Ciekawe jakbyś,
mój drogi Czytelniku, określił kogoś, kto chciałby Ci z premedytacją zepsuć
Sylwestra? Tylko proszę bez wulgaryzmów i zbyt drastycznych obelg. Mnie chciano
zepsuć go w ten dzień dwa razy. Chyba tylko wrodzone opanowanie ustrzegło mnie
przed zawałem. Ale po kolei...
Jako, że
nie mam specjalnych obowiązków wstaję stosunkowo późno. Tak między ósmą a ósmą
trzydzieści. Jak koty pozwolą to jeszcze kwadrans później. Tego dnia pozwoliły
więcej, pewnie mając na uwadze, że w sylwestrową noc będę chciał się położyć
spać jeszcze później niż zwykle. Obudziłem się o dziewiątej zdziwiony, że Nora
szczeka, bo ona też ma na względzie moje dobro i do południa szanuje moje
zamiłowanie do ciszy. Zaglądam przez okna, a tu się pcha ksiądz po kolędzie. Powiem
szczerze, że nie rozumiem. Od kilku lat za każdym razem grzecznie odmawiam, za
każdym razem ksiądz coś sobie tam w kajeciku odnotowuje i..., w kolejnym roku znów
się wszystko powtarza. Przecież ten ministrant, mieszkaniec tej samej wsi, w której i ja mieszkam, też
dobrze wie, że do kościoła nie chodzę, do komunii św. nie przystępuję, i kolędy
nie przyjmuję. Ale ksiądz się uparł, jak nie przymierając Rus na rower.
Wytrwały jest. Ja też.
Może to
taka gra – kto kogo? Nieważne, jeszcze mi humoru do końca nie zepsuł. Za to
wczesnym wieczorem czytam sobie na moim ulubionym portalu Fronda.pl artykuł1
z hiobową wieścią. Będzie straszliwy koniec świata – apokalipsa. Przecież to
trzeba być chorym, aby akurat w taki dzień, taki materiał publikować. A jednak,
jako dobry ateista, ja mu wybaczam, sam widać chory jestem, skoro zdecydowałem
się przeczytać. A tam straszne rzeczy: „Przyjdzie [Jezus – dopisek mój] na ten przeładowany grzechem glob ziemski z
przerażającym wyciem grzmotów. Przyjdzie w mroźną noc zimową. Gwałtownie
wzmagające się wiatry poprzedzą wielkie zamieszanie na ziemi, która drżeć
będzie na skutek gwałtownych wstrząsów. Błyskawice i pioruny z ognistych chmur
będą zapalać i obracać w popiół wszystko, co miało związek z grzechem i
cokolwiek było nim zagrożone lub spodlone. To wszystko będzie zniszczone.
Powietrze będzie przesycone dymiącymi gazami. Duszące dymy oraz podmuchy trąb
powietrznych będą zmiatać i niszczyć wszystko.”
Raz w życiu
widziałem burzę w środku zimy, więc wszystko możliwe. Na domiar złego dziś
wieje, a w tym kraju trwa straszliwe zamieszanie polityczne. I wszędzie grzechu
pełno, a gdzieś około północy pewnie było go jeszcze więcej. Z pieca mi też
dziwnie kopci i dymi, bo przegapiłem ostatnią wizytę kominiarzy. I jest mroźno.
Wszystko się zgadza. Strach się bać. Nawet zacząłem się zastanawiać, czy wobec
takich faktów, na które wcześniej nie zwróciłem uwagi, nie lepiej było tego
księdza po kolędzie przyjąć? Na szczęście uspokoił mnie dalszy ciąg artykułu. I
nie dlatego, że autor chciał mnie uspokoić, a dlatego, że przerażające wizje
tej apokalipsy są jeszcze bardziej drastyczne. Po prostu przesadził i już wiem,
że albo miał gorączkę, albo pisał pod wpływem. Zdrowy, trzeźwy człowiek by tego
nie wymyślił. Będą wojny z trzema liniami frontu, i choć te wojny tylko w
Europie i tak zginie jedna trzecia ludności świata, więcej niż w obu wojnach
światowych razem wziętych. Pierwsza bomba wpadnie do kościoła, na szczęście nie
na kościół, do którego czasami zaglądam. A główna kwatera wojsk będzie gdzieś
koło Bonn, tylko nie wiadomo czyich wojsk. Czołgami będą kierować zwisające
ciała ludzi z czarnymi (sic!)
twarzami. I będzie powódź, i tylko Szkocja ocaleje (ta to ma szczęście).
Augsburg też nie odczuje skutków wojny.
Ale
spokojnie, bo po kilku latach tej apokalipsy przyjdą złote czasy, tylko ja się
zastanawiam, gdzie w końcu ten koniec świata, skoro mają nadejść te złote czasy na ziemi? Gdy tylko po lekturze tych strasznych opisów już złapałem
oddech, postanowiłem poznać autora tej wizji. Okazało się, że to nie kto inny jak święty ojciec Pio z
zakonu kapucynów.
Myślicie, że to koniec? Dwie godziny przed północą ukazał się
kolejny artykuł2 na tym samym portalu, którego autor się nawet nie podpisał. Nie musiał,
bo to obszerne fragmenty „Apokalipsy wg. św. Jana”. Zdecydowanie inne w
szczegółach niż te majaki ojca Pio, co nie znaczy, że i te już za za majki nie uważam. Tylko, że ojciec Pio żył w XX wieku, a św. Jan od Apokalipsy blisko dwa tysiąclecia wcześniej. Ten drugi jakby bardziej usprawiedliwiony. Tak sobie myślę, że Fronda.pl chce
koniecznie wywołać paniczny strach wśród czytelników. Bojący się wierny, to dobry wierny.
Sarkastycznie – PiS przy władzy, to może się i uda?
1 - http://www.fronda.pl/a/oto-wizja-ojca-pio-dotyczaca-konca-swiata,63170.html
2 - http://www.fronda.pl/a/nie-zwlekaj-bo-bedzie-za-pozno-czytaj-apokalipse,63185.html
Proszę - bez sarkazmu; "Sarkastycznie – PiS przy władzy, to może się i uda?" bo wywołasz wilka z lasu :) Uśmiałam się z tej Twojej Apokalipsy. Tylko zauważam Przyjacielu, że sam sobie zgotowałeś ten los, czyli zepsułeś Sylwestra. Pobudka o godz. 9;00 to jeszcze nie koniec świata. Widać nie znasz powiedzenia, że "kto rano wstaje ten...leje jak z cebra" :) Wystarczyło załatwić co trzeba i powrócić do wyrka :) Koniec świata [westchnienie] - Ateista czyta wizję o.Pio o końcu świata, a tymczasem ja wierząca wiem, że koniec tego świata dla mnie osobiście nastąpi w dniu mego zgonu. Toteż nie reaguję nawet na straszenie mnie przez świadków Jehowy Armagedonem, bo ja nie chcę ich późniejszego raju na ziemi pod rządami niewolnika. Nie mam w zwyczaju przeklinać, a w Nowym Roku to już w ogóle nie wypada, więc delikatnie zapytam - a po co lazłeś do Frondy? czego tam szukałeś? guza? Św. o.Pio jest patronem mojej parafii i to Jemu przypisuję "cud", że mamy pobożnego, żeby nie rzec - świętego kapłana. Jak się przeprowadzisz do naszej wspólnoty osiedlowej, to masz jak w banku, że nasz ksiądz nigdy nie będzie Cię niepokoił nie tylko kolędą. I żeby było jasne - nigdy nasz proboszcz nie zbiera pieniędzy po kolędzie, nawet wtedy gdy mu nadgorliwi parafianie na siłę wciskają ofiarę. On przychodzi z wizytą duszpasterską i tylko do tych, którzy na niego czekają. Chyba do kościoła, gdzie patronem jest o.Pio bomba nie wpadnie? Mamy śliczny, nowy kościół, więc patron na pewno będzie go chronił i bez obaw będziesz mógł do tego kościoła zaglądać. Ręczę, że nasz proboszcz bardzo by się z tego ucieszył. To co? przeprowadzasz się do nas?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam z radością :)
I co ja mam Ci odpisać? Szczerze, to ja się dziwię, że ktoś ustanowił Twoją parafię im o. Pio. To postać mocno kontrowersyjna. Nawet w kręgach katolickich, bo ustanowiony świętym pod naciskiem wiernych (sic!) A co, jeśli któryś z następnych papieży uzna, że mu się nie należy nawet przydomek błogosławionego?
UsuńDlaczego czytam Frondę? Ano właśnie dla takich artykułów jak te o apokalipsie :) Jestem wtedy dowartościowany faktem, że nie muszę wierzyć w takie bzdety... Nawet Dawkins nie był tak przekonywujący w optowaniu za ateizmem, jak ten portal :) Te wszystkie artykuły o demonach, piekle, apokalipsie, o grzechu, o moralności, o „dobrej” polityce PiS, który podobno broni jakichś wartości, uświadamiają mi dobitnie jak bardzo to nie moja bajka.
I jeszcze o kolędzie. Czy ksiądz bierze, czy nie, dla mnie to bez znaczenia. Gdy miałem, dawałem, gdy nie miałem, nie dawałem i nigdy z tym problemu nie było. Mnie mierziło to zbieranie moich danych osobowych o mojej pracy, o moim uczestnictwie w mszy. I pseudorozmowa, z której nic nie wynikało.
Pozdrawiam pięknym uśmiechem :)
Dziękuję za piękny uśmiech; bo mnie dziś nie do śmiechu. Grypowe dolegliwości mnie dopadły i nie mam ochoty na nic. Może bym i zrozumiała, że w wolnej chwili z nudów czytasz Frondę, ale że akurat zachciało Ci się tego w Sylwestra, to mnie zdziwiło. Widać jeszcze nie poznałam Twoich zachcianek :) Ojciec Pio - postać kontrowersyjna - może i prawda,
Usuńale ...niemalże każdy na temat świętych ma swoje zdanie. Osobiście nie byłam zadowolona z obrania tego patrona "mojego" kościoła. Uzasadnienie wnioskodawcy było takie; że skoro o.Pio wybudował Dom Ulgi w Cierpieniu nie mając grosza w kieszeni, to pomoże nam wybudować kościół. No i chyba pomógł, bo dzięki ofiarności ludzi dobrej woli budowaliśmy tylko 6 lat, zaś w innej parafii borykano się z tą inwestycją lat 12. Patrona sobie tam obrali dopiero po wybudowania świątyni. Jak już wspomniałam, za cud o.Pio uważam przysłanie nam na proboszcza księdza, którego z ręką na sercu mogę nazwać "dusz człowiek". Zważywszy, że już trochę na tym świecie jestem i z niejednego pieca chleb jadłam, a los z różnymi księżmi mnie stykał, to tylko dwóch było takich, których określiłam, że "mają serce ogromne, jak autobus i zabiorą ze sobą do nieba wiele dusz". Obecny proboszcz jest tym drugim, wspaniałym kapłanem i szczerze oraz życzliwie przyjmujemy go po kolędzie; tylko żal, że ta wizyta tak krótko trwa.
pozdrawiam pociągając nosem;
Moim zdaniem i wśród księży są dobrzy, normalni ludzie. Ba, wydaje mi się, że jest ich większość. Dlatego czasami, jeśli uciekam się do antyklerykalizmu, odnosi się on tylko do konkretnie wybranych. Staram się unikać zbyt daleko idących uogólnień, bo takie byłyby niesprawiedliwe.
UsuńWracaj do zdrowia.
Asmodeuszu: masz rację, wśród księży są dobrzy ludzie, bowiem kapłani to także tylko ludzie; "z ludu wzięty i do ludu posłany". Mnie bardzo razi generalizowanie nie tylko w przypadku antyklerykalizmu. Bowiem winniśmy oceniać konkretny czyn, a nie człowieka. Mnie także zdarza się popełnić gafę, albo coś złego [choleryk ma szczególne predyspozycje do tego], lecz to wcale nie oznacza, że jestem do cna zła, bo palnęłam jakieś głupstwo. Nawet nie jestem zarozumiała, a tak mnie niektórzy postrzegają,gdy wyrażam swoje zdanie. Podobnie jest z księżmi. Oni najpierw mają służyć Bogu a potem ludziom. Jak to realizują? jak potrafią, a ponieważ jeszcze się taki nie urodził coby wszystkim dogodził, stąd chyba bierze się antyklerykalizm; pozdrawiam :)
UsuńPrzed wielu laty, gdy tutejszy ksiądz przydreptał w maju "z kolędą" a ja mu grzecznie acz stanowczo odmówiłam tej krótkiej gościny,bo wszak kolędy to były w grudniu, na drzwiach klatek schodowych wywieszono obwieszczenie, że na "wizyty duszpasterskie" należy się zapisywać i ksiądz będzie przychodził tylko do osób chcących go gościć i od tej pory co roku chodzi po domach jakiś człowiek i zapisuje chętnych. No a ci, którzy sobie tych wizyt nie życzą są zapewne na czarnej liście,a wśród nich i my.I od tamtego czasu nikt nas nie nachodzi.
OdpowiedzUsuńNie zaglądam na strony Frondy- wokół mamy tyle bzdur, że chwilami nie wyrabiam, więc już sobie nie chcę dodawać nowych wrażeń, chociaż pośmiać się przecież można.
Ale, ale - koniec świata był w 2012 roku bardzo blisko, tyle tylko że nieco inny niż w ich przywidzeniach. Ale o tym napiszę na swoim blogu.
Miłego, ;)
Z niecierpliwością będę czekał na tę notkę na Twoim blogu.
UsuńPozdrawiam
@anabell
UsuńO jakich przewidywaniach końca świata piszesz? Bo z tego, co mi wiadomo Biblia nie podaje czasu, a już na pewno żadnej konkretnej daty. Pozdrawiam :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMam swoje zdanie na temat celowości kolędowania po domach i myślę, że to nie jest tylko kwestia dawania pieniędzy „co łaska”. Gdyby była taka opcja, też byłbym za tym, aby przynależność do kościoła była formalnie opodatkowana, w zależności od dochodów, tak jak np. w Niemczech. Ciekawe ilu katolików zadeklarowałoby się w tym kraju? Kościół jednak nie jest zainteresowany takim rozwiązaniem, bo czasy dla niego niepewne.
UsuńMiło mi, że Ci się u mnie podoba, musisz być jednak przygotowana na to, że jestem kpiarz i czasami z pogrzebu zrobię wesele, albo i na odwrót, czyli wesele zrobię z pogrzebu. Ten nonsens jest zamierzony :)
Pozdrawiam pięknie :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNapisze tak: Od kilku lat nie przyjmuję księdza... Nie mam takowej potrzeby...Nie widzę sensu kolędowania... Co do kościoła, obecnie jestem na etapie poszukiwań... Nie ma pewności, że w ogóle znajdę takowy... Myślę, że społeczność wierzących ma znaczenie, chociażby po to aby wysłuchać ciekawego, budującego kazania - dla pokrzepienia duszy - to istotna sprawa... Jednak KK nie jest dla mnie tym, czego szukam w wierze... Przepych Watykanu, niezmierzone legiony duchowieństwa, te wszystkie pielgrzymki i święta kościelne, jedynie mnie irytują... Ja tu po prostu nie czuję Boga... Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń@ Olimpia Werol- czy wolno mi wtrącić swoje trzy grosze? Nie dziwię się że nie czujesz Boga w kościele, bo „Bóg, który stworzył świat i wszystko w nim, On, który jest Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach zbudowanych ręką ludzką” Dz 17:24 Bóg mieszka w sercach ludzkich zaś kościół jest miejscem gromadzenia się tych "serc"; bo jak mówi Jezus; "«Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich» (Mt 18, 20).
UsuńMnie także razi przepych Watykanu i niektórych świątyń jak np. ta w Licheniu, lecz Biblia nie nakazuje nam wierzyć w Watykan, w legiony duchowieństwa, ani w te wszystkie pielgrzymki, wszak całe nasze życie jest pielgrzymką do domu Ojca i w Niego wierzymy, Jego miłujemy i Jemu ufamy, a we wspólnocie pielgrzymować jest raźniej. Przepraszam że się wtrąciłam, lecz dla mnie oczywistym jest, " Czucie i wiara silniej mówi do mnie. Niż mędrca szkiełko i oko. Martwe znasz prawdy, nieznane dla ludu,..." czucie i wiara mieszkają w sercu, a nie w kościele. Tak mi się wydaje; może się mylę,nie wiem, bo nie jestem alfa i omegą; pozdrawiam :)
@Aisab
UsuńOczywiście, że się z Tobą zgadzam w kwestii tego, że Bóg mieszka w naszych sercach, ale tak jak zauważasz również cytując Mat.18:20 ..."Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich" I właśnie takowe gromadzenie się jest dla mnie bardzo ważne, ponieważ także w taki sposób powinniśmy doświadczać życia z Bogiem… Razem… we wspólnocie wiernych… Razem powinniśmy doskonalić się, zmieniać. No chyba tak nas stworzył Bóg. Przecież to właśnie więzi najbardziej naznaczył swym niszczycielskim wpływem grzech… I to więzi własnie, we współpracy, życzliwości, przyjaźni, uczciwości, lojalności, ofiarności potrzebują być uzdrowione… Taka jest według mnie rola społeczności wierzących…. Nie tylko wspólne słuchanie Słowa Bożego, ale także budowanie jeden drugiego w wierze i w codziennym życiu. "We wspólnocie pielgrzymować jest raźniej" Serdecznie uśmiechy przesyłam :)
Czytam Apokalipsę i spokojnie czekam.Nie mam w sobie jakiegoś wielkiego strachu przed tym co ma podobno być.Zawsze mnie zastanawia,że im kto bardziej twierdzi,że wierzy ,tym większy w nim strach
OdpowiedzUsuńJakże się nie bać, skoro ta wiara, i pewnie każda inna, przede wszystkim opiera się na strachu.
OdpowiedzUsuńNo popatrz... a we mnie strachu niet... Ciekawe dlaczego? Pozdrawiam :)
Usuń