałoby się zatuszować. A jak wykazałem, różnice są dość istotne.
      Ja mam problem z tym natchnieniem (i miałem go niemal od zawsze), które tym Księgom przypisano. Bo niby kto, jakie gremium i jakimi kryteriami się posługując uznało je za natchnione? Ja mam niejasne, ale mocne przekonanie, że Autorzy Ewangelii, pisząc swe teksty, nawet przez moment o takim ich statusie nie pomyślało. Piszą je, gdyż chcą dać świadectwo życia i boskości Jezusa. A przecież nie tylko oni, takich było i jest(sic!) więcej, w tym nawet Tomasz Apostoł, mający ten sam status, co Mateusz i Jan. Wniosek stąd taki, że o tym natchnieniu decydowali ludzie, których intencji już nie poznamy, w dodatku kilka wieków po Chrystusie. A trzeba przyznać, że Biblia, do której włączono Nowy Testament, zamiast rozjaśnić, wszystko dokładnie skomplikowała, przez szereg sprzeczności, jakie w wyniku tego połączenia się pojawiły. Gdyby te wszystkie teksty były faktycznie natchnione, o żadnych sprzecznościach nie mogłoby być mowy, wszak natchnęła je jedna, nieomylna Istota.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Asmodeuszu> dziękuję za to rozważne opracowanie. Pytań zapewne byłoby wiele gdybyśmy analizowali i porównywali opis wydarzeń nie tylko tych 4 Ewangelistów. Te Księgi zostały "wybrane" bo uznane za natchnione. Uczniowie Jezusa to prości ludzie, w większości rybacy, zatem nie obeznani z kunsztem literackim. Przyjmij więc że Jan był umiłowanym uczniem Jezusa, a więc naocznym świadkiem. Opisał wydarzenia tak, jak potrafił. Nawet gdybyśmy to my byli świadkami [uczniami] Jezusa, to każdy z nas dałby inny opis sytuacji, wydarzeń i miejsca. Opis środkami sobie dostępnymi a ograniczonym możliwościami; talentem, bystrością spojrzenia i pojmowania, bo przecież "punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia" każdej sytuacji i każdego wydarzenia. Inaczej Ty byś odbierał gesty, czyny, słowa Jezusa [jako ateista], a inaczej wierni poszczególnych religii. Zatem co z tym fantem zrobić? Ano w moim mniemaniu [Ty masz prawo interpretować to po swojemu] > Bóg obdarzył nas darami [talentami], których powinniśmy używać. Inaczej będą interpretować zapisy Biblii ludzie prości,dawniej analfabeci, dlatego potrzebny był jako środek przekazu - obrazek; a inaczej niewykształceni. Abyś Ty posiadający wizy zasób słów od Jana mógł zniżyć się do jego poziomu aby go zrozumieć. Powołam się na cytat z Biblii; " Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać ..." Może ta rozbieżność pomiędzy Ewangeliami [abstrahując od zmian jakie poczynili tłumacze] powinna nas pobudzić do większego rozważania i analizowania oraz rozwagi przy przesiewaniu tych słów przez sito własnego rozumowania??? może... z mojej strony jest to tylko gdybanie, gdyż nie czuję się na siłach aby w tym temacie polemizować. Mój skarb/dar - to moja wiara, która wprawdzie wymaga Słowa ale też i znaków obecności Jezusa przy mnie; tu i teraz, a kiedyś w wieczności. Nie zmieni tego ani przekłamanie w tłumaczeniach, ani dociekanie - ile w Biblii prawdy, a ile środków ekspresji i przekazu. Czytając Biblię myślę o tym, co dane Słowa w danym momencie [gdyż nawet w różnych okolicznościach przemawiają, odbieram inaczej]dla MNIE znaczą. Tu i teraz; bo jutro już może być inaczej; jutro niepewne, wczoraj do nas nie należy, tylko dziś jest nasze.
    pozdrawiam życząc miłego weekendu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S. przepraszam powinni być; "Abyś Ty posiadający większy zasób słów od Jana musiałbyś zniżyć się do jego poziomu, aby go zrozumieć". Spieszę się, bo zaraz będą goście stąd błędy w komentarzu; przepraszam;

      Usuń
    2. O natchnieniu Ksiąg napisałem w komentarzu dla Emanuela, więc tu już pominę.
      Z tym „umiłowanym” uczniem Jezusa jest problem, o którym wspomniałem w notce. Ten tytuł nadał on sobie sam, jeśli przyjąć, że jest faktycznym autorem tej Ewangelii. U Marka i Łukasza, chronologicznie wcześniejszych, znajdziesz teksty, które dobitnie świadczą, że Jezus traktował go niejednokrotnie dość obcesowo, często jako krnąbrnego, niefrasobliwego i nie zawsze rozgarniętego młodzieńca.
      Tłumaczysz niedoskonałość literacką Jana pochodzeniem z prostego ludu i to wydaje się mocny argument, a jednak... mnie to do końca nie przekonuje. Spora grupa erudytów, literatów a nawet filozofów wywodzi się z podobnych środowisk, czyli pochodzenie nie może być przeszkodą. Tym bardziej jeśli było się uczniem samego Jezusa. Byłoby z Jego strony wielką niefrasobliwością wysyłać w świat niedouczonych prostaczków, mających szerzyć nową wiarę. Drobna przenośnia: potrafisz sobie wyobrazić kaznodzieję, którego etap wiedzy i elokwencji zakończył się na szkole podstawowej?
      Jeśli warunkiem zrozumienia tekstów Ewangelii miałoby być cofanie się w rozwoju umysłowym, co mi sugerujesz, to wybacz, ja nie reflektuję. Jest w książce „Królestwo”, na którą się powołuję w notce, dość znamienny fragment. Cytuję z pamięci: „Teraz weź się za lekturę Ewangelii i postaraj się przy tym nie być inteligentnym.” To być może jest możliwe, ale o czym to świadczy?
      Pozdrawiam pięknie i życzę udanej zabawy z gośćmi :)

      Usuń
    3. Powiadasz; " Tym bardziej jeśli było się uczniem samego Jezusa. Byłoby z Jego strony wielką niefrasobliwością wysyłać w świat niedouczonych prostaczków, mających szerzyć nową wiarę."
      Według mnie > "A Bóg patrzy inaczej. Pan patrzy na to, co człowiek ma wewnątrz; na jego myśli, odczucia, pragnienia, intencje. Pan patrzy na to, co człowiek ma w sercu". Przecież nie kto inny a właśnie Jezus modlił się do Ojca ; "Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom". Może w tym tkwi sekret [tajemnica] zapisów biblijnych?
      Ubogi duchem -prostaczek,przyjmuje to, co Bóg mówi do niego - Jego miłosierdzie, Jego słowa, Jego łaskę - przyjmuje po to, żeby przekazać to dalej, żeby służyć tym, co otrzymał: darmo otrzymałeś, darmo dawaj. W prostocie - zostało ci to ofiarowane jako łaska, jako dar: chcę służyć tym, co otrzymałem. Jest to dar Boga. Natomiast bogacz ma taką tendencję, żeby zawłaszczyć, a potem się wynosić z powodu tego, co zrozumiał, wypracował jak mu się wydaje. Duchowy bogacz to jest na przykład człowiek, który potrafi się dużo strasznie modlić, dużo czytać Pismo Święte i im więcej rozumie tym bardziej czuje się właścicielem tego, co do niego dotarło i gotów jest to wykorzystywać przeciwko innym, żeby im pokazać jacy są głupi, jacy są nic nie rozumiejący, nieoświeceni, tępi. Taki duchowy bogacz, taki buc będzie się chełpił jak to on bardzo świadomie uczestniczy we Mszy Świętej: te wszystkie baby takie są takie bezmyślne, siedzą, grzeją te ławki nie wiadomo po co, ja to tutaj jestem oświecony, mądry, wiem o co chodzi. To jest przykład duchowego bogacza. Jezus wysławia Ojca, że zakrył te właśnie rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawił je prostaczkom [nie mylić z prostakami]. Może dlatego powołał na swych uczniów nie mędrców, nie uczonych w Piśmie faryzeuszy, lecz prostych rybaków??? może...
      Jezus pouczał swych uczniów;
      "Kiedy was wydadzą, nie martwcie się o to, jak ani co macie mówić. W owej bowiem godzinie będzie wam poddane, co macie mówić, gdyż nie wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił przez was".
      Może o to właśnie chodzi? W prostocie także zawiera się piękno, pokora, życzliwość i bywa, że bezgraniczna miłość. Zaraz nasuwa mi się tu wspomnienie mojej śp. Mamy; prosta kobiecina,która ukończyła zaledwie kilka klas szkoły podstawowej; a swą wiedzą i doświadczeniem życiowym mogłaby zawstydzić niejednego wykształconego, zwłaszcza takiego co to kupił sobie dyplom; przy tym pokorna, cicha i bezgranicznie ufająca Bogu; zawierzyła Mu nie tylko swoje ale i nasze życie; poświęciła dla swych dzieci wszystko; prostota bez cynizmu, bez szyderstwa i bez wywyższania się; czy to jest ta prostota ducha?
      Asmodeuszu> proszę, abyś nie odbierał tego jako aluzję do Ciebie, piszę ogólnie i niemalże każde zdanie kończy znak zapytania. Nie wymądrzam się, tylko tak sobie dywaguję; bo "wiem, że nic nie wiem".

      Usuń
    4. Mam wrażenie, że nieopatrznie zrozumiałaś wersy Mateusza. W tych słowach prostaczkami są Apostołowie, mądrymi – faryzeusze uczeni w Piśmie. Jezus najpierw „wyszkolił” Apostołów, by dopiero potem wysłać ich w świat. Znamienny jest tu inny fragment Ewangelii Mateusza: „Do każdego, kto słucha słowa o królestwie, a nie rozumie go, przychodzi Zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu.” [Mt 13, 19] Innymi słowy, prosty przekaz bez wyjaśnień, bez zrozumienia, naraża słuchacza na popadanie w sekciarstwo czy herezję, czego dziś mamy niezliczoną ilość przykładów.

      Wiesz, dyplomu na życie nie da się kupić, ja mądrości życiowych nikomu nie odbieram, tym bardziej Twojej mamie. Ale nie jestem pewien czy mogłaby iść w szranki, z pełnym dla niej szacunkiem, na przykład z dyplomowanym fizykiem.

      Miłego popołudnia :)

      Usuń
    5. Asmodeuszu> na pewno nie szłaby moja śp. Mama w szranki z żadnym dyplomowanym "mędrcem" nie tylko fizykiem. W swym życiu dokonała cudu jakiego być może nie dokonaliby inni na jej miejscu. Jak to pisał Mickiewicz; " Czucie i wiara silniej mówi do mnie. Niż mędrca szkiełko i oko."
      ale... to nie temat notki, więc przepraszam za tą dygresję;
      pozdrawiam niedzielną porą; miłego dnia życzę;

      Usuń
  3. Rozbieżności które podajesz są znaczące i trudo donieść się do nich w jednym zdaniu. Co mogę powiedzieć to tylko tyle że trzeba zagłębić się w tekst żeby samemu ocenić wszystkie ewangelie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się zagłębiłem, ale mój osąd i tak jest w pełni subiektywny

      Usuń
  4. "O tyle ta postawa jest niezrozumiała, gdyż Jan, autor „Apokalipsy”, napisanej wcześniej jest raczej żydowskim dżihadystą, pałającym nienawiścią do gojów i Żydów z nimi paktującymi." O czym Ty piszesz Asmodeuszu??? Chciałabym się mylić, ale wydaje mi się, że posunąłeś się za daleko w swoich rozważaniach i osądach na temat Jana. Hmm... Nawet nie chce mi się tego wszystkiego tłumaczyć, gdyż i tak pojmiesz to jedynie z perspektywy swoich kategorii myślowych... Tam, gdzie nie porusza się Duch Święty, powstają takie właśnie herezje...Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja napisałem w ostatnim zdaniu wyraźnie, że to moje osobiste widzenie tych Ksiąg, któremu nikomu nie narzucam.

      A jednak, jeśli dobrze znasz, i Apokalipsę, i Ewangelię łatwo dostrzec różnice w podejściu Jana do narodu żydowskiego. Może „dżihadzista” jest zbyt mocnym określeniem, ale zamierzam następną notkę w tym temacie poświęcić właśnie Apokalipsie i postaram się ten zarzut wyakcentować.

      Jeśli już posługujesz się argumentem Ducha Świętego, warto by było sprecyzować, o co z Nim chodzi, czym On jest i jakie ma znaczenie? A jak już to sprecyzujesz, pozostaje tylko wyjaśnić dlaczego w moim przypadku jest bezsilny, skoro miał szansę? Tylko uprzedzam, to może być trudne, bo i ten problem próbowałem zgłębić.

      Ja czasami mam wrażenie, że moi oponenci zbyt manifestacyjnie unikają prób polemiki. Ja to sobie jestem w stanie wytłumaczyć, i się o to nie obrażam, tyle, że mnie to przekonuje do moich racji.

      Pozdrawiam późno wieczorową porą:)

      Usuń
    2. Hmm...no dobrze Asmodeuszu, specjalnie dla Ciebie zamieszę na moim blogu post na temat Ducha Świętego. Nie nastąpi to zbyt szybko, ponieważ z wolnym czasem ostatnio u mnie kiepsko. Dużo się dzieje, ale w pozytywnym sensie, wiec niech się dzieje... Pozdrawiam :)

      Usuń
    3. Jeśli się nie pospieszysz, to Cię uprzedzę :) Mam już gotową notkę i dziś wieczorem ją opublikuję. Ale to nic, będziemy mogli skonfrontować swoje pojęcia na temat Ducha Świętego.
      Miłej nocy i powodzenia w tych pozytywnym działaniu :)

      Usuń